Witam. Moją chujnią jest język angielski. Uczę się go już dobre 10 lat i dalej mam problem ze skleceniem i wymówieniem poprawnie dwóch zdań. Jebią mi się czasy,których jest chyba z 10 (po chuj tyle!?),zapominam słówek,wszystko mi się pieprzy. Moja ubiegłoroczna ustna matura z angielskiego przypominała bardziej rozmowę w języku migowym niż w angielskim. Przepuścili mnie,bo przepuszczali wszystkich. Gdyby tak nie było, z pewnością by mnie ujebali. Na piśmie i w czytaniu idzie mi lepiej,ale także tam szału nie ma. Najbardziej szkoda mi tych kilkunastu tysięcy, które moi starzy wyrzucili w błoto,żeby nauczyć mnie tego języka. Śmiem twierdzić,że umiałbym tyle samo bez chodzenia przez 10 lat do szkoły językowej, w której wszyscy patrzyli na mnie z politowaniem i z której wyniosłem wielkie gówno. Owszem,chciałbym rozmawiać płynnie po angielsku, marzę, żeby w przyszłości pracować jako kontroler ruchu lotniczego, ale obawiam się,że pozostanie to tylko w sferze marzeń,bo jestem straszliwie zniechęcony co do dalszej nauki szekspirowskiego języka.
Angielski
2015-04-15 18:1249
49
jebać herbaciarzy!
Polaczki mają służyć jedynie jako tania siła robocza i niewolnicza dla zachodu,taki plan wymyślił hitler ale nie zdołał go wcielić w życie,ale z pomocą przyszedł usrael który ma zamiar dokończyć dzieło które hitler zaczął
Po rusku napierdalam prawie jak po polsku. Po niemiecku bez problemu się dogaduję. Po szwedzku też. Po turecku tak samo, chociaż tam jest kilkanaście przypadków i milion pińcet sto dziewińcet końcówek, końcówek końcówek, mutacji, permutacji, multiplikacji, sracji i pierdacji. Nawet podstaw ormiańskiego się bez bólu nauczyłem łącznie z tym ich dziwnym alfabetem. Nauczyłbym się go biegle gdybym chciał. Angielskiego uczę się od 10 roku życia, mam prawie 40 lat i ni chuja. Przeczytam, napiszę, ale ni chuja nie rozumiem co oni do mnie mówią w tym popierdolonym języku. Angielski jest chyba jednym z najtrudniejszych języków świata. To brzmi jak jakiś bełkot. Angielski rozumiem tylko jak na filmie jacyś Murzyni w getcie gadają, bo mają wyrazistą wymowę. Tak więc nie jesteś sam w swojej chujni.
Jedź na wyspy to się nauczysz slangu. I zaczniesz używać 3-4 czasów zamiast 10
nie ty jeden, na maturze dzieciaki klepia KALI JEŚC KALI PIĆ, tylko te z korek cos potrafią. wyjedz do usa / uk, tak gadaj z nejtiw spikerami, inaczej…chujnia
Two beer or not two beer – Shakesbeer
Some will ,some won’t, some do, some don’t, I might
To papaj się mści, że go nie szanowałeś, teraz nic ci nie będzie wychodziło w życiu przez PAPAJA…
W angielskim jest osiemnaście czasów a nie dziesięć.
Człowieku.. bo system nauczania ang. w naszych szkołąch jest do dupy! w prywatni nauczyciele też wkłądają Ci jak najwięcej gramatyki żeby ich korki trwały jak najdłużej żeby z Ciebie doić. Dobra rada – używaj jedynie 3 czasów (jak amerykanie zresztą) i naucz się słówek i po prostu mów! pooglądaj też trochę filmów z napisami żebyć miał styczność z językiem i to wystarczy, powodzenia!
Pierwszy ma rację-jebać herbaciarzy! Jako klasyczny zmywak obcuję z mową Szekspira na co dzień i mam dość tego barbarzyńskiego narzecza. Britisz inglisz brzmi jak bełkot, ten popieprzony akcent uniemożliwia zrozumienie najprostszego zdania, w dodatku co wieś to inny dialekt, a już Szkota to ni chuja nie pojmiesz. Tylko angielski chamburgerów jest znośny i zrozumiały i dlatego ja mówię tak jak w filmach z Holiłodzi.
