Chyba straciłem kumpla

Jestem kurwa wściekły na siebie, bo chyba zjebałem znajomość z kumplem. Nie jest jakoś wysoko na liście (nawet poza pierwszą dziesiątką) dobrych znajomych, ale mimo wszystko kumpel. Poszło praktycznie o jego dziewczyne, akurat muszę powiedzieć, że to on zawalił sprawę i dziewczyna chciała od niego odejść. W tym momencie pojawiłem się ja. Zauważyłem, że cos nie halo miedzy nimi i im dalej w las tym z jego dziewczyną spędzałem więcej czasu. Świetnie się rozmawiało, nawet poszliśmy pod jego niewiedzą na wspólny spacer wieczorową porą. Pomyslałem sobie „a chuj co mam do stracenia, fajna dziewczyna moze coś z tego wyjdzie”. Niepisany męski kodeks mówi, że powinni mi łapy upierdolić za przystawianie sie do dziewczyny kolegi, ale choćbym kurwa nie wiem jak sie powstrzymywał to natury nie oszukam. Dobra, a koncząc sprawę to wyszedł taki numer, że doszło do sytuacji kiedy z tą dziewczyną się całowałem, myślałem że jest moja, a co wyszło z tego? Gówno „bądź moim przyjacielem”. Kurwa jego psia mać! Śrut jak sam skurwysyn! Kolega wkurwiony, bo dziewczyna odeszła od niego, a ja wkurwiony na siebie, bo straciłem kumpla. Owa dziewczyna wyszła z tego cało, bo żaden z nas nawet nie ma ochoty aby jej powiedzieć co o niej kurwa sądzimy. Śrut!

53
110