Chciałbym napisać o jednej skłonności, moich współbraci, może wyrażając się precyzyjniej, naszego społeczeństwa. Wydaje mi się, co prawda, iż nie dotyczy to wyłącznie NASZEGO społeczeństwa, ale TU, jest szczególnie wyraziste a poza tym…TU…w Polsce, kraju husarii, kaszanki, oraz Adama Mickiewicza mieszkam, i mam przyjemność obserwować naszych pobratymców.
Mianowicie rzecz dotyczy srania, szczania i jedzenia, chociaż może raczej w odwrotnej kolejności.
Zauważyłem, że podczas dokonywania tych dwóch czynności, ludzie gromadzą się w skupiskach i następnie oddają obu tym rytuałom ze zdwojoną pasją. Jak mówił kiedyś mój przyjaciel, obie te czynności są bardzo przyjemne, nierozerwalnie związane z ludzkim istnieniem, ale….dlaczego w takim tłoku masy ludzkiej trzeba TO robić?.. Rozumiem plaże nadmorskie pięknego polskiego Bałtyku. Wokół bursztyn, parawany ( jeżeli wstałeś o 4.00 rano i wbiłeś paliki rezerwując tym samym kawałek piachu wyłącznie do swojej i twojej rodziny dyspozycji ) Zejść z plaży szkoda (zajmą miejsce, ukradną parawan) poza tym kibel stacjonarny przy plaży kosztuje (2 złote) śmierdzi w nim niemiłosiernie, oraz wszędobylskie zielone błyszczące muchy obijają się o twarz. Więc rozumiem, że zdecydowanie wchodzimy po pas w wody Bałtyku, opanowujemy drżenie łydek, potem zamaczamy majtki, wodę mamy po pas i już….udając że się rozglądamy wokół, sikamy do woli … Trochę zimno ale co tam… aha i można jeszcze dodać głośno, dla zmylenia innych wokół…”ho ho, ale zimna dzisiaj woda” (Tak jak gdyby, kiedykolwiek w Bałtyku była ciepła). Podobnie rzecz ma się z grillowaniem na plaży. Należy jedynie uważać, i tak ustawić jednorazowe korytko z podpałką aby nikogo nie poparzyć, a po 20 minutach można śmiało rozkoszować się okopconą „głogowską” z Biedronki a’la 5,99 kg.
Ale nie o plażach miałem pisać….
Miałem napisać o kiblach w Mc Donald.
Tak się składa, że jako właściciel żony i małoletniego dziecka, zmuszony jestem sporadycznie udać się w podróż. A takie niepisane prawo dziecka (mojego również), że zaraz kiedy opuści domowe pielesze, chce jeść i pić. Zatem już po 15 minutach jazdy samochodem, należy skręcić pod pięknie eksponowany totem z charakterystyczną literką „M”. Nie wiem dlaczego tam ale …taka tradycja. Zatrzymujemy się, znajdujemy miejsce parkingowe (po wysłuchaniu kilku wyzwisk od innych kierowców, parkujemy) i już wchodzimy do pomieszczenia cuchnącego jak okreśiłby to mój ś.p. dziadek – „ceresem”.
Stajemy w kolejce. Kolejka jest najczęściej bardzo długa. I ku naszemu zdziwieniu składa się nie tylko i wyłącznie z matek z dziećmi a w dużej mierze z trzydziestoletnich kolesi z wytatuowanymi łydkami, w klapkach oraz krótkich spodenkach, oraz często z rodzin 2+2 gdzie gruba 50-letnia kobieta stanowi czołówkę drużyny i głośno słowami „wezne se BIG MAC’A i mam jeszcze smaka na kawe” wszystkich wokół informuje co zamówi. Ale ok. zamówiliśmy, zapłaciliśmy, pokłóciliśmy się trochę kto pierwszy do kasy i już. Teraz, dramat…stajemy z tacą a tu usiąść nie ma gdzie. Najgorzej wygląda zajęty stolik przez gromadkę dzieci, a tata z mamą na 31 pierwszej pozycji w kolejce do zamówienia, co gwarantuje im 30 minut czekania. Ale nic to, mamy przecież siedzenia samochodu na parkingu, ale wysikać jeszcze się należy. Lecimy zatem do ubikacji ogólnej i tu zaskoczenie. Do damskiej kolejka, jakieś 12-15 kobiet kłębiących się w wąskim korytarzyku. Każda trzyma w ręku lub pod pachą pokaźnych rozmiarów sakwojaż co sugeruje że na samym oddaniu moczu rzecz się nie skończy i taniec derwisza przed lustrem musi się odbyć. Nic. Córa wytrzymać musi, sami lecimy do męskiej i…cholera wolny ..tylko pisuar i to jeden, bo obok stoi facet i sika…. Jak staniemy obok niego to będziemy musieli go trącić łokciem ponieważ odległość pomiędzy naczyniami na ścianie wynosi jakieś 10 cm. Z jedynej zamkniętej kabiny dobiega głośne „prrrrrrr!!!!” po którym następuje słyszalne doskonale zza przepierzenia, chluśnięcie półpłynnej masy o porcelanowy kołnierz sedesu. W tym momencie, musimy się przesunąć, ponieważ do męskiej toalety wchodzi ubrana w uniform kobieta i zgrabnymi ruchami ślizgającego się mopa, przeciera podłogę pomiędzy nogami sikającego na stojąco przed nami faceta.