#9-to jeszcze kurwa lepiej
Popieram autora. Ich język jest prosty, mimo 18 czasów (po chuj tyle?) używa się regularnie z 6, z czego tak naprawdę 3. Ale akcent Anglików i Szkotów brzmi jakby mówili właśnie dławiąc się najdłuższym kutasem świata. W USA jest słuszny stosunek do języka, więc i akcent jest normalny (nie licząc murzyńskiego nie wiadomo co). Z Anglikami jest chujnia w rozmowie, nie słyszysz dokładnie słów, a cała rozmowa opiera się na twojej znajomości wymowy słów (nie zliczę na ile sposobów i akcentów można wymówić to samo słowo czy końcówkę), jako człowiek oglądający dużo filmów anglojęzycznych z napisami nabyłem trochę tej sztuki. Ale fakt faktem amerykański akcent jest lepszy, dużo wyraźniejszy. I ładniej brzmi, przynajmniej dla mnie. Oglądaj amerykańskie filmy z napisami polskimi lub angielskimi, jeśli rozumiesz wystarczająco tekst, mów jak w Hollywood, jak dobrze napisał tu @11. Jebać ten chujowy wyspiarski akcent.
Ja też nie umiem angielskiego więc wybrałem Hiszpański który łatwiej mi zapamiętać.
@3 W tureckim nie ma w ogóle odmiany przez przypadki, popierdzieliło ci się z węgierskim
test
@15
To nie są przypadki takie jak w języku polskim, tylko dodawanie końcówek w zależności od tego w jakim przypadku o czymś mówimy, na przykład czy chodzi nam o np. rękę, czy o moją rękę czy że coś mam w ręku i takie tam. Tego jest tyle że sami Turcy chyba nawet nie są w stanie powiedzieć ile.
Coz Wam doradzic szanowni Autorzy, komentatorzy oraz czytelnicy? ja mysle, ze rozwiazaniem tych wszystkich niepotrzebnych problemow byloby Esperanto. Jest to jezyk utworzony przez genialnego Doktora Ludwiga Zamenhofa, naszego rodaka z Bialegostoku. Ten genialny czlowiek, tworca Esperanto zmarl w roku 1917. A powiadomil swiat o swoim dziele zycia, Esperanto, w roku 1887. Ten jezyk jest zupelnie obledny. Po trzech tygodniach nauki, uczac sie Esperanto 8 godzin dziennie podczas urlopu, a wiec poswiecilem na nauke ok 170 godzin, bo mialem ogromna motywacje, nauczylem sie go na tyle, ze zaczalem pisac listy na srednim poziomie do ludzi z roznych panstw, aby sie przekonac, czy oni mnie rozumieja a ja ich. Wszystko przeszlo moje oczekiwania. Nie pojmuje, jak ten jezyk do tej pory nie potrafil sie przebic. Dostalem wiele adresow z numerami telefonow od ludzi wladajacych tym jezykiem z roznych, rowniez bardzo egzotycznych krajow, i potrafilem z tymi osobami bez wiekszych klopotow calkiem dobrze sobie pogawedzic. Rozmawialem m. in. z Japonczykami, Finami, islandczykami, Portugalczykami, Szkotami, Hindusami oraz z mieszkancem Bhutanu w Himalajach. to byla dla mnie najwieksza przygoda tego rodzaju w moim krotkim zyciu (obecnie 42 lata). Do zainteresowania sie Esperantem zachecily mnie artykuly autora o nazwisku Claude Piron. Na wikipedia.pl, a zapewne i w innych jezykach jest o nim sporo informacji. On wlasnie wladal m. in. Esperanto zdaje sie od dziecka. Znal poza tym inne jezyki. to pisze dla Waszej informacji tak na marginesie. Esperanto, o ktorym cos tam kiedys slyszalem przed wielu laty, jest wynikiem pracy i dzielem prawdziwie genialnego umyslu. Poza tym jestem zdania, ze nie jestesmy w stanie, chyba ze chodzi o osoby nieprzecietnie zdolne, pracowite, o duzej motywacji, opetane pragnieniem nauczenia sie jezyka obcego, no powiedzmy zupelnie wyjatkowe, nauczyc sie jezyka obcego w wysokim stopniu, ze wszystkimi niuansami, odcieniami znaczeniowymi, zbardzo przyzwoitym akcentem, specyficznymi dla danego jezyka terminami, powiedzeniami, zwrotami, przyslowiami itd. A przeciez nie zyjemy tylko po to, aby kuc jezyk codziennie przez np. pol doby, i to przez lata cale. Przeciez mamy rozne obowiazki, musimy chodzic do pracy, czy do szkoly, jesc, spac, myc sie do czasu do czasu, spedzic wspolnie czas z kobieta, kochac sie itd. A wiec tak to naprawde wyglada. To tyle na dzisiaj odnosnie Esperanta. to niesamowita rzecz. Zetknalem sie wo moim dosc szarym zyciu z wielka idea, z czyms absolutnie dla mnie nowym, niecodziennym. Po prostu obled.
