Problem z dziewczyną na tle religijnym i kwestia tolerancji

Jestem z jedną dziewczyną parę lat. Żeby nie było – były perypetie, ale bardzo krótkotrwałe i można śmiało powiedzieć że jesteśmy ponad 4 lata. Jesteśmy bardzo zgrani, pasujemy do siebie, wspaniale się uzupełniamy jest jednak jeden temat, na który porozmawiać nie możemy.
Ja z punktu teistycznego patrząc – ateisa, ona – katoliczka.
Trzeba przytoczyć na początku sprawę tolerancji bowiem jestem tolerancyjny. Nie mówię katolikom co mają robić, mam wyjebane czy chodzą do kościoła, czy wierzą, ogólnie mnie to jebie. Nie ubliżam moherowym beretom, kiwającym się w kierunku kościoła przy -10stC stopniach o godzinie 7:00. Osobom, które w innych okolicznościach zabijają wzrokiem ludzi w autobusach gdy muszą stać.
Problem jest taki – to katolicy ubliżają mi, mieszkam w wschodnio-południowej części polski gdzie sekta katolicka jest bardzo silnie zwarta i ciągle słyszę ataki na moje poglądy. Kurwa mać, byłem wierzący, byłem jebanym ministrantem, widziałem jak to wszystko chujowo gra w wielkiej maszynie kościoła, chciałem się wypisać to się nie da, chodź nie zapisałem się tam z własnego wyboru tylko zapisano (!!!) mnie gdy byłem jeszcze nieświadomym dzieckiem. Sekta jak chuj, ale nawiązując do tematu tolerancji – tak aby można było podtrzymać główne meritum mojej wypowiedzi. Tolerować kogoś to inaczej mówiąc – mieć wyjebane na czyjeś poglądy i zachowania. Inaczej mówiąc ja muszę tolerować wierzących i ładnie się wyrażać w stosunku do nich w tej sprawie. Niestety – dużo „wierzących” wyraża się o mnie z powodu mojego „nie wierzenia” w sposób, który można podciągnąć pod paragrafy. Reasumując – ludzi żądający tolerancji, tolerancyjnością za skurwysyna się nie wykazują. Tak więc mamy tu EGOIZM katoli.
Wracając do głównego wątku – w podobny sposób lecz może bez ubliżania występuje w naszym (moim i mojej dziewczyny) związku. Ja mam tolerować jej zachowania i wierzenia ale gdy wyrażę się źle o religii to wali coś na kształt „focha” z wkurwieniem. Tzn. aby naprawić coś muszę pozbyć się własnego zdania tak?
Co ważniejsze – znam więcej takich przypadków. Rozumowanie kobiety zazwyczaj w tym przypadku sprowadza się do tego równania: obrażasz boga = obrażasz mnie.
Pomimo tego, że uważam swoją dziewczyną za osobę nieegoistyczną to z kolei jeśli chodzi o kwestię religijną – jest ona zatwardziałą egoistką.
Mówi mi, że jedzie na jakieś religijne spotkanie na 3 dni. Ok, nie mam nic przeciwko, niech jedzie jak ją to interesuje. Szanuje jej zdanie tudzież toleruje. A gdybym powiedział chodź jedno słowo nie tak – obrazi się. Nie mogę mieć swojego zdania.
Tak kiedyś myślałem, że religia pomaga fortyfikować związki… może i pomaga ale nie w przypadku kiedy jedna z osób jest niewierząca, w takim przypadku religia mówi – wypierdalaj bluźnierczy satanisto.
Poziom chujni może nie wydaje się zbyt duży, ale ważą się tu losy mojego związku.

