Biologiczny przymus życia

Pobudziła mnie do napisania niedawna chujnia „Brak wartości”. Koleżanka poszukiwała szczęścia i sensu życia. Ja już dawno temu przestałem. To było po drugiej próbie samobójczej, nieudanej oczywiście (co inteligentniejsi wywnioskowali to pewnie bez dopisku). Życie to biologiczne zjawisko, życie ludzkie nie różni się pod tym względem od życia pozostałych organizmów na Ziemi. I jako takie nie ma sensu, bo go nie potrzebuje. Czujesz głód? Zjedz. Masz pełny pęcherz? Siknij. Mózg Ci się zmęczył? Prześpij się. Brakuje Ci tlenu? Zaczerpnij powietrza. Biologiczna potrzeba i biologiczny mechanizm jej zaspokojenia. Wolna wola to ściema dla religijnego ciemnogrodu. Choćbyśmy nie wiem jak rozwinięty i złożony mieli mózg, trzaskali wiersze czy lecieli na Marsa, zawsze gnieździ się w głowie podstawowy, zwierzęcy wręcz, instynkt samozachowawczy i kontrola odruchów autonomicznych. Oczywiście dają się zagłuszać alkoholem, narkotykami, stresem, silnymi emocjami i stąd tylu samobójców. Ale poza tymi patologicznymi zaburzeniami, emocjonalnie opanowany i zdrowy na ciele i umyśle człowiek z własnej woli nie jest w stanie umrzeć. Spróbujcie powstrzymać oddech, po którejś minucie mózg wyłączy wam wolę wstrzymywania powietrza i sam nakaże ciału zaczerpnąć tchu. I to mnie wkurwia. Że muszę żyć, bo jestem zbyt racjonalny, opanowany, zdrowy na ciele i umyśle, żeby przestać. A nie mam nic przeciwko zakończeniu mojego życia, bo żyć mi się po prostu nie chce. Wiem, że nie ma sensu życia, nie czuję potrzeby życia, nic mnie nie pasjonuje i na nic nie czekam. Żyję, bo zmusza mnie do tego biologiczny imperatyw. Owszem, czasem mózg mi się czymś podnieci, sterczącymi sutkami pod bluzką przechodzącej laski czy nagłym skokiem ewolucyjnym mojego rocznego potomstwa. Spektakularnym wydarzeniem na arenie międzynarodowej czy odkryciem naukowym z dzieciny bioinżynierii. Ale to wszystko chwilowe podniety. Byłem w kilkunastu krajach świata i wszędzie ta sama chujnia, co w Polsce, tylko czasem ubrana inaczej, albo zbudowana według innego projektu. Najpiękniejsze okresy w moim życiu to okresy zakochania. I co z tego, skoro po ślubie już mi nie wolno więcej się zakochiwać. Pozostaje chodzić do pracy, zachowywać pozory życia rodzinnego i towarzyskiego, spokojnie czekając na kolejną chwilową podnietę lub nagły koniec życia, niezależny od mojej woli i instynktu zachowawczego. Nawet wkurwienie to forma chwilowej podniety i dzięki temu pewnie wielu chujan trzyma się jeszcze jako tako na powierzchni życia. Niestety, wkurwienie też kiedyś mija. I wtedy znów lądujemy w biologicznie napędzanym punkcie wyjścia. Kończę, bo zaraz mi kiszkę stolcową rozsadzi 😉 Szkoda życia na szukanie sensu życia. Nie ma czegoś takiego jak sens życia! Więc jak żyć? Od oddechu do oddechu 😉

79
71

Komentarze do "Biologiczny przymus życia"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Ty głupi chuju. Zachoruj na raka a na pewno zachce ci się żyć . Kurwa co za kutas.

