Jeszcze za łebka w szkole słyszałem, że alkoholizm to choroba społeczna i nigdy nie rozumiałem tego określenia. Aż do czasu kiedy wraz ze świeżo upieczoną żonką kupiliśmy wspaniałe własne M, we wspaniałym, prawie nowym „apartamentowcu”. Już chuj tam, nie będę się rozwodził nad chujowością tych apartamentowców, które poza wyglądem zewnętrznym i układem nie różnią się niczym od prlowskich bloków. Chodzi o sąsiada zza ściany, który chleje na potęgę. Ludzie do chuja wacława to jest jawny koszmar, cały dzień ładuje browary albo wódę, aby wieczorem osiągnąć apogeum najebania, wówczas się zaczyna. Pokrzykiwania do swojej matki która chleje wraz z nim, telewizor na ful, śpiewy, kłótnie, wywiska! I tak do późnej nocy. Rozmawiałem, krzyczałem, groziłem, wzywałem SM i policję. Noż kurwa nic się z tym nie da zrobić, nasze Państwo jest oczywiście bezsilne a z mandatów które mu wystawiają się facet śmieje, mówi że i tak nie zapłaci. Reszta sąsiadów to miękkie faje, sami narzekają na typa ale się boją mu iść zwrócić nawet uwagę, tylko do mnie mówią ciągle, że „dobrze że Pan poszedł. Dobrześ pan mu powiedział. Dobrze żeś pan policję wezwał”. Wszystko super tylko że w opinii tego sąsiada to nie on jest popierdolony tylko JA! Bo przecież nikomu jego wrzaski nie przeszkadzają, tylko wiecznie ja przychodzę i się pieklę. I co tu zrobić drodzy chujanie? Dodam, że wyprowadzka nie bardzo wchodzi w grę. Jeden kredyt na karku, na drugi mnie nie stać. Mogę sprzedać mieszkanie w chuj ale ucieczka to nie rozwiązanie, poza tym zanim znajdę nowe to musiałbym gdzieś mieszkać a nie mam gdzie… Chujnia, chujnie i śrut do potęgi. Dostanę nerwicy niedługo.
Współuzależnienie
2012-12-07 22:3476
65
Rób ro9zpierduchę,żeby nie było gościa w bloku który spi. Napierdalaj po rurach, po poreczy balkonowej, kurwa wszędzie. jak syf ma być to przez duże es. Niech gliny przyjadą wtedy chuj im w dupska bezsilne, jak nic nie mogą niech spierdalają. sąsady albo się przyłączą albo chuj z nimi. wiem, kurwa co to za koszmar.
a wycieczka do spółdzielni/wspólnoty mieszkaniowej ?
jest tam chyba w regulaminie jakiś zapis o zakłócaniu spokoju innych lokatorów ?
Bynajmniej mój kolega dostał oficjalne ostrzeżenie listem poleconym ze spółdzielni za napierdalanie muzą.
No tak bo normalność w tym kraju staje się nie normalna. Dla żula Ty jesteś problemem. A sąsiedzi jak wszędzie to pizdeczki które tylko patrzą ale dzioba nie otworzą bo się boją. Założę się, że jeszcze przed nim nie jeden Ci dupę obrobi opowiadając jak to Ty się czepiasz. Mieszkam w podobnym syfie menele czasami drą się po nocach ale żadna pizdeczka nie zadzwoni bo przecież się boją. A potem patrze jak pizdeczki latają jak mrówki z nocnej zmiany bojąc się własnego cienia. A wystarczy po prostu definitywnie niszczyć patologię, meneli, żuli oraz panoszących się gimbusów z piwskiem w łapach. A swoją drogą to jakiś żul z wyższych sfer skoro stać go na apartamentowiec.
zacznij chlać razem z nim
będzie fajnie
metanol
@2 Kurwa idioto „bynajmniej” nie znaczy „przynajmniej”
Gdybyś przed zakupem zrobił rozeznanie i wywiad nie byłoby cię tam teraz i tej chujni też by nie było. Kupiłeś kota w worku zwracając uwagę tylko na mieszkanie olewając tak ważną sprawę jak sąsiedzi i ich poznanie. Nie można zakładać, że wszyscy są super, przestrzegają ciszy nocnej i idą spać po dobranocce. Tym bardziej, że ściany nie tłumią hałasu. Niestety pakując się do klocka stajesz się jednym z lokatorów i w tym momencie jesteś skazany na bydło i jego fanaberie. Że nic z tym się nie da zrobić o tym nie musisz nikogo przekonywać. Hołota ma w tym kraju wyjątkową taryfę ulgową.
do chuja wacława
Ja mam meline przez ścianę ale nie chleja tam tylko kupują ale potrafią naszczać na klatce.
Tu autor. @3 – jak się wprowadzałem to mieszkała sama matka, po roku pojawił się on. Nie wiem gdzie był, co robił. Wiem że ma córkę która raz na jakiś czas jest przywożona przez chyba jego ex na weekend i wtedy to jedyny czas kiedy wiem że będzie spokojnie bo przy córze się chamuje. @7 – niestety, w moim mieście sama działka pod domek to 50-70% ceny mieszkania w klocku, a wieś na razie nie wchodzi w grę. Nie stać mnie na nic innego. Nie zakładam że wszyscy są super, wręcz przeciwnie. Jakkolwiek, w poprzednich miejscach zamieszkania w kraju i za granicą nie miałem takiego problemu. Owszem, od wielkiego dzwonu wszędzie są nocne awantury czy jakaś większa imprezka się zdarzy, ale jak to jest codzień lub co drugi dzień to już przesada…
Istnieje cos takiego jak Komisja ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
wpisz w googla ta nazwe, plus miejscowosc w ktorej mieszkasz. Najlepiej znajdz nr tel i tam Ci dokladnie powiedza co masz robic. Jako sasiad mozesz spokojnie takiego delikwenta zglosic. Nie bede sie tutaj rozpisywac na ten temat wszystkiego sie dowiesz jak zadzwonisz.Wniosek do pobrania jest w necie.Powodzenia
A zajebac mu w pape to taki wielki problem ?
Kocham @6. i „za napierdalanie muzą „tez mnie powaliło na kolana
Przechodziłem przez to samo. Jako jedyny „odważny” sąsiad bo inni gadali za plecami a jak trzeba było coś zrobić to woleli zaszyć sie w pieleszach czterech ścian. Przez rok nie pomogły rozmowy, policja, SM, i wszelkie prawne drogi. Podpłaciłem chłopakom z osiedla, złamali mu obie ręce i nogi i powiedzieli, że jak jeszcze raz zrobi afere po pijaku to go zabiją. Wyprowadził się po zrośnięciu kończyn. Pozdrawiam