Wychodzimy zdecydowanie na zewnątrz ściskając papierową torbę z zakupionym dobrem.
Moja przyjaciółka, która pochodzi ze wsi białostockiej mówi: „ony tylko jedzo i srajo”…
ONY
2017-03-20 21:3443
33
Nic dodać nic ująć. Piękne poprostu.
Chuj mnie boli i dwa zęby kiedy muszę się przeciskać przez babską ciżbę stojącą w kolejce do sracza. Ale nie martw się… wszak kobiety są jak socjalizm…. bohatersko zwalczają problemy które same sobie stwarzają…
chujnia niesłychana.
Idź w mase Ziom. Mam smaka na maka a miast mózgu sraka!
Ony INO jedzo i srajo
Bo na tyle jem yntelgencja pozwala.
ony czyli strażnicy nie szczędzący nowiutkiego bata i twych pleców.
Oj nie kłam łobuzie. Pamiętam że czasem Bałtyk miał 22 stopnie, a to już ciepło.
I tak miałeś dobrze bo w Zakopanem jest jedyny kibel w MD na świecie ,gdzie trzeba podejść do drzwi z paragonem za zakupione gówno inaczej nie zostaniesz tam wpuszczony.
I czego się tak się temu dziwisz, patałachu??? Przecież górale to najbardziej pazerny naród na tej planecie, zdolny, za parę groszy, do każdego wręcz skurwysyństwa na taką skalę, że nawet Jego Ekscelencja, Wieczny Prezes Byczywąs wygląda w zestawieniu z nimi na amatora. /Mesio
PS. I nie pierdolta, patałachy, z oburzeniem, za uszami Panu waszemu, że tak nie jest.
Cała rodzina Pana waszego z tamtych stron pochodzi…
Ja czyli ten co to pisał nad tobą też jestem rodowitym góralem i tam mieszkam,kapujesz ?!!!
„Ja czyli ten co to pisał nad tobą też jestem rodowitym góralem i tam mieszkam,kapujesz ?!!!”
Więc Pan twój zapyta cię ponownie, patałachu: czego się temu tak dziwisz?
/Mesio
PS. Nie ma PS-a.
Mesiu, a mówiłeś x chujni wcześniej, że zza Buga pochodzisz
„Mesiu, a mówiłeś x chujni wcześniej, że zza Buga pochodzisz”
Pan twój, patałachu, tego nigdy nie powiedział. Pan twój powiedział raz kiedyś, że jego rodzina korzenie ma rosyjskie od jakichś moskiewskich bojarów. Ale to było setki lat temu. Zaś w czasach nam bliższych całość już mieszkała w polskich górach. Jak tam trafili, Pan twój pojęcia nie ma. /Mesio
PS. PS-a niet.
Ale Paw wasz (literówka nieprzypadkowa) z jakichś przyczyn rezyduje we Włocławku. Ciekawe…
70 procent Polaków w 2016 nie przeczytało książki. Głupi naród którym steruja elity chodzą do zagranicznych sklepów kupują zagraniczne produkty i pracują w zagranicznych firmach. Potem jedzie Polak na wakacje ( pracował 30 sobót zeby go bylo stać) to musi sie wyszalec emocjonalnie.
Skończyłeś? To przeczytaj swoje wypociny i zastanów się nad sobą.
Bardzo fajna chujnia, masz dar pisania. Pozdro
Też kiedys bylem w mcdonaldzie.
Punk umiera, smród zostaje.
Śmierć samobójcom.
Tak się wciągnąłem w tę historię, aż zaPOmniałem że chujnię czytam, a nie gotowe wypracowania do matury…
Bardzo trafnie opisana rzeczywistosc. Dzieki, ubawilem sie czytajac.