    0

    4
    Odpowiedz
  3. to jest pneuma, nie imperatyw.

    0

    0
    Odpowiedz
  4. Poprawną gramatycznie formą jest chujowicz, a nie chujan. A ogólnie to masz rację.

    1

    0
    Odpowiedz
  5. Polecam Ci ANDAIN – BEAUTIFUL THINGS {lekki zmysłowy trance z dobrym wokalem na depresyjne chwile – jest tyle pieknych zjawisk na świecie o których zapewne zapomniałeś jak autorka tekstu kawałka) a na później coś z mocniejszym bitem KAI TRACID – Conscious – bądź świadom…;) (to też trance ale z odmiany acid i świetnym przekazem) tłumaczenia na tekstowo.pl jeśli nie władasz angielskim. Nie musisz żyć naprawdę..zabić jest się łatwo. To co czujesz to chęć przetrwania, podświadomie chcesz jednak dożyć pięknych chwil a wierz mi jak się wyjdzie z doła to takie smakują wyśmienicie i nieziemsko i nie trać czasu na myślenie o tym, o czym nie warto :)cAR, Abyssimo@gmail

    0

    0
    Odpowiedz
  6. całkiem dojrzała i ciekawa chujnia. Wniosek: nie żenić sie

    0

    0
    Odpowiedz
  7. Wiesz co? Tak sobie ostatnio poczytałem „miejscowe” 😉 wpisy na temat o którym napisałeś i dochodzę do wniosku, że to wina ludzi mających takie problemy. Bo oni/Wy co prawda żyjecie, ale chyba nie umiecie żyć. I nic dziwnego, skoro nikt tego nie uczy, tylko od dziecka jesteśmy wciskani w szablon produktywnej jednostki społeczeństwa. W efekcie wielu nie potrafi cieszyć się życiem. Żyją wg. przyjętych norm społecznych na zasadzie: to wolno, tego nie, to wypada zrobić a to nie. Np. stary koń już jestem, ale zimą nachodzi mnie myśl, żeby sobie pojeździć na sankach. Dla frajdy. A potem kolejna, że za stary przecież na to jestem i jakoś tak głupio. Tym samym sam sobie odbieram tę radość z życia. A co powinienem zrobić? Ano olać wpojone „jak to wygląda w twoim wieku”, bo gówno komu do tego jak to wygląda i niech się puka w czoło na mój widok i uważa się za dorosłego i dojrzałego, bo siedzi w domu i wkurwia się na samą myśl o zimie i bezsensowności życia w kieracie, grunt, że ja mam frajdę. I znajdziesz takich czynności wiele i na każdym kroku. Bo tak naprawdę to trzeba się umieć cieszyć z prostych, codziennych rzeczy. Czerpać z tego wszystkiego przyjemność. Wtedy też w sumie „czekasz na kolejną chwilową podnietę”, ale te podniety masz właściwie non stop, bo cieszy cię właściwie niemal wszystko. Mnie potrafi cieszyć nawet szykowanie sobie dobrego żarcia. Wcale niekoniecznie skomplikowanego, to może być zwykła jajecznica, ale ryj mi się przy tym śmieje od ucha do ucha i sprawia mi to autentyczną przyjemność. Nie wiem dokładnie czemu, ale tak po prostu jest. Uwielbiam przyrodę. Jak wychodzę gdzieś na dwór, to praktycznie nie ma ptaka, za którego lotem się nie obejrzę (a stada jaskółek to normalnie jak airshow), nie ma psa i kota, którego bym nie pogłaskał i jakoś weselej mi się robi. Spotkam dobrych znajomych i już się cieszę. Ostatnio widziałem kumpla, którego nie widziałem z 10 lat. Przegadaliśmy ze dwie godziny, choć każdy się gdzieś tam spieszył, ale jakoś nie mogliśmy przestać. Puszczę sobie film albo muzykę i mniejsza z tym, że widziałem lub słyszałem to wiele razy. Lubię, cieszy mnie, to będę puszczał, nawet jeśli tekst znam na wyrywki. Bo mam ochotę i dzięki temu robi mi się fajniej na duszy. Idę gdzieś, coś mi się śmiesznego przypomni, to nie tylko banan na mordzie, ale zdarza mi się coś powiedzieć do siebie samego, i gdzieś mam to, że ktoś się dziwnie na mnie patrzy. Niech on się popuka w czoło, niech uważa mnie za wariata, to jednak ja chyba żyję przyjemniej od niego, bo on robi to, co mu wypada. Tym samym ogranicza sobie radość z życia, a co gorsze nie znajduje też ujścia dla zbierających się w nim frustracji. A one w końcu muszą wyjść, albo człowiek się wypali, będzie miał tendencje do agresji, lub nawet do prób samobójczych. Dobrze jest też znaleźć sobie jakąś pasję. Albo choćby czynność, która ewentualnie z czasem może zamienić się w pasję. Np. nie rozumiem wędkarzy. Siedzi to, nieraz marznie i moknie, i moczy w wodzie kawałek kija przez wiele godzin. Dla mnie to niezrozumiałe, ale jemu widocznie ta prosta i nie wymagająca jakiś wielkich nakładów czy poświęceń czynność sprawia frajdę. I dobrze, tak ma być, nawet jeśli ktoś z boku nie rozumie co on w tym widzi. To samo dotyczy, nie wiem, jazdy na rowerze, czytania, kolekcjonowania czegoś, puszczania latawców, karmienia gołębi, ba, nawet praca przy przekopywaniu ziemi w ogródku albo proste klapnięcie gdzieś pod jakimś drzewem i wyciszenie się, może cieszyć. A wtedy wiesz co jest największym zmartwieniem? Że to się kiedyś skończy, bo człowiek kopnie w kalendarz.