86
76

Komentarze do "Problem z dziewczyną na tle religijnym i kwestia tolerancji"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Przeciętna umiarkowana chujnia, mogło być gorzej…
    ps – a ślub oczywiście kościelny? 😛

    0

    0
    Odpowiedz
  3. Rzuć ją. Ona czuje się lepsza od ciebie i gardzi twoim podejściem do spraw religii tylko stara się to ukrywać. To nie jest tak że tą konkretną kwestię można oddzielić od reszty życiowych spraw grubą kreską i będziecie żyli w super zgodzie. Temat religii jest zawsze aktualny i sukcesywnie będzie się przeplatał przez wasze życie aż do usranej śmierci. W przeróżnych okolicznościach. Będzie was dzielił i wywoływał konflikty. Załóżmy że mieszkacie razem. Przyjdą jej znajomi (prawdopodobnie również gorliwi katolicy). Jak sobie wyobrażasz takie spotkania? będziesz się sztucznie uśmiechał? znosił fanaberie dziewczyny dla podtrzymania atmosfery? za każdym razem opuszczał mieszkanie? udawał że cię nie ma? Niestety, ale nie unikniesz gorszego traktowania i wykluczenia. Poza tym dochodzą kwestie świąt. Skoro ona jest taka gorliwa to pewnie ściągnie do mieszkania choinkę, świecidełka, święte obrazy a ty na czas świąt będziesz musiał wypierdalać z domu chyba, że lubisz śpiewać kolędy, oglądać kevin sam w domu i dzielić się opłatkiem czy jajkiem. No chyba, że ona wyjedzie na święta do rodziny. Tylko, że wtedy zostaniesz sam jak palec i będziesz walił w kocioł na smutno. Kolejna kwestia – dzieci. Gdyby wam się kiedyś przydarzyły to w jakiej wierze zamierzacie je wychować skoro ta kwestia tak bardzo was dzieli i kompromis jest niemożliwy? Znając życie żoneczka będzie je wychowywać zgodnie z katolicką tradycją. Zostaną ochrzczone i bierzmowane a ciebie będzie szlag trafiał. Bo nie łudź się, że będzie inaczej. Jak ty nie ustąpisz to ona z tobą zerwie bo fanatyk nie znosi sprzeciwu ani kompromisu. Ten związek to tykająca bomba i tylko od ciebie oraz twojej tolerancji zależy ile będzie to trwało.

    2

    0
    Odpowiedz
  4. Wróci ze spotkania z brzuchem. Tak to widzę.

    2

    0
    Odpowiedz
  5. autorz chujni: skoro nazywasz kościół sektą, to jednak nie jesteś taki tolerancyjny. Rodzice zapisali Cię do kościoła, bo w Polsce rodzice mają prawo do wychowania swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami i światopoglądem.

    Wyobrażam sobie jak możesz być traktowany przez niektórych katolików, szczególnie jeśli mieszkasz w mniejszej miejscowości. Choć wg. mnie źle robisz nie wierząc, to masz przynajmniej rozum, a oni mogą Ci tego zazdrościć.

    Wiem że to jest trudne, i z babami czasem ciężko jest sie dogadać, ale spróbuj w 100% wyeliminować wątek religii z Waszego związku. Chyba że w planach macie ślub, to masz mordo pozamiatane, bo jak nie zgodzisz sie na kościelny to nawet jak ona to zdzierży, to jej rodzina będzie to pamiętać to usranej śmierci.

    Nikt za Ciebie tu decyzji nie podejmie, to Twoje życie, rób co chcesz.

    1

    1
    Odpowiedz
  6. Jeżeli chcesz być z tą dziewczyną, to musisz zaakceptować ją z całym pakietem jej przekonań – również religijnych. Kościół przecież dopuszcza nawet takie katolicko-ateistyczne związki pod warunkiem, że Ty zapewnisz jej wolność w kwestii wyznawania swojej wiary.

    Wygląda na to, że jesteś zły na to, że jest katoliczką. Jeżeli Ty masz takie złe zdanie na temat jej wiary, to rozwiązania są następujące – albo się rozstaniecie, albo nie będziecie o tym rozmawiać, albo któreś z was przekabaci drugą osobę na swoją stronę (czego jej życzę, bo też jestem katolikiem i nie wierzę, że Ty też w nic nie wierzysz). W każdym razie macie problem, a uwierz że jeżeli go nie rozwiążecie to będzie tyko gorzej, wiem z autopsji.

