Jakoś tak na półmetku studenckich wakacji zacząłem rozmyślać ostatnio o studiach, studentach, o tym, jak wygląda to moje życie w „najlepszym okresie w życiu”. W październiku zacznę trzeci rok i na myśl o tym szlag mnie trafia. Nie chodzi o sam kierunek studiów, chodzi o studentów. Pamiętam pierwszy dzień na uczelni dwa lata temu. Już wtedy zaczęła się moja chujnia, która zaczęła wzrastać wprost proporcjonalnie do ilości dni spędzonych na uniwersytecie. Nikt nikogo nie znał i wszyscy chcieli się poznać, integrować itp. itd. Wszyscy oprócz mnie. Zawsze byłem samotnikiem, nie lubiłem poznawać nowych ludzi a już nie znosiłem wprost pijackich imprez a do tego się miała sprowadzać ta integracja. Mówiąc wprost ? olałem to całe towarzystwo, ich integracje, fraternizowanie się, całą tę atmosferę „braci studenckiej”. I liczyłem, że oni potaktują mnie tak samo ? zaczną mnie traktować jak powietrze. Parę razy zapraszali mnie na te swoje integracje, imprezy, ja im zawsze uprzejmie odmawiałem, siedziałem cicho na ławce, do nikogo się nie odzywałem, słowem, w niczym nikomu nie zawadzałem. Spotkały mnie za to na początku ironiczne uśmiechy, obgadywanie za plecami a potem istne delegacje do mnie z pretensjami że ja jakiś dziwny jestem, do nikogo się nie odzywam, nie chcę się „integrować”. Myślałem że po pierwszym roku im przejdzie ale przeliczyłem się. Na drugim było tak samo. W końcu się zdenerwowałem i powiedziałem im, żeby dali mi spokój, bo charakter mam jaki mam, nie szukam znajomych, przyjaciół, lubię samotność, nie interesują mnie pijackie imprezy. Na skutek tego poziom obrabiania mi tyłka wzrósł jeszcze bardziej, zrobiono ze mnie kogoś, kto powinien siedzieć w zakładzie psychiatrycznym a nie na uczelni, tylko dlatego, że się „nie chcę integrować”. Do cholery, czy nie mogą traktować mnie jak powietrza? Co ja im zrobiłem, że mnie tak traktują? Mam ich na siłę polubić, na siłę wlewać sobie wódkę do gardła, na siłę śmiać się razem z nimi? Nie wiem, czy tylko na Pomorzu, w Gdańsku niektórzy ludzie są tak pojebani? A wiecie kto w tym wszystkim przoduje? Dziewczyny (to 3/4 roku), a raczej podłe suki. Nie wiem, może im psuję obraz idyllicznego studenckiego życia gdzie każdy jest szczęśliwy i gdzie każdy każdego lubi? Mam ich w dupie, nie będę się zmieniał dla nich zmieniał.
No nic, nawet wRZechświat tu już nie pomoże.
I jeszcze to… Chujnia już nawet w szczegółach. Muszę odespać, bo już w tej chwili w żadnym języku który znam nie mówię poprawnie. A gdzie moja bravoporada?
zx
nic nie zrozumiałem z tego
Kochana, olej to!
facetów-cud-ideałów po świecie na pęczki :p
A, jeśli nie kochasz tego jego przyjaciela, to się z nim nie wiąż! Bo po co masz sobie psuć życie?
Pozdrawiam,
Bravo-autorka-pierwszego-komentarza :p
Bo w komentarzu wyraźnie jest napisane, że ewidentnie już dobra polski nie mówić.
haha faceta idealnego? a skąd ta pewność, nie ma ideałów i każdy kiedyś odkrywa wszystkie karty, po czym staje się nudny i czar pryska, tego kwiatu to pół światu, no, może facetów teoretycznie trochę mniej niż pół