    3

    0
    Odpowiedz
  8. Z biologicznego punktu widzenia celem życia jest spłodzenie i odchowanie potomstwa. Potem możesz umierać. Chodzi o przedłużenie gatunku.

    1

    0
    Odpowiedz
  9. taki wpis że aż komentarza nie mam.

    0

    0
    Odpowiedz
  10. Nie rozumiem dlaczego ludzie mają tak głęboko rozwiniętą samoświadomość. Z punktu widzenia biologicznego nie ma to żadnego sensu i celu gdyż jest zbyteczne, nie służy przetrwaniu i wydłużeniu gatunku. Sumienie, poezja, nauka, marzenia, pustka w życiu, spełnienie i niespełnienie, to wszystko rzeczy właściwe tylko ludziom. Dlaczego kierujemy się sumieniem – odczuciem dobra i zła, któremu możemy się sprzeciwić? Dlaczego jesteśmy inni w tym kontekście od reszty wszystkiego? Musisz przyznać, że ludzie jednak mają wybór, co innego że ograniczony.
    Podsumowując : nie wierzę, że ludzie to tylko zwierzęta, jest w tym wszystkim o wiele więcej niż widać na pierwszy rzut oka.

    P.S. Polecam udać się do psychologa, ja idę we wtorek.

    1

    0
    Odpowiedz
  11. @1 – raka to życzę, ale tobie, psie z produkcji

    autor podzielił się głębokimi przemyśleniami i to jest moja podnieta na teraz, dzięki chujanie!

    1

    0
    Odpowiedz
  12. Czlowieku przecież Ty masz depresję, jesteś chory. Depresję można wyleczyć. Życzę powodzenia tym bardziej że podobno masz dzieci

    0

    0
    Odpowiedz
  13. Przedstawiłeś bardzo rzadko poruszany temat, który sam czasami rozważam. Oczyiście, podstawowych instynktów takich jak złapanie oddechu nie powstrzymasz, to wrodzone bariery, ale bóg (przynajmniej ja tak uważam) dał nam nieograniczoną siłę umysłu dzięki której można być czymś więcej, niż tylko zwierzęciem; niestety „wykorzystuje go” mały odsetek ludzi
    ~ pozdrawiam.

