’Chujnia’ wieku +/- wieku średniego …

Od mniej więcej roku, a niedawno skończyłem wiosen 37, zauważam niepokojące, nie dające spokoju objawy. Tak jakby życie straciło swój smak a stało się Puszką Pandory, która generuje wyłącznie problemy i obowiązki. Odnoszę wrażenie, że żyję wyłącznie po to by zarabiać pieniądze na opłacanie niekończącego się strumienia rachunków, coraz wyższych i wyższych. Mam w sumie niezłą pracę, płacą godziwie (choć bez szaleństwa) ale to nie jest to, o czym myślałem 13 lat temu kończąc studia. Na początku traktowałem ją jako okres przejściowy, ot na kilka lat, po czym zaczął się proces 'tłumaczenia i samoutwierdzania się’ że nie jest taka bylejaka, że płacą – że blisko itd itp. Jeszcze kilka lat temu się buntowałem, snułem jakieś plany zmian a dziś? Zgniły kompromis, bo inaczej nie mogę nazwać tej samokapitulacji. Intelektualna, odmóżdżająca praca, taka sama w każdy dzień tygodnia, miesiąc, rok. Jak koń w cyrku nauczony kręcić się tylko w kółko. I to tłumaczenie sobie, racjonalizowanie sytuacji – hej, przecież płacą. Przecież rachunki trzeba opłacić… Przecież nie masz tak daleko… I strach jakiś wewnętrzny, że aby zmienić tą pracę trzeba się wysilić – a sił 'witalnych i psychicznych’ jakby coraz mniej. Jeszcze człowiek się rzuca w przebłyskach 'nie dam się’ – pociska żelazem na siłowni, pobiega, pojeździ na rowerze ale z każdym rokiem to już nie jest to. Co gorsza życie, jeśli mogę to tak określić, straciło swój blask. Nie oczekuję już żadnych niespodziewanych bonusów od życia, mile i ciekawie spędzonego czasu. Kobiety nie kręcą mnie już tak jak jeszcze 10 lat temu bo doskonale wiem na własnej skórze, że po miłych początkach znajomości trzeba zapłacić za to rachunek – w nerwach i problemach. Przyjaciele i liczni znajomi sprzed lat pozaszywali się w swoich światach a lwia część prób zorganizowania czegokolwiek razem rozbija się o masę problemów oraz, co wyraźnie widać, brak sił i jakiejś wewnętrzenej chęci zrobienie czegoś ekstra z ich strony. Są zmęczeni. Zajęci. Zabiegani. Tak naprawdę to jest to chyba wyłącznie wymówka.
Odnoszę wrażenie, że nie rozwijam się już, wręcz przeciwnie – kurczy się zakres życiowych zainteresowań i przedsięwzięć. Jakby coraz więcej życiowej siły zajmowało mi zabezpieczenie tego 'co już mam’ a coraz mniej siły zostawało na to co nowe i niepoznane. Rodzina, dam, małe dziecko – wspaniałe ale też jawią się jako nieprzerwany generator problemów większych i mniejszych.
Jasny gwint! Ja nie cieszę się już życiem! Gdzie to radosne podejście z wieku 20+ ? Lat studenckich? Beztroska, ta wewnętrzna radość z cieszenia się byle czym i byle kiedy, smak odkrywania tego co nowe i niepoznane? Zszarzało to życie. Zszarzało codzienną porcją problemów mniejszych czy większych, niekończącym się ciągiem zgniłych kompromisów oraz coraz większą świadomością, że za wszystko w tym świecie trzeba ponieść prędzej czy później cenę, która bardzo często jest wyższa niż korzyść, którą pozornie odnosimy. Niech to szlag! Ile bym dał by mieć znowu to nastawienie które miałem dekadę temu.
Jak powiedział kiedyś stary przyjaciel – „kiedyś robiłem coