Od dłuższego czasu przeżywałem stan, który był tematem niejednej już chujni. Chodzi o coś w rodzaju marazmu, apatii, poczucia, że życie przecieka przez palce, a wszyscy dookoła mają lepiej. Nie wiem, z czego wynikało to w przypadku innych Chujan, ale w moim – bynajmniej nie z lenistwa czy braku motywacji. Chęci i pomysłów nigdy mi nie brakowało, ale dziwnym trafem wszystko kończyło się na planowaniu i niemożności oderwania się od głównego centrum analiz, czyli internetu. Problem narastał, a ja miałem coraz większe wyrzuty sumienia, bo konkretnych rezultatów na gruncie różnych działań wciąż brakowało. W końcu stwierdziłem, że skoro już nie wykorzystuję czasu w pełni efektywnie, to stracę go jeszcze trochę, żeby dokładnie zdiagnozować problem i znaleźć jakieś jego rozwiązanie. Sporo się naczytałem, sięgnąłem do różnych opracowań psychologicznych i wielu artykułów w sieci. W końcu trafiłem na jeden tekst, który może odkryciem Ameryki nie był, ale wprost odpowiedział na moje pytanie.
Z pozoru banalny artykuł zwrócił moją uwagę na fakt, że źródłem problemu jest nasze przyzwyczajenie do pracy z komputerem. Nie chodzi tu bynajmniej o samo uzależnienie od sieci – to jest odrębny problem – ale o sam mechanizm, wedle którego funkcjonujemy, będąc w świecie wirtualnym. Praktyka znana chyba każdemu. Teoretycznie pracuje się (ściślej: SIEDZI SIĘ w pracy), a na pasku otwarty word, excel, jakiś komunikator i internet z kilkunastoma zakładkami. W tym samym czasie piszemy raport z ostatniego zebrania, w tabeli podsumowujemy wydatki za zeszły miesiąc, pytamy znajomych, o czym mowa jest na odbywającym się wykładzie, w internecie sprawdzamy, co tym razem palnął Petru w Sejmie, jakie samochody od bezdomnego dostał Rydzyk i czy swastyka na torcie w Wodzisławiu była z prince polo mini czy z pryncypałek, potem zwiedzamy sobie Lublin przez googlemaps, szukamy informacji, czy PolskiBus ma znowu przystanek w Olsztynie, gramy w karty z gościem z północnej Alzacji i komentujemy ostatni mecz Bayernu w Bundeslidze.
Przez to wszystko mamy poczucie, że w tym samym czasie jesteśmy w swoim gabinecie, pilnie notujemy na wykładzie w audytorium, spacerujemy po Lublinie, przysłuchujemy się konferencji w Sejmie, za bramką na Allianz Arenie i przy stoliku karcianym w Strasburgu.
Następnie pod wpływem informacyjnego tsunami wyłączamy komputer i przystępujemy do pracy – dajmy na to – do lekcji języka obcego. Nagle doznajemy szoku, a wszystko zwalnia. Jak to? Mamy siedzieć nad jednym tylko podręcznikiem do hiszpańskiego, kiedy na rynku dostępnych są ich setki? Dlaczego w danym momencie uczyć się akurat mowy zależnej, skoro jest mnóstwo innych zagadnień? A tak w ogóle, to dlaczego hiszpański? Przecież w Norwegii mówi się po norwesku. Lepiej to jeszcze przemyśleć, a najlepszych pomysłów – wiadomo – dostarcza internet. Sprawdźmy więc, co mówi.
Co? Petru nie przewodniczy już własnej partii? Ale jak to? Kto to w ogóle jest ten nowy? A nie, to kobieta.
I tym sposobem część nas z czterech ścian pokoju wymyka się na konferencję prasową, błędne koło się zamyka, a my znowu mamy poczucie wykonywania kilku zadań jednocześnie i bycia w paru miejscach na raz. Po kolejnej próbie powrotu do świata realnego dociera do nas smutny fakt, że być można tylko w jednym miejscu i – co do zasady – zajmować się tylko jedną konkretną czynnością.