    0

    1
    Odpowiedz
  14. Czuje podobnie, choć wiem że nie do końca tak jest

    0

    0
    Odpowiedz
  15. @6 Można wiedzieć co ty robisz na chujni, będąc szczęśliwym człowiekiem? Serio, jestem bardzo ciekawa.

    0

    0
    Odpowiedz
  16. Przeczytałem Twój wpis raz i sobie myślę „Dziwak, jakich wielu tutaj”. Przeczytałem drugi raz i zrozumiałem, że mam identyczne spojrzenie na życie jak Ty, no może poza tym, że nie myślę o samobójstwie, może warto dać temu życiu jeszcze szanse. Pozdro i pamiętaj: Masz dla kogo egzystować!

    0

    0
    Odpowiedz
  17. @6 no przywracasz mi wiarę w ludzi jak czytam te wszystkie wpisy nieszczęsliwych monogmistów 😉

    0

    0
    Odpowiedz
  18. Chcesz się zabić znaczy się.Mam radę.Wejdź w google i wpisz „chemart KCN synteza”. Wejdź w pierwszy link. Podążaj za instrukcją.Mieszanką którą udało ci się właśnie stworzyć wypełnij kupioną przez neta kapsułkę żelatynowa 00.Gratulacje! właśnie udało ci się stworzyć lek na całe zło tego świata!!

    0

    0
    Odpowiedz
  19. Myślę też że brak Ci pasji – dziedziny w której możesz zakochiwać się ciągle do woli na nowo:) tudzież oczarować nią też swą partnerkę i razem ją podzielić 🙂 dla mnie pasja jest na 1 miejscu, obok tego na równi stawiam najbliższych, a później cała reszta – wszelkie normy biologiczne itd. w pasji jak się zatracasz to nawet nie czujesz głodu ani nie pamiętasz że byłeś w wc i z powrotem:D/caAR

    0

    0
    Odpowiedz
  20. niestety zakochiwać się nie można w nieskończoność bo za którymś razem też już nie to samo, więc przykro mi bardzo, nawet to by Ci nie pomogło

    0

    0
    Odpowiedz
  21. Miałem nie komentować własnego wpisu, ale nie mogę patrzeć, jak niektórzy komentujący skręcają na manowce 😉 Nie chcę się zabić. Ale mnie będę się rwał do życia, jak mi przyjdzie umierać. Zabijanie się to dla mnie oznaka słabości, chwilowej lub trwałej. Nie, dziękuję 😉 Wiem natomiast, że nastrój to wynik chemii w mózgu i czasem sobie racjonuję przyjemności kulinarne, fizyczne czy krajoznawcze. Ale prawda jest taka, że ślub (w mniejszym stopniu) i dziecko (w większym stopniu) demolują życie kawalera, w tym jego wymagające czasu i/lub pieniędzy pasje. Pomiędzy pracą, domem i rodziną naprawdę trudno wtłoczyć choćby kawałek starej pasji. A nowymi nie ma się jak zarazić, z braku czasu, pieniędzy, wolności… Małżeństwo z dzieckiem wiele daje, ale i masę rzeczy odbiera. Temat na osobną chujnię 😉 @12 Nie, nie Rafał. Ale zadzwoń do niego 😉

    0

    0
    Odpowiedz
  22. @6 „Można wiedzieć co ty robisz na chujni, będąc szczęśliwym człowiekiem? Serio, jestem bardzo ciekawa.”

