Też tak macie że po rozwiązaniu dowolnego problemu życiowego natychmiast po jego rozwiązaniu generuje się nowy zazwyczaj z nim związany? Jak tak macie to pozdrawiam i jednocześnie wiem jak to jest. Od mało istotnych problemów niby łatwych do rozwiązania po te wymagające czasem nawet odbierające smak życia. Jak bym do tego nie podszedł nieistotne od jakiej strony nigdy nie potrafie rozwiązać problemu na dobre a zawsze generuje nowe konsekwencje. Wiem że zapewne zostanie to uznana za jakieś pierdolenie ale tak też jest i nie ma co tego wybielać. Dla przykładu jak się wylecze z jakiejś dolegliwości to po czasie zazwyczaj na dniach coś nowego się do mnie przypierdala. Albo jak wydam na coś pieniądze to okazuje się że coś innego się zjebało i było wydać na to coś. Może nie jestem zbyt konkretny ale taka jest moja chujnia. Najgorsze w tym jest że taki idiota śmieć czasem zwyrodnialec idzie przez życie niesiony przez wiatr a mi kurwa znowu piasek po gałach. Bóg musi być zwariowanym gościem albo skurwielem na miare Hitlera. Na starcie jesteśmy skreśleni bo nie mamy jakiegoś kodu genetycznego czy wrodzony pech. Ale to już wykracza poza temat tej chujni i jak admin pozwoli dodam jeszcze inne przemyślenia. Tak że wielki chuj z wami chujanie i śrut. Do nastepnego.
Jebana reakcja łańcuchowa
2017-10-12 00:2139
3
He he . Czarne serie. Stary, wiem o czym nawijasz
A ja się nie poddam i stwórca może mnie cmoknąć w dupę.
Z deszczu pod rynnę, nie wzięło się to z nikąd.
PO prostu miłościwy Pan Bóg dał ci takie życie bucu. Nie bluźnij Panu bogu. Bóg ma plan.
Mnie też to zastanawia że miłościwy sprawiedliwy „bóg” co/ktokolwiek to jest jednym daje wszystko a drugim po łbie. W takich Indiach to przynajmniej reinkarnacja, karma i jak sobie nagrabisz w poprzednich wcieleniach to w tym żyjesz jak śmieć, biedak, gówno a tu rodzisz sie w biednej rodzinie i nie masz startu do bananów urodzonych w bogatej rodzinie.Jedni mają od losu wszystko z biegu a drudzy pracują, starają sie i mają ciągle pod góre i piachem po ryju. I nie wiesz dlaczego tak jest co zrobiłeś złego bo nic nie pamiętasz. I co? Ten dobry bóg ma jakieś kaprysy i sobie jednego robi bogatym szczęściarzem a drugiego biednym pechowcem Więc gdzie tu sprawiedliwość miłościwego tatusia? Ja dziękuje za taką opieke bozi i jego dobroć. Jeszcze te powiedzonka. Bóg ma taki plan, bóg jak kocha to doświadcza, cierpienie jest zamiarem boga………..
Nie sadzisz ze gdy istnieje reinkarnacja to ona obowiązuje wszystkich ludzi? Nie tylko tych w Indiach? A jeżeli nie, to nie obowiązuje nigdzie?
Według waszej wiary im bardziej cierpisz tym jesteś lepszy. Może zostaniesz świętym jak Cię ukamienują xd
Jak się mawia karma to dziwka a buk łaskawy. Celowa błędna pisownia by uniżyć temu frajerstwu.
No tak. Można szukać usprawiedliwienia, że Bóg niedobry, że rodzice za biedni i jeszcze pewnie wiele innych. Można też spróbować zmienić nastawienie do życia, do siebie. Zweryfikować swoje cele i sposób dążenia do ich spełnienia. Można np. w piątek 13stego nerwowo rozglądać się co mi się dziś złego przydarzy i truć innym „Ło, jeżu! Dziś 13 i piątek do tego!” albo żyć jak co dzień. Można iść ulicą, naciągnąć kaptur, ręce w kieszeni i mamrocząc mantrę „Wkurw, kurwa, wkurw…” sunąć jak taran przed siebie „bo życie to walka” i rozedrzeć się „jak leziesz, kurwa!…” kiedy wpadniesz na kogoś za zakrętem. Można też odsunąć od siebie dołujące myśli i idąc cieszyć się np. fajną pogodą, a kiedy za zakrętem wpadniesz na kogoś, powiesz „O, sorki…” może się okazać, że właśnie poznałeś/łaś kogoś bardzo ważnego w Twoim dalszym życiu. Może to brzmi infantylnie, możecie sobie drwić i kpić. Mówię z własnego doświadczenia. Pochodzę z biednej rodziny, u Boga chyba specjalnych względów nie mam bo moja wiara taka raczej chwiejna jest. Nie raz było pod górkę, ale wierzę w życie, w sens istnienia, w to, że warto marzyć, i że marzenia się spełniają. Niektóre. Na szczęście, nie wszystkie. Zauważcie sami, że w życiu często lepiej wychodzi tym mniej sfrustrowanym, bardziej otwartym i „wyluzowanym”. Na zachodzie dawno to zauważyli i taki styl bycia stał się u nich manierą, ale to często sztuczne jest i to się czuje. Chodzi o to, żeby dogadać się ze sobą, nabrać wiary w siebie, trochę radości i ciekawości życia, chęć bycia też dla innych i okazuje się, że pojawiają się okazje, możliwości niedostępne dla wiecznie wkurwionych, zamkniętych w sobie, odpychających ludzi.
Wierzę, że poza sytuacjami – ciężka choroba, wojna – można w dużym stopniu mieć wpływ na swoje życie.
Najczęściej jak wpadniesz na kogoś za rogiem i powiesz „o, sorki…” to akurat ten drugi typ jest w bluzie z kapturem, a pod nosem mamrocze mantrę „wkurw, wkurw, wkurw…”… i jeśli akurat nie dostaniesz w ryj, to usłyszysz zapewne: „jak leziesz, kurwa…!”
To było wredne!!!
Pomyślę wtedy: „Ufff… życie jest piękne. Nie dał po ryju.”
I zwolnię przed następnym rogiem. Może nawet wpierw ostrożnie zza niego wyjrzę