    0

    2
    Odpowiedz
  7. Popieram całym sercem radę spod dwójki: rzuć ją. Im szybciej to zrobisz, tym lepiej dla ciebie, bo niczego w tym związku nie ugrasz, żadnego kompromisu nie osiągniesz, a skończy się na tym, że będziesz w milczeniu znosił nie tylko jej własną religijność, ale w przyszłości być może także podobnie gorliwą religijność waszych dzieci, oczywiście poczętych po obowiązkowo kościelnym ślubie. Prawda jest taka, że przyzwoity ateista ze skrzywionym światopoglądowo „ślepowiercą” (czytaj: gorliwym katolem) nigdy się nie dogada, chyba że jest to albo katolik równie przyzwoity, albo katolik po prostu niepraktykujący (jakkolwiek to brzmi), a zatem nie tyle wierzący w Boga w sensie praktycznym, ile po prostu od małego wychowywany w takiej wierze jako rzekomo nieodłącznym elemencie „polskości” i uwolniony spod jakże zgubnego wpływu tej sekty po osiągnięciu pewnej emocjonalnej, duchowej czy intelektualnej dojrzałości.
    Wracając do tematu, powtórzę: rzuć ją. Nic dobrego z tego i tak nie wyniknie, chyba że jakimś – nomen omen – cudem zdołałbyś nakłonić ją do ustąpienia, w co szczerze wątpię, znając może nie tyle twoją dziewczynę, ile raczej taki typ „wierzących”. Nie daj się!

    1

    0
    Odpowiedz
  8. OD AUTORA: Odpowiem nieco na drugi komentarz ale będzie też w nim odpowiedź na pierwszy.
    Może i masz rację co do tej kreski, która właściwie może nie istnieć i też w pełni się zgodzę, że będzie to przyświecać przez cały związek.
    W gruncie rzeczy próbuję się otaczać ludźmi, którzy tak jak ja mają w dupie kwestie religijne, ale mam też sporo znajomych, którzy są anty-teistami (walczącymi z religiami), oczywiście nie stronię od znajomości katolickich bo i tacy znajomi się zdarzają, chodź nie rozmawiamy nigdy na tematy religijne. Czasami się zdarzy spotkać w gronie jej znajomych i raczej temat religii jest pomijany, nie sztucznie, po prostu się o tym nie rozmawia.
    Co do świat – tak jeżdżę na te jebane zloty rodzinne, i nie mówię że nie widzę tu jakiś pozytywnych cech. Lubię spotkać się z rodziną. Jednak zawsze np. w przypadku bożego narodzenia, siedzę cicho, opłatkiem się połamię bo tak raczej muszę tylko chuj mnie strzela w najgłębsze miejsce gdy zaczynają kolędować. Te totalnie zjebane zwrotki, totalnie skurwiałe słychy muzyczne osób pseudo śpiewających i jeszcze ta chujowa melodia sprawia, że chciałbym się czasami tym karpiem zadławić żeby tylko z stamtąd spierdolić, nawet i do szpitala.
    Ślub kościelny… tu zaczynają się schody. Niech nikt nie wciska mi pierdolonych teorii i tego jak jego kolega koleżanki szwagra chuja jego jegomościa kurwy ojca coś tam wie i powiedziała że tak jest. Dużo czytałem, konsultowałem się, pytałem na forach i zawsze wygląda to tak w przypadku gdy jedna osoba wierzy a druga wiarę ma w dupie: obrzęd ślubu wygląda normalnie, jak zwykle. Jedynym tutaj dylematem jest pewien pakt, który trzeba podpisać przedtem. Oświadcza on że dzieci będą ochrzczone i wychowane w wierze katolickiej. Tutaj znowu chciałbym zaznaczyć że to całe chrześcijaństwo to jedna wielka sekta. Tzn. muszę swoje dzieci nieświadome małe, ochrzcić. No kurwa… druga taka kwestia – z dziećmi trzeba zapierdalać do kościółka i tu mówię – ni chuja. Nie ma takiej opcji abym szedł tam i siedział jak baran patrząc na tą czarną ceremonię, dosłownie i bez przenośni nie wytrzymałbym i wyszedł.
    Oczywiście jeśli moja przyszła dziewczyna będzie chciała ochrzcić, bierzmować itp. to raz na te parę lat pójdę bez przymusu po prostu bo tak. Ale co do formalności jakiegoś łażenia z nimi do kościołka, nie ma takiej nawet opcji. Będzie mi szkoda dzieci ale jakoś to wytrzymam. Ważna jest tu inna kwestia: gdy pewnego razu dzieciom odwidzi się i przestaną łazić i praktykować każdy skurwiały katol powie tak: zapatrzyły się na ojca. Każdy katol będzie wkurwiony na mnie. Tak na prawdę, nawet jeśli się zapatrzyły, to czy to źle? W moim zamyśle – to chyba w końcu na oczy przejrzały. Tak naprawdę nie będę im nic mówić na ten temat, chcą – łażą, nie to nie.
    Tak na marginesie – nie byłoby religii nie byłoby wojen, problemów i podziałów. Świat bez religii byłby światem miłości międzyludzkiej.