    @16. 6 się kłania. 😉 Można wiedzieć. 🙂 Ja też mam swoje chujnie. Czasem całkiem spore (przynajmniej z mojego subiektywnego punktu widzenia). Tyle, że albo dawno temu nauczyłem się cieszyć takimi codziennymi drobiazgami, albo po prostu moja psychika w taki sposób działa i inaczej nie potrafię. Do tej pory nie udało mi się dojść przyczyn takiego stanu rzeczy, więc trudno mi to wyjaśnić. To nie jest optymizm, bo ja nigdy optymistą nie byłem. Raczej jestem realistą i to wręcz skrajnym. Ale pomimo tego twardego stąpania po ziemi mam, nie wiem, jakąś taką wrażliwość (z braku lepszego określenia), która przejawia się właśnie w tym, że te proste drobne rzeczy, albo np. możliwość styczności z przyrodą, mnie cieszą. Czy chcę czy nie, w naturalny i niezauważalny sposób szybko poprawiają nastrój. A że tych drobiazgów przez cały dzień jest wiele, bo przecież świat się cały czas kręci, to okresy jakiejś depresji związanej z moimi problemami, nawet jeśli częste, są bardzo krótkie. Poza tym przywykłem do tego, że ludzie uważają mnie trochę za dziwaka. Ale nie przeszkadza mi to, bo rozsądek podpowiada, że oni za mnie życia nie przeżyją. A skoro nie robię nic złego i dana rzecz czy zachowanie, nawet gdy się wygłupiam (co czasem uwielbiam ;)), mnie cieszy, to nic im do tego. Ich strata, jeśli żyją ściśle wg. schematu „to wypada a to nie”. To pewnie z kolei mieszanka arogancji, ignorancji i egoizmu, czyli też kwestia psychiki/charakteru. Ale dobrze mi z tym. 😉 Byle tylko zachować w tym umiar. A taka odskocznia ma znaczenie terapeutyczne dla psychiki (jak to w jednym dość znanym serialu powiedziano: „Ladies and gentleman, take my advice: pull down your pants and slide on the ice” ;)). A czy to jest szczęście? Nie wiem. Jak wspomniałem, mam swoje chujnie, niektóre nawet dość duże, które, zwłaszcza przez ostatnie kilka lat, uprzykrzają mi życie. Bardzo. Mi też się czasem odechciewa wszystkiego i nawet czasem przychodzi taka myśl, że te 6 stóp pod ziemią człowiek by miał w końcu przynajmniej spokój i że to wszystko i tak nie ma znaczenia (Choć może ma? Tego też nie wiem, więc wykluczyć nie mogę, pomimo że rozsądek podpowiada, że szanse są nikłe.). Ale te chujnie są niejako obok całej reszty. I o ile nie zepsują mi w danym momencie nastroju, to jest właśnie tak, jak wcześniej próbowałem opisać. No a poza tym odkąd natrafiłem na tę stronę, całkiem niedawno zresztą, to jakoś nie mogę przestać tu zaglądać. To jest jedno z ciekawszych miejsc w polskim internecie. I jedno z niewielu na poziomie dużo wyższym od for internetowych w rodzaju Onetu i jemu podobnych, bo tamte dawno temu stoczyły się na poziom szamba głownie o tematyce polityczno-religijnej i polegają jedynie na pustym przekrzyczeniu i obrażaniu przez jednych idiotów innych idiotów. Tu jest inaczej. I dobrze, że jest nie tak jak tam.

    @18. „@6 no przywracasz mi wiarę w ludzi jak czytam te wszystkie wpisy nieszczęsliwych monogmistów ;)”

    Miło mi, że tak uważasz. 🙂 Aczkolwiek im i ich problemom też należy się choć odrobina zrozumienia. I dobrze, że choć tu mogą z siebie jakoś wyrzucić z siebie to, co ich gryzie.

    1

    1
    Odpowiedz
  23. dokładnie, nie ma sensu życia..

    0

    0
    Odpowiedz
  24. dużo racji w twojej chujni. Życie właściwie nie ma sensu!

    0

    0
    Odpowiedz
  25. Dzisiaj doszedłem do wniosku że 99,9 % rzeczy jakie w życiu robimy jest bez sensu. @19 – mroczny jesteś 😀

    0

    0
    Odpowiedz