Tak więc zacznę o jakże wymownego słowa kurwa! Wszystko przez to, że nie wiem jakim cudem (gdzie to globalne ocieplenie?!) w połowie października jebło takim śniegiem, którego nie było nawet tyle zeszłej zimy w styczniu. Mieszkając w samych górach, odczuwam tą różnicę, że o ile 15km dalej jest zwykła ciapa i drobna warstwa białego puchu to o tyle u mnie są wyjebiste zaspy śniegu. Cała ta sytuacja spowodowała nie tylko ogólny burdel na drodze (jeszcze większy na chodnikach), ale przede wszystkim wzrost zachorowań na grypę. I pomimo tego że dzielnie się przed nią broniłem to i tak mnie dopadło. Siedząc co dzień te półgodziny w autobusie czuję się jakbym przebywał w obiekcie objętym kwarantanną. Tam ktoś się krztusi, dalej smarka, gdzieś jeszcze kicha. I chuj wielki, śnieg, zimno, później mokro + bonus w postaci wesołego autobusu i chuj angina jak się patrzy. Miałem długi weekend od czw. do niedzieli i chuj go strzelił i wszystkie plany z nim związane. Przeleżałem jak kłoda, a co najciekawsze dalej czuję się chujowo przez jebany katar, a od poniedziałku wykłady i kolokwia.. Na koniec dodam, że będąc przybity przez te dni do łóżka naoglądałem się TV (a w większości reklam – to taka dodatkowa podchujnia, bo tyloma reklamami, którymi zasypywany jest przeciętny widz to nie dość, że nie powinniśmy płacić abonamentu, ale jeszcze co miesiąc (w zależności od poświęconego czasu dla TV) powinno dostawać się dodatkową kasę, albo wyjebiste produkcje filmowe x>2005r (w szczególności mówię tu o polshicie i tvn). Meritum sprawy – oglądając te jebane reklamy chuj mnie strzelał, bo: a to syropek na gorączkę dla dziecka, a to gripex, acatar, ascorutical, mucosolwan i w chuj jeszcze innych gówien mających na celu ulżyć masie zainfekowanych ludzi. Jak oglądam to ścierwo to aż nasuwa mi się pytanie, czy te jebane koncerny farmaceutyczne nie wypuszczają w atmosferę jakiegoś gówna, żeby ludzie specjalnie zapadali na (niekoniecznie na ciężką) grypę/przeziębienie, po czym pędem gnali do aptek i kupowali ich warez. Odrzucając teorie spiskowe, pragnę zauważyć samą chujnię będącą w mutacjach wirusów – nie dość, że w znacznym stopniu zmniejszają skuteczność szczepionki, to wkurwia mnie ich sama moc. Kiedyś gdy mnie łamało na grypę nawpieprzałem się czosnku, wypiłem parę ciepłych herbat z cytryną, ewentualnie jakaś rutyna z wit C i chuj 3 dni i przeszło. Natomiast teraz po takiej kuracji każdego następnego dnia czułem się jakbym dobijał sobie kolejny gwóźdź do trumny. Tak samo różnej maści lekarstwa, farmaceutą nie jestem, a nawet jeśli byłbym to i tak nie miałbym pewności co do składu danego leku. Chuj wie co tak na prawdę łykamy – wjebałem 3 piguły jakiegoś antybiotyku. Owszem pomógł, pytanie tylko co te jebane konowały dodały do niego, żeby nie było aż tak różowo. Angina przechodzi, ale mój naturalny system odpornościowy pewnie poszedł w pizdu co wymusza support różnego rodzaju ścierwa w postaci witamin i innej maści piguł. Na koniec mojego wykładu opowiem jeszcze o cenach wyżej wspomnianych specyfików. NIKT mi nie powie, że lekarz x nie ma podpisanej umowy z przedstawicielem firmy farmaceutycznej y, która to mówi, że jeśli sprzeda n produktów z ich logo to w zależności od ilości dostanie bonus (wycieczka, bony wartościowe, sprzęt AGD etc..) Mówię jak sprawa wygląda: Idę do apteki z zajebaną receptą: Miłej pani w okienku od razu mówię, że skracamy listę. 1. osłona na antybiotyk – coś tam miałem w domu więc odstawiłem. 2. tabletki do ssania na gardło też out (płyn do płukania gardła w chacie) 3. piguły na zbicie gorączki (nonsens skoro temp nie przekraczała 38C) i finał, czyli ANTYBIOTYK: jego cena 54zł z groszami których już nie pamiętam. Pani sprzedająca widząc moją wyczyszczoną receptę oraz minę wyszła z propozycją, że antybiotyk o IDENTYCZNYM składzie i dawce mają od innego producenta. Jako, że lek jest po części refundowany z NFZ, oraz jego cena rynkowa jest ogólnie rzecz biorąc tańsza dzięki czemu zapłacę za niego 9,99zł. Więc pytam się po chuj biednym ludziom wciskają recepty prawie 4x droższe? Zanim poszedłem na studia pracowałem na legalu 2 lata, więc do kurwy nędzy jakieś rabaty z tej naszej śmiesznej opieki zdrowia mnie obowiązują, nie? Tym bardziej, że z państwowej opieki zdrowotnej korzystam jedynie idąc do lekarza ogólnego. Tyle i może jeszcze więcej bym napisał jednak, czuję że się zaraz zasmarkam więc wracam do wyra, aczkolwiek już z lżejszym sercem. Nawet największemu wrogowi nie życzę takiej chujowej anginy jaka to mnie dopadła. ŚRUT!
Grypa, początek roku, cholerne firmy farmaceutyczne
2011-07-08 23:4323
53
piękny wpis, na prawdę piękny…
a nie wiesz, że po Amerykanach i zdaje się Francuzach, to Polacy są największymi pigułkożercami na świecie!!! koncerny farmaceutyczne mają więc o co walczyć i robią ludziom wodę z mózgu puszczając różne gówniane reklamy lekarstw. na na te reklamy leję sikiem prostym z czwartego piętra – gdy bierze mnie grypa czy jakieś inne przeziębienie polopiryna S (z PL oczywiście) i do wyra i mi przechodzi bez brania żadnego innego gówna!!!
Dokładnie. Firmy farmaceutyczne to najlepszy zysk na świecie. W końcu każdy choruje, a nawet oni mogą spowodować, czy uknuć jakąś epidemię (vide świnska grypa), wtedy wszyscy wpadają w zamęt. Szwecja kupiła dwa razy więcej szczepionek niż ma obywateli na tą wymyśloną przez koncerny chorobę.
A na grypę/przeziębienie? Herbata z sokiem malinowym + jakaś witamina C, może aspiryna i pod kołdrę!
Ja jednak mimo wszystko się szczepię żeby miec jakieś zabezpieczenie. Przeciez to ważne żeby się jakoś wzmocnić i potem nie rozkładać ż
Jest dokładnie tak jak napisales.
Zgadzam się z tym w 100%