Boli mnie to że nienawidzę zmian i najmniejsza zmiana powoduje że płaczę godzinami. Moja babcia przeprowadziła się ze starego osiedla, gdzie było moje dzieciństwo, i nie mogę tego znieść. Wszędzie w moim mieście gdzie były kiedyś łąki i piękne krajobrazy zbudowano biurowce i bloki, np. W miejscu gdzie chodziłam zawsze z babcią, taka piękna łąka. Juz cała zabudowana. Wszystko co miałam w dzieciństwie odeszło, tak bardzo za tym tęsknię, trudno mi się powstrzymać od płaczu na codzień. Bardzo mnie to boli.
80
29
Trzy stówki w łapę, patałachu płci odmiennej, CV w zęby i pod bramę. Zaiste u nas znajdziesz ukojenie, albowiem w naszym Łódzkim Wydziale Fabrycznym (a zwłaszcza w przyzakładowych barakach) nic się nie zmienia. Jesteśmy, z Byczywąsem, doskonali w wyciskaniu siódmych potów z naszych roboli i wyrobnic, a cała reszta jest perfekcyjna, zaś nie zmieniona, pozwala nam zaoszczędzić na kosztach (m. in. dlatego wodę do naszych przyzakładowych baraków nadal czerpiemy przy pomocy kieratu; aczkolwiek, jak przystało na współczesnych ludzi cywilizowanych, którzy nie traktują okrutnie zwierząt, do kieratu zaprzęgani wyłącznie roboli (oczywiście po szychcie i w czynie społecznym)). Reszta robolskiego życia zresztą także toczy się jak w kieracie. /Mesio
PS. A tak po prawdzie, to Pan twój rozumie, bo też cholernie nienawidzi zmian. Nawet dziś Go naszło (znów) to, że chciałby choć zobaczyć to wszystko, tamten świat (i nie ma tu na myśli zaświatów, patałachy, nie cieszcie się przedwcześnie -jeszcze Pan wasz zdąży zarobić na konserwach produkowanych z waszych zapryszczonych odwłoków…
), co było, zwłaszcza z czasów dzieciństwa Jego (zdjęć, niestety, nie posiada żadnych, nie miał aparatu), choć to były siermiężne czasy Jaruzela z octem na półkach.
Biedne, wrażliwe dziecko,ciezko będzie żyć w dzisiejszym świecie. Pozdrawiam serdecznie.
W Nowym Świecie będziesz musiał być przygotowany na zmiany. Zmiany będą częstym zjawiskiem. Jednego dnia będziesz musiał napierdalać kilofem w kamienia, a następnego dnia będziesz robił coś całkowicie odmiennego czyli kopał dziurę, a potem ją zasypywał. Jednego dnia będziesz napierdalany batem, a innego dnia kijem i to w dodatku w różne miejsca przez różnych strażników. Jednego dnia będziesz wygryzał trawę z ziemi, a innego dnia zjesz sobie jaszczurkę (jeśli upolujesz). Będą też dni podczas których nic nie będziesz jadł. Obóz przymusowej pracy, w którym będziesz jebał do końca życia zaoferuje Ci wiele zmian albo je zaakceptujesz albo zaakceptujesz konsekwencje.
Kurwa chciałabym mieć takie dylematy. Czy tylko ja mam wrażenie,że niektórzy piszą tu same duperele i nie znają pojęcia „chujnia” ?!
A w jednym kawałku leciał bit : Nie bój się zmiany na lepsze. Może warto nad tym pomyśleć. Urbanizacji miasta nie powstrzymasz, ludzie osiedlali się i będą się osiedlać a deweloperzy i firmy budowlane będą trzepać na tym kasę. ŻYCIE. Mnie na przykład boli,że jestem młoda i nie mam już ojca, nie jakieś pieprzone krajobrazy,które można podziwiać byle gdzie. A miałam mu dużo jeszcze do powiedzenia,nie może być na moim ślubie,nie pozna moich dzieci a moje dzieci jego (wybiegając w przyszłość).To jest chujnia! Od jego śmierci muszę radzić sobie sama i pomagać mamie,bo ma sporo lat. I dorosłam,zmieniłam swoje nastawienie. Już nie śmieję się tak często, nie jestem taka miła jak byłam,spoważniałam.Kiedyś wulkan energii,dziś jedyne o czym marzę każdego dnia, to żeby się wyspać. Życie,życie jest nowelą. I to chujową często.