Esperanto (pierwotnie Lingvo Internacia, „język międzynarodowy”) – najbardziej rozpowszechniony na świecie międzynarodowy język pomocniczy[1].
Jego nazwa pochodzi od pseudonimu „Dr. Esperanto”, pod którym Ludwik Zamenhof opublikował w 1887 podstawy języka w książce Język międzynarodowy. Przedmowa i podręcznik kompletny. Jego celem było stworzenie neutralnego i łatwego do nauki języka (w zamierzeniu – łatwiejszego niż łacina[potrzebne źródło]), przydatnego do międzynarodowej komunikacji, nie zastępującego jednak innych, narodowych języków. W praktyce nigdy do tego nie doszło, gdyż językiem międzynarodowym, tak jak dawniej łacina a potem język francuski, stał się w XX wieku język angielski.
Pomimo że żadne państwo nie uznaje esperanta za swój język urzędowy, jest ono używane przez międzynarodową wspólnotę, której wielkość, według różnych źródeł, szacowana jest na sto tysięcy do dwóch milionów użytkowników (zależnie od poziomu opanowania języka)[2]. Esperanto doczekało się także międzynarodowego uznania, w postaci dwóch rezolucji UNESCO, a także wsparcia ze strony znanych osobistości życia publicznego. W setną rocznicę powstania Światowego Związku Esperantystów Sejm Rzeczypospolitej Polskiej podjął uchwałę, w której złożył wyrazy uznania dla kontynuatorów dzieła dr. L. Zamenhofa[3]. Współcześnie używa się tego języka w podróży, korespondencji, podczas międzynarodowych spotkań, kongresów, dyskusji naukowych (np. w działalności Międzynarodowej Akademii Nauk San Marino), tworzenia oryginalnej literatury oraz jej tłumaczenia, w muzyce, teatrze, kinie, reportażu internetowym i mediach prasowych oraz do tworzenia audycji radiowych i telewizyjnych. Przesłanką wskazująca na popularność języka esperanto jest liczba krajowych organizacji esperantystów[4] (np. Czeski Związek Esperantystów, Polski Związek Esperantystów) jak również duża liczba i różnorodność organizacji tematycznych grupujący esperantystów[5], zwolenników danego światopoglądu, ideologii religii, zawodów, hobby itd. (np. Esperancki Związek Prawniczy, Międzynarodowa Liga Nauczycieli Esperantystów). O popularności esperanto świadczą też liczne i bardzo różnorodne ZEOj na całym świecie.
Zdecydowana większość słownictwa w esperanto pochodzi z języków zachodnioeuropejskich, jednocześnie ukazując wpływy języków słowiańskich poprzez swoją syntaktykę i morfologię. Morfemy nie podlegają zmianom i można tworzyć z nich ogromną ilość kombinacji, tworząc zróżnicowane znaczeniowo wyrazy; esperanto ma więc wiele wspólnego z językami analitycznymi, do których zalicza się między innymi chiński. Z drugiej jednak strony, struktura wewnętrzna esperanta w pewnym stopniu odzwierciedla języki aglutynacyjne, takie jak japoński, suahili czy turecki.
Esperanto nie miało być tylko językiem, lecz środkiem do pojednania ludzkości. Koncepcje filozoficzno-społeczne Zamenhofa mówiły o stworzeniu „narodu neutralnie ludzkiego”.
155 lat temu urodził się w Polsce człowiek, który chciał uleczyć świat za pomocą wymyślonego przez siebie sztucznego języka.