Do jakich wniosków prowadzą te przydługie już wynurzenia? Otóż przyzwyczajeni do życia w świecie wirtualnym mamy miliony opcji. Wszystkiego jest pełno i na każdy temat. Otwieramy więc 40 kart w przeglądarce i przeglądamy kilkadziesiąt podobnych artykułów, nie wczytując się w żaden. Taki sam mechanizm funkcjonowania staramy się potem przełożyć na rzeczywistość. Tymczasem okazuje się, że im więcej jest możliwości do wyboru, tym trudniej jest nam się zdecydować na którąś z nich. Chodzi przecież o nasze życie – najważniejsze, co mamy. Trudno przewidzieć, czy akurat wybrany scenariusz okaże się opłacalny. Czy to wybór studiów czy życiowego partnera –
zawsze wiąże się z niepewnością i ryzykiem. Niechętnie postrzegamy więc te decyzje jako ostateczne, zostawiając sobie margines błędy. Jesteśmy przecież przeświadczeni, że dostępnych jest wiele alternatywnych opcji.
To prowadzi do ciągłego myślenia o tym, co by było gdyby. Nawet po podjęciu decyzji nie przestajemy się zastanawiać nad tym, jak byłoby, gdybyśmy zdecydowali się na inną opcję. Boimy się, że nasze wybory mogą doprowadzić do sytuacji, w której nie zostaną nam już żadne inne scenariusze. Z obawy, że coś nas w życiu omija, staramy się nie omijać niczego. Próbujemy zmieścić w naszym życiu wszystko, co teoretycznie może się w nim kiedyś przydać.
Kończąc: recepta? Równie banalna jak przyczyna. Dać sobie zawsze chwilę do namysłu, po czym bezwarunkowo przystąpić do realizacji wybranej opcji. Nawet jeśli w praktyce okaże się najgorszą z możliwych, lepiej zrobić cokolwiek niż zastanawiać się w nieskończoność.
Nawet jeśli lepszym pomysłem od pisania tej chujni było odkurzenie w tym czasie pokoju albo krótki spacer z psem, to cieszę się, że napisałem ją zamiast zastanawiać się nad możliwymi wariantami. Pozdrawiam
Dzięki, od jakiegoś czasu właśnie to co opisałeś mnie niepokoiło. Zastosuje się do tego !
Też się ciesze, że napisałeś te chujnie. Pozdrawiam.
No patrz kurwa a ja siedzę i czytam twoją jebaną chujnie i mam tylko otwartą zakładkę twojej chujni. Ciekawe co? Może kurwa skup się na robocie zamiast się opierdalać? Masz chyba kłopot z koncetntracją. To twój problem nie całego świata
Pumpiażu twuj problem lerzy w tym rze zajmójesz siem pierdołami a nie biznesem jak ja.
Jestem pierdolonym 19letnim szczylem i zarabiam 3koła miesięcznie za prowadzenie jebanego kanału na jutjube a ty zapierdalaj w tej robocie polaku robaku biedaku ty. Błędy ortograficzne to tylko celowe wyrazy pogardy dla takich jak wy polaków robaków biedaków.
Trochę pokory, zasmarkana spierdolino! Ot, wyskoczył z koziej dupy biznesmen zasrany. Zapomniałeś napisać że jesteś „finansistom”.
#grammarnazi
Kanał to jest to, co Ty na tym „Jutjubie” odwalasz, idioto.
Widzę, że znalazł Pan już rozwiązanie i gratuluję. Trzymam kciuki, aby udało się Panu tealizować postanowienie. Każda decyzja zamyka jakieś opcje, lecz otwiera kolejne. Brak decyzji to również decyzja – warto o tym pamiętać! Jebał cię pies.
A ja mam pytanie z innej beczki, dlaczego komuś przeszkadza, że ktoś je gruszke i z tego powodu musi opisac to w intenecie bo by go inaczej cos trafiło lub pokreciło. Jakim trzeba byc burakiem albo niedorobionym? Niektórzy to sie powinni leczyć bo to jest nienormalne, co za kretynki
Tępy muł
Daj linka do tego tekstu. Z chęcią przeczytam.
TL TR.
Inteligentna chujnia
Coś w tym twoim pisaniu jest . Taka inspirująca ta chujnia ,faktycznie mam podobnie z tymi decyzjami. Fajne przemyślenia.
Dzięki, bardzo mądre. Zaczynam stosować. Jak się w końcu na to zdecyduje…
Chujnia na poziomie.