Nie masz czym się zająć i cieszyć teraz? Za parę lat będzie Cię smucić to co umyka teraz. Nie da się żyć i zatrzymywać wszystko. W domu mojej babci mieszkają obcy ludzie. Jedzą orzechy z mojego drzewa. Smutne, ale skupić się można na tym co ważne teraz. I tym cieszyć. A tamte miejsca, często niestety i bliscy ludzie – będą w pięknych wspomnieniach.
Typowa pierdolnięta rozpieszczona przez tępawych rodziców durna pizda. Rzygać się chce.
Też tak właśnie mam. To jest jakiś koszmar. Ja już zaczynam się czuć obco w miejscu, w którym się urodziłem i żyję przez cały czas. Nie ma już prawie niczego, co mnie łączy z przeszłością. Nawet podwórka są zamienione na parkingi dla smordzących i kopcących złomów. Wszędzie ta koszmarna kostka betonowa, po której nawet nie da się pojeździć na rolkach. Kiedyś były i ławki i jakieś karuzele, piaskownice, huśtawki dla dzieci. Teraz nie ma niczego, bo przecież hujoza jedna z drugą musi mieć miejsce dla swojej furuni pod oknem. Więc po kolei wydzierali przestrzeń na parking. Warszawski brzeg Wisły po praskiej stronie, dawniej oaza spokoju. Dziś stoją tam hałaśliwe tancbudy. Kiedyś były sklepy papiernicze, księgarnie, cukiernie. Teraz wszędzie salony z telefonami, banki, pożyczki albo lumpexy i nawet nie ma po co tam wchodzić. Nawet piwa nie ma gdzie się napić, bo poznikały normalne bary, a wszędzie są jakieś hipsternie z wytatuowanym pedałem z tunelami w uszach za barem i ceny z kosmosu. Niestety, wynika z tego że człowiek nie powinien żyć dłużej niż 40-50 lat, bo wszystko tak zapierdala, że po upływie tego czasu nic nie będzie już takie samo i pojawi się uczucie zupełnego wyobcowania.
Niestety, wszystko się zmienia i nie można nic z tym zrobić, a udane, beztroskie dzieciństwo to czas za jakim się będzie tęsknić już zawsze-to taki niedościgniony wzór prawdziwego szczęścia i autentyczności. Jedyne, co można zrobić, to starać się tworzyć nowe wspaniałe chwile, a tamte wspomnienia zachować jak skarb na dnie naszego serca i czasem z nostalgią tam się zakradać…
Wzruszyła mnie twoja historia.
I feel you. To samo stało się z moim rodzinnym miasteczkiem. W miejscach gdzie spędzałam najpiękniejsze chwile swojego dzieciństwa teraz stoją gównobloki. Wszędzie gównobloki. Drzewa, łąki, wszystko trzeba zniszczyć bo gównobloki. A podobno ludzie są za biedni żeby brać kredyty mieszkaniowe. To po cholerę tyle tego gówna budować?
Doskonale Cię rozumiem, mam podobnie. W dzieciństwie razem z bratem i kolegą mieliśmy takie fajne miejsce, gdzie było około 15 drzew leszczyny ułożonych w ładnym, ścisłym szeregu. Spędziliśmy tam jedne z najlepszych chwil w dzieciństwie. Teraz zbudowali tam jebany dom…
Nie zesraj się.
Tu deweloper. Tereny, o których wspominasz, także mi przypadły do gustu. Postanowiłem tam postawić wspaniałe osiedle, w którym teraz powstają równie wspaniałe wspomnienia nowych lokatorów. Ich 4 ściany zwane dla niepoznaki apartamentem, zbudowane z pustaka zwanego dla niepoznaki cegłą ceramiczną, są teraz dla nich całym światem. I mimo iż należą do banku, cieszą nie miej niż te Twoje widoki łąk. Ty coś straciłeś, oni stracili, a zyskałem JA – deweloper Jan Pustostan oraz pan Janusz urzędnik, któremu wprowadziłem żądło do odbytu w zamian za zmianę planu zagospodarowania. Równowaga w przyrodzie musi być.
Polecam dobrego psychiatrę. Albo jakiś młotek, żeby się dobrze jebnąć w łeb…
Mam tak samo, moja babcia też wyprowadziła się na inne osiedle, w dodatku matka zostawiła mnie i tatę i smutno mi i tęsknię za przeszłością za dzieciństwem za tym jacyś byliśmy kiedyś szczęśliwi