Miał szesnaście lat, gdy zaczął pracę nad uniwersalnym językiem dla ludzi. Od dziecka uczono go, że wszyscy są braćmi, ale co innego widział na ulicach. Wychował się w Białymstoku, w którym żyły obok siebie cztery narody – Rosjanie, Polacy, Niemcy i Żydzi. Miał wrażenie, że różnorodność językowa powoduje antagonizmy pomiędzy nimi. Już jako mały chłopiec napisał pięcioaktową tragedię, nawiązującą do biblijnej historii o wieży Babel. Akcja toczyła się na białostockim rynku, a budowniczymi wieży byli mieszkańcy miasta.
Miał dziewiętnaście lat, gdy zaprezentował pierwszą wersję języka kolegom z gimnazjum. Zaczęli się go uczyć. Byli zaskoczeni tym, jak łatwo im szło. Później śpiewali hymn w nowym języku. Zaczynał się tak: „Niech upadnie nienawiść między narodami, czas już nastał! Cała ludzkość musi się zjednać w jedną rodzinę”. Ale język wydawał mu się zbyt ociężały i nieelegancki. Brakowało tego „czegoś”. Więc zaczął w języku myśleć i w ten sposób go ożywił. Język zyskał „duszę”.
Miał dwadzieścia osiem lat, gdy opublikował pierwszy kompletny podręcznik do języka pod pseudonimem „Doktor Esperanto”(doktor, który ma nadzieję). Z czasem zaczęto tym słowem nazywać sam język. Na okładce umieścił klauzulę: „Język międzynarodowy, podobnie jak każdy narodowy, jest własnością ogółu. Autor zrzeka się na zawsze wszelkich praw osobistych do niego”. Przez dwa lata szukał wydawcy, ale nie znalazł zainteresowania. W końcu publikację sfinansowała jego żona. W kolejnych latach esperanto pochłonęło większość jej finansów. Rodzina została bez środków do życia. Autor tułał się po kraju, szukając pracy w zawodzie okulisty. Przez wiele lat nie ustabilizował swojej sytuacji finansowej. Prosił o pomoc bliskich. Sam często nie dojadał. W końcu znalazł zatrudnienie w jednej z najbiedniejszych dzielnic Warszawy. Przyjmował po 30–40 pacjentów dziennie, zarabiając tyle, ile inni dostawali za 5–10 pacjentów. W liście z 1906 roku pisał o życiu w Warszawie: „Przestałem spotykać ludzi, a widzę tylko Rosjan, Polaków i Żydów, którzy wzajemnie się nienawidzą i myślą tylko o swoim narodzie. Najżałośniejsza jest sytuacja Żydów, bo Rosjanie domagają się, by byli oni Rosjanami, a Polacy, by Żydzi byli Polakami”.
Ludwik Zamenhof urodził się w Białymstoku 15 grudnia 1859 roku. Jego ojciec i dziadek byli nauczycielami języków. Wykształcono go w języku rosyjskim i to z nim czuł się najbardziej związany w młodości. Później zdystansował się do niego za sprawą propagandy antysemickiej w Cesarstwie Rosyjskim, która wielokrotnie skutkowała pogromami ludności żydowskiej. Biegle posługiwał się polskim i niemieckim oraz czytał po francusku. Osiem innych języków znał powierzchownie. Uważał się przede wszystkim za Żyda, a w dalszej kolejności za „syna ziemi polskiej”. Jego dzieci natomiast otwarcie deklarowały już swoją polskość.
Rozwój esperanta przypadł na okres wzmożonego antysemityzmu w Europie. W końcu XIX i początkach XX wieku miały miejsce liczne pogromy ludności żydowskiej, głównie na terenie Rosji. Tam też ukazały się „Protokoły mędrców Syjonu”, fałszywy dokument o rzekomym spisku żydowsko-masońskim. We Francji głośna była „afera Dreyfusa”, w której francuski kapitan żydowskiego pochodzenia został niesłusznie oskarżony o zdradę tajemnicy wojskowej. W takiej atmosferze esperantyści „dla dobra sprawy” nie ujawniali pochodzenia Zamenhofa, a on sam dał im na to przyzwolenie.