No cóż… Dla mnie to jeszcze jeden odcinek z serii tekstów „Jacy to Polacy beznadziejni są”.
Zastanawiam się tylko – czemu ludzie odwiedzają miejsca, które ich drażnią?
Jeśli dziecko złapało już bakcyla Maca i bardzo prosi to kup mu w okienku i jedź dalej. Jeśli McDonald jest dla plebsu, to zatrzymaj się przy restauracji.
Jeśli za drogo to zrób w domu prowiant na drogę, siusiu w przydrożnym lasku lub na stacji benzynowej i po problemie.
Dla kogoś innego TY przekraczając próg Maca też zaliczasz się do ONYCH.
Tak jak ty mają prawo jechać na wakacje i zatrzymać się na siku. Do damskiej jest zwykle dłuższa kolejka bo kobiety nie sikają ramię w ramię tylko muszą czekać na kabinki. To chyba może zauważyć sam każdy średnio rozgarnięty człowiek.
Jeśli chodzi o „sranie, szczanie i jedzenie” – „Zauważyłem, że podczas dokonywania tych dwóch czynności, ludzie gromadzą się w skupiskach i następnie oddają obu tym rytuałom ze zdwojoną pasją.” Tak to jest na wakacjach, że ludzie idą tam, gdzie mogą coś zjeść. No i skorzystać z toalety. Tak to natura urządziła, że wszystko co żyje musi jeść, srać i szczać. Ty nie? Tak cię to mierzi u innych jak by ciebie nie dotyczyło. Polecam film „Wielkie żarcie”. Może trochę wyluzujesz.
Hmm, chętnie odpowiem.
Moim celem nie było odnoszenie się do Polaków. Jak widać w moim tekście mowa jest o Polakach ponieważ….wokół głównie Polacy i …takie polskie społeczeństwo…pewnie jak każde inne…a że wspomniałem husarię, kaszankę i Adama Mickiewicza? Wszak to nasze symbole narodowe! Pominąłem kwestie wrażliwe jak Żołnierze Wyklęci, Polska Wódka, zalewajka, polskie samochody czy kluby piłkarskie….zatem Polacy/Polska w tym wypadku determinowani są moim miejscem urodzenia….
Co do odwiedzania miejsc, które drażnią….nie, MD, nie drażni….może śmieszy bardziej ….a czy MD jest dla plebsu…raczej tak, jest. Co do propozycji skorzystania z „okienka” MD, jest to przednia myśl, natomiast nie mogę wyobrazić sobie możliwości wysikania się prosto w okienko….Przecież tu jednym z wiodącyh watków jest temat wypróżnienia się w godnych warunkach. Co do zatrzymania się w restauracji to drogi Czytelniku mojego tekstu chyba dawno nie podróżowałeś po naszej Polskiej Krainie. Na trasach może i widoczny jest KEBAB, gdzie spożyć można znakomite danie kuchni arabskiej (polecam ten z kiszoną kapustą!) ale restauracji które posiadają wachlarz gwiazdek „Michelin” to nie widziałem……a co do siusiu w przydrożnym lasku..no właśnie…i tu wychodzi ten problem..a dlaczego lasek ma być do siusiania? Lasek jest do spacerów, zbierania grzybów, jagód i oglądania życia mrówek… A tak reprezentując Drogi Czytelniku twój tok rozumowania to w przydrożnym lasku co najwyżej można wdepnąć w gówno. No tak…
Z laskiem masz rację, ale toalety na stacjach benzynowych w ostatnich latach są Ok.
A nie przyszło ci do tego pustego łba, że może lepiej wziąć dzieciom na drogę kanapki czy owoce przygotowane w domu? A może ta „pani”, której właścicielem się mienisz (czy aby na pewno masz 100% udziałów?), ma za długie, albo świeżo pomalowane pazury i nie będzie robić kanapek? Szczanie? W lecie jest zawsze jakiś las po drodze, ostatecznie stacja benzynowa, gdzie kolejki krótsze i można oszamać niezapomnianego hot doga z sosem 1000 wysp…
Witam..no właśnie. Dlatego nigdy nie wyjadę z Polski. Tu przynajmniej zawsze można w lesie wdepnąć w kał mojego wiernego czytelnika zasłonięty dla niepoznaki chusteczką higieniczną z Biedronki….
Co to z pierdolenie, weź znajdź najbliższą ścianę i pierdolnij w nią z baśki.
Gościu, rozumiem że pierwszy raz pojechałeś nad morze a przy okazji jadłeś w MCD ale nie podniecaj się tak bo ci żyłka strzeli.