    Dzięki za odpowiedzi.

    1

    0
    Odpowiedz
  9. Wg mnie katol = chory psychicznie. Zadaj sobie jedno ale to zajebiscie ważne pytanie. Czy chcesz abyś ty i twoje dzieci uczestniczyly w tym wariactwie i hipokryzji. A tak na pewno się stanie – chrzciny komunie itd. Będziesz zmuszony przez tych idiotów do robienia rzeczy wbrew sobie. Z czasem będziesz tylko coraz bardziej sflustrowany a i nie masz gwarancji ze ta twoja katolska dupencja nie da dupy na boku za parę lat. I zostabiesz z reka w dupie potem. Znajdź sobie normalna dziewczynę i tyle. Od tego katolickiego scierwa należy trzymać się jak najdalej. Jebac tolerancję w tym wypadku. Myśl o sobie i swoim szczęściu.

    1

    1
    Odpowiedz
  10. @2 Jeszcze bym dorzucił kwestię jej starych czyli twoich ewentualnych teściów. Jeżeli są takimi samymi fanatykami jak ona (a pewnie są) to nie dadzą ci żyć. Ba! nie pozwolą ci się orzenić z ich córką! Chyba, że się pokornie nawrócisz:)

    0

    1
    Odpowiedz
  11. zostaw ten towar bo jest głupi.

    0

    0
    Odpowiedz
  12. Znowu te gimnazjalne rozterki na chujni, ja pierdolę. Palikociarze, wysłałbym Was wszystkich do Uzbekistanu i pokrył koszty podróży. Sam nie jestem jakoś szczególnie wierzący, denerwuje mnie instytucja kościoła, ale dla Was najlepszym wyjściem jest oświadczenie „od teraz jestem ateistą, bo musiałem być ministrantem”. Zainteresujcie się trochę wpływem religii w rozwój cywilizacji łacińskiej, kapitalizmu, walki z komuną, a zrozumiecie że wiara to nie te szalone babcie z Polski B w kościele o 7:00 rano, ale coś więcej i to o wiele mądrzejszego.

    0

    3
    Odpowiedz
  13. i znowu pierdolenie nudnych ateistow, pierdole te mode na ateizm

    0

    2
    Odpowiedz
  14. Wspolczoje Ci. Mialem podobnie z dziewczyna. Teraz dalej nie chodze do kosciola a kiedys bylem 6 lat ministrantem i powiem ze kosciol to bardzo dobrze prosperujaca firma o niewyobrazalnych zarobkach ktora juz dawno powinni opodatkowac a gdyby zniesli celibat sam zostal bym ksiedzem bo to poprostu sie bardzo oplaca.

    0

    0
    Odpowiedz
  15. To znaczy masz problem z dziewczyną,czy z kościołem?

    0

    0
    Odpowiedz
  16. „chodź” to nie synonim „choć”

    0

    0
    Odpowiedz
  17. A jak ona łączy wiarę z seksem, bo wg księży współżyć wolno tylko po ślubie i tylko w celu uzyskania potomstwa. Oczywiście może się wyspowiadać, ale, by spowiedź była ważna, konieczne jest szczere postanowienie poprawy… O lodzikach i innym seksie nie po bożemu też nie ma mowy, więc jak ona i inni to wszystko łączą???