Jednak problemy narodu żydowskiego do głębi dotykały Zamenhofa i były motorem napędowym jego działań. W jednym z listów pisał: „Jeśli nie byłbym Żydem, wówczas mógłbym oddać się absolutnie i w całości moim marzeniom, ale należę do narodu, który wiele wycierpiał. […] Dlatego często nie dawała mi spokoju myśl, że nie mam moralnego prawa pracować dla neutralnych ideałów całej ludzkości”. Zamenhof otarł się o wszystkie emancypacyjne ruchy żydowskie, z żadnym z nich nie związując się jednak na dłużej. Najbardziej bolało go to, że Żydzi zmuszeni są posługiwać się obcymi językami „bez możliwości przyswojenia ich sobie w całości, gdyż każdy taki język jest ucieleśnieniem swego charakteru narodowego, obcego żydowskiemu życiu, duchowi i historii”. Krótko myślał o ożywieniu hebrajskiego, a następnie o doskonaleniu języka jidysz. W końcu zarzucił oba projekty na rzecz języka „neutralnie ludzkiego”.
Co istotne – esperanto nie miało być tylko językiem, lecz środkiem do pojednania ludzkości. Koncepcje filozoficzno-społeczne Zamenhofa mówiły o stworzeniu „narodu neutralnie ludzkiego”, którego zadaniem byłoby zjednoczenie wszystkich ludzi. Łączyłoby ich esperanto oraz religia, streszczająca się w jednym zdaniu: „Postępuj tak, jak chciałbyś, by postępowano z Tobą”. Nowy naród wziąłby początek od grupy ludzi, którzy osiedliliby się w jednym z miast neutralnej Szwajcarii. Stopniowo dołączaliby do niego kolejni członkowie. W roli pionierów widział Zamenhof Żydów, bo to na nich jego zdaniem ciąży obowiązek przekazywania „idei o jednym niewymyślonym Bogu dla całej ludzkości”. Później odszedł od mesjanizmu żydowskiego na rzecz „czystego człowieczeństwa”. Zamenhof zdawał sobie sprawę, że jego pomysł to utopia, ale uważał, że jest ona „łatwa do zrealizowania”.
Nie ulega jednak wątpliwości, że geniusz Zamenhofa ujawnił się przede wszystkim w lingwistyce. W piątej klasie gimnazjum zaczął się uczyć angielskiego i zauważył, jak prosta jest gramatyka angielska w porównaniu do łaciny i greki. Stwierdził, że „tak zwane bogactwo gramatycznych form jest tylko ślepym historycznym przypadkiem, zbytecznym dla języka”. Gramatyka esperanta da się zapisać w kilkudziesięciu zdaniach. Za równie zbędne uważał setki tysięcy słów, obecne w naturalnych językach. Zredukował je za pomocą tzw. sufiksów, na których oparł słowotwórstwo języka. Dzięki temu podstawowa wersja esperanta składa się jedynie z dwóch i pół tysiąca słów, które w większości pochodzą z języków romańskich. Język pozbawiony jest rodzajów gramatycznych. Ma tylko dwa przypadki – mianownik i biernik – oraz trzy czasy. Każdy wyraz czyta się tak, jak się pisze. Zamenhof hołdował zasadzie „maksimum treści, minimum formy”. W ten sposób stworzył najłatwiejszy do wyuczenia język na świecie.
Łatwość esperanta zdobyła mu dużą popularność w pierwszej połowie XX wieku. W latach 20. mogło nawet stać się międzynarodowym językiem pomocniczym Ligii Narodów, poprzedniczki ONZ. Kilkanaście państw gotowych było poprzeć projekt zainicjowany przez szwajcarskiego esperantystę Edmondo Privata. Jednak Francja, która obawiała się utraty znaczenia własnego języka, skutecznie go zablokowała. Co więcej, minister oświaty francuskiej zakazał nauczania esperanta we Francji, a Privat został uznany w tym kraju za persona non grata. O tym, jak silne było lobby francuskie, może świadczyć stanowisko przedstawiciela Polski Szymona Askenazego. Złożył on podpis pod propozycją przygotowania raportu o esperancie z zastrzeżeniem, że język pomocniczy w żadnym wypadku nie może zagrozić „prawom i stuletnim zasługom języka francuskiego w światowej dyplomacji”.
