Chujnia nowego roku

Większość osób pierdoli, jak to dobrze, że już się skończył ten stary rok… a właśnie, że gówno, dupa, cycki!
Nienawidzę noworocznego okresu. W ogóle tej pierwszej połowy roku, bo od czerwca to już jakoś leci, zaczyna się robić ciepło, wakacje, urlopy, później przedświąteczny i następnie świąteczny klimat, na koniec impreza sylwestrowa i… nadchodzi CHUJNIA.
Nie dość, że na dworze przez najbliższe kilka miesięcy będzie zimno jak – nie przymierzając – w piździe (tyle, że już bez tej kolorowej, pełnej świecidełek otoczki, która jakoś łagodzi niską temperaturę), to jeszcze zbliża się koniec semestru, egzaminy, trzeba wracać do problemów życia codziennego, leczy się człowiek z tego całego poświąteczno-sylwestrowego kaca (również moralnego), rozmyśla nad tym jak chujowy był poprzedni rok i jak chujowszy może być kolejny… Myśli się co by tu w tej nudnej egzystencji zmienić, że fajnie by było mieć przy sobie prawdziwą miłość życia, taką jak to się mówi 'i do ruchania i do śpiewania’, że przydałoby się więcej forsy, lepsza praca… I wszystko przez to, że zaczyna się nowy rok.
Jest jeden pozytyw 2015 roku – że będzie lepszy od 2016 i tak dalej! Pozdrowienia dla wszystkich, którzy też przechodzą noworoczną chandrę 🙂 //JRDN

54
41