    1

    0
    Odpowiedz
  18. @11 bardzo dobrze to ująłeś. A do autora: tolerancja powinna działać w obydwie strony, a z tonu Twojej wypowiedzi nie zauważyłem, żebyś był tolerancyjny.

    0

    2
    Odpowiedz
  19. A teraz najlepsze… Sam byłem wychowany w katolickiej rodzinie i uważam się za chrześcijanina, ale katolicyzm to na prawdę jest sekta. Z 14 warunków aby coś zostało uznane za sektę (zasady ustalone przez kościół katolicki) KK (dziwne, że nie ma jeszcze jednego K) spełnia aż 12 warunków. Księża co innego mówią do wiernych a co innego już w kręgu wewnętrznym. Oczywiście są też dobrzy księża oczywiście, ale ogółem uważam, że to jest sekta. Moje zdanie…

    1

    0
    Odpowiedz
  20. Chłopie…jakiego qrwa związku? Czy ty nie widzisz,czy nie chcesz zauważyć że stałeś się jej pantoflem? To nie jest związek,tylko jej dominacja. Jak dla mnie panienka jest żałosna,zadufana w sobie i zastrzel to czym prędzej albo chociaż zasadź solidnego kopa na odchodne.I jak ktoś to napisał,wróci z brzuchem i ci wmówi niepokalane poczęcie.

    0

    0
    Odpowiedz
  21. nikt nie jest ateistą na łożu śmierici

    0

    1
    Odpowiedz
  22. Tolerancja – słyszałeś o takim słowie, gdzieś dzwonią, ale w którym kościele, to niestety już nie wiesz. Jeśli Ty jesteś tolerancyjny, to ja jestem zakonnicą!!

    0

    0
    Odpowiedz
  23. Byłeś ministrantem, a później wkurzyłeś się, że trzeba spowiadać się z oglądania pornoli, więc zostałeś ateistą.

    0

    2
    Odpowiedz
    1. O nie ,a co z ofiarami wypadkow ty idioto.

      1

      0
      Odpowiedz
  24. @8 „sflustrowany”? Polszczyzna jak na prawdziwie oświeconego gimbola przystało.

    0

    1
    Odpowiedz
    1. Jeszcze jeden jebany polonista……

      0

      0
      Odpowiedz
  25. nic z tego nie będzie. wasze poglądy was w wkrótce poróżnią. zastanawiałeś się w jaki sposób mielibyście wychować wasze hipotetyczne wspólne dzieci kiedyś w przyszłości ? i kogo miały by słuchać?

    0

    0
    Odpowiedz
  26. Jeśli Tobie ubliżają i nie kierują się miłością to znaczy, że nie są chrześcijanami. Chrystus często mówił, że wiara bez miłości w stosunku do innych ludzi jest warta tyle co gówno.

    0

    0
    Odpowiedz
  27. Pierdolisz bez sensu. Nie wierzysz w nic – ok, więc wszystko powinno ci latać. Ale w coś wierzy twoja dziewczyna – więc nie obrażaj tego, co najwyżej ignoruj.