Z drugiej strony na początku XX wieku to właśnie we Francji działała najmocniejsza grupa esperantystów, do której należała elita kraju – politycy, generałowie, naukowcy. W 1905 roku we francuskim Boulogne-sur-Mer miał miejsce pierwszy światowy Kongres Esperanta, a Zamenhof został odznaczony francuskim orderem Legii Honorowej. Na Kongresie uchwalono tzw. Deklarację Bulońską, w której Zamenhof jeszcze raz potwierdził, że „właścicielem” esperanta jest „cały świat i każdy, kto chce może wydawać w tym języku lub o tym języku wszelkie dzieła, jakie sobie życzy oraz używać go do wszelkich możliwych celów”. Określił esperantyzm jako „staranie o rozpowszechnienie na całym świecie języka neutralnie ludzkiego, który […] dałby ludziom różnych narodowości możliwość wzajemnego porozumiewania się; który mógłby służyć jako język niosący pokój w publicznych instytucjach tych krajów, gdzie różne narody prowadzą walkę o język”.
W tym czasie wydał też „Fundamento de Esperanto”, w których zawarł nienaruszalne podstawy języka. Jednak nie wszyscy esperantyści akceptowali esperanto w całości. Po I Kongresie zaczęła się wzmożona działalność zwolenników zmian, a w 1907 roku francuski matematyk Louis Couturat stworzył na bazie esperanto nowy język sztuczny – ido. Odeszło do niego ok 5 procent esperantystów, dlatego okres ten nazwany został „Wielką Schizmą”. Z Francji dochodziło najwięcej głosów sprzeciwu wobec „indoktrynacji” esperanta ideologią. Jednak dla samego Zamenhofa sprowadzenie esperanta do – jak mówił – „trywialnej użyteczności” było nie do pomyślenia. Na jednym z kongresów ostrzegał: „Jeśli nas, pionierów esperanta, zmusi się, byśmy unikali w naszej działalności wszelkich idei, to my ze wzburzeniem podrzemy i spalimy wszystko, co napisaliśmy dla esperanta i z bólem przekreślimy pracę i poświęcenie naszego całego życia”.
Ambitne idee Zamenhofa zweryfikowała rzeczywistość. Esperanto nie zapobiegło wojnom ani nie odnowiło oblicza ludzkości. Zabrakło mu też wsparcia polityczno-finansowego, aby mogło odegrać większą rolę na arenie międzynarodowej. Wytworzyło za to ruch esperancki, obejmujący około miliona ludzi na całym świecie. Są pisarze języka esperanto. Wystawia się sztuki teatralne i kabarety. Pod względem liczebności esperanto jest trzydziestym językiem internetu. Znani są „native speakerzy” esperanta – najczęściej dzieci rodziców pochodzących z różnych krajów, którzy rozmawiają ze sobą w esperanto. Esperantem inspirował się Orwell, gdy tworzył gramatykę nowomowy newspeak w powieści „Rok 1984”. Esperanto zostało nawet uznane za język objawiony przez przedstawicieli dwóch religii – bahaizmu i oomoto – które dążą do posługiwania się wspólnym językiem uniwersalnym. Pierwszą polską bahaistką była córka Zamenhofa, Lidia. Zasłynęła również jako tłumaczka – przełożyła na esperanto m.in. „Irydiona” Zygmunta Krasińskiego, jedno z bardziej skomplikowanych dzieł epoki romantyzmu.
Esperantyści nierzadko cierpieli za swoje ideały. W czasie II wojny światowej mordowano ich w nazistowskich Niemczech i wysyłano do gułagów w ZSRR. Z rąk hitlerowców zginęła cała rodzina Zamenhofa. Socjolog Walter Żelazny, znawca Zamenhofa, pisze o społeczności esperantystów jako rodzaju diaspory, która „dokonuje się wskutek wyboru, a nie urodzenia”. Bliski jest jej kosmopolityzm, prawa człowieka oraz sprawiedliwość społeczna i kulturowo-językowa. Według Żelaznego Polska ma skarb, który powinna lepiej wykorzystać: „Sam fakt, że miejscem jego narodzin była Polska, automatycznie przybliża nasz kraj milionom sympatyków esperanta, co jest terenem zaniedbanym przez wszystkie […] organizacje […], którym zlecono promocję Polski i polskiej kultury”.
Angielski jest łatwy jak chuj, to polski jest popierdolony, w pisowni, w wymowie, w gramatyce. Choć british english dla mnie jest śmieszny, leje po nogach ze śmiechu nieraz.
@9 nie napisałem, że jest 10 czasów, tylko, że nie będzie używał 10 a wystarczą mu przeważnie 3. Niech sobie będzie nawet 30, i tak większości prawie się nie używa.