    0

    1
    Odpowiedz
  28. OD AUTORA:
    Ad. 4.
    Taki mój punkt widzenia, pisałem już o tym. Jestem tolerancyjny, na prawdę, proszę mi wierzyć. Uzywając słów „skoro nazywasz kościół sektą, to jednak nie jesteś taki tolerancyjny” zrozum, że nie muszę się zgadzać z doktryną kościoła, chodź toleruje ją jeśli wyznają ją inni ludzie. Niech sobie wierzą w co tylko chcą. Ale od mojego zdania na ten temat też proszę się odpierwiastkować.
    „Rodzice zapisali Cię do kościoła, bo w Polsce rodzice mają prawo do wychowania swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami i światopoglądem.” Do niedawna bo pare set lat temu nie wciągano dzieci w ten sposób do religii, to taki zabieg aby go od dziciństwa fortyfikować mentalnie w ten sposób. Jak sobei dobrze przypominam w biblii pisało na temat chrztu trochę inaczej 🙂
    „Wiem że to jest trudne, i z babami czasem ciężko jest sie dogadać, ale spróbuj w 100% wyeliminować wątek religii z Waszego związku.” Nie chce go wyelimonować, niech sobie wierzy jeśli chce. Tylko nie chce aby ktokolwiek mnie do tego namawiał, aby ktoś ingerował w moje życie w ten sposób, kazał chodzić tam gdzie nie lubię itp. Zamiast godziny w kościele mogę kurwa np. naprawić spłuczkę 🙂
    Ad. 5.
    „Jeżeli chcesz być z tą dziewczyną, to musisz zaakceptować ją z całym pakietem jej przekonań – również religijnych.”
    Ja to akceptuje. Nie akceptuje niektórych następstw np. pierdoleniu jej familii na ten temat.
    „Kościół przecież dopuszcza nawet takie katolicko-ateistyczne związki pod warunkiem, że Ty zapewnisz jej wolność w kwestii wyznawania swojej wiary.” Nie ma sprawy. Zgadzam się. Ale to nie wszystko, jak już wspomniałem – będę musiał ochrzcić dzieci czy tego chcę czy nie.
    Ad. 8. Początek wypowiedzi świetny, masz rację i tak zapewne będzie. Dalsza część od: „ze ta twoja katolska dupencja nie da dupy…” trochę chyba za bardzo pojechałeś, nie widzę tego w taki sposób i widzieć nie chcę.
    Ad. 10. „Towar” jest złym określeniem na dziewczynę. I nie ona jest głupia tylko moim zdaniem jej poglądy ale moja tolerancja każe mi w tej kwestii przy kontaktach z nią milczeć.
    Ad. 11. Moje przekonania polityczne leżą bardzo daleko od Palikota. Wiem jaki wpływ wywarła religia na rozwój naszej kultury ale co z tego? Każda inna duperelka wywarłaby taki sam wpływ. A jeśli religia dominująca w tym kraju byłaby inna np. braminizm? Powiedziałbyś to samo o tej innej religii. I po za tym ja nie musiałem być ministrantem, tudzież później lektorem. Ja chciałem być bo wierzyłem ślepo w te chujowe idee.
    Dzięki 17-stce za odzew.
    Ad. 12. Nic kolego nie wniosłeś.
    Ad. 14. Gdyby kościół katolicki nie był sektą i dałby mi wolną rękę w sprawach jak mam żyć i jak wychowywać własne dzieci – byloby znacznie łatwiej. On nakazuje mi postępować tak a nie inaczej i w dodatku każe mi wplątać w to nieświaodme małe dzieci.
    Ad. 15. Nie umiem pisać tak jakbym chciał, przyznaje się do błędu, dziękuję za poprawienie.
    Ad. 16. Dużo dziewczyn widzi to tak: moja szpara, moja sprawa.
    Ad. 18. Masz rację, dzięki za poparcie.
    Ad. 19. Pantoflem (zapewne chodzi Ci o kwestie religijne), kłopot taki że nie chce nim być a religia w tkaim przypadku każe mi zostać pantoflem. Niepokalane poczęcie… hahaha… no tak już raz to w historii katolików się zdarzyło 🙂
    Ad. 20. Słyszałem to mocherowe ale zarazem chuja warte powiedzenie 🙂
    Ad. 21. Też tego nie rozumiesz. Tzn. mam wyjebane na to co myślisz i możesz sobie o tym mówić, Ty masz wyjebane na to co ja myślę i mogę sobie mówić, że banda katolicka to sekta. Rozumiesz? Czy potrzebujesz aż Ci w kościele zadzwoni?
    Ad. 22. No tak, zapomniałem napisać…

    0

    0
    Odpowiedz
  29. Ty no popatrz, a ja jestem dziewczyna i mam taki problem z chłopakiem, który megasuperzajebiscie mocno wierzy, a ja megazajebisciemocno mam wywalone kościół. I jak tu żyć:)

    0

    0
    Odpowiedz
  30. do komentarza 28 – yyy… daj numer 🙂

    0

    0
    Odpowiedz
  31. nie czytalem, ale krucyfiks jej w pizdę

    0

    0
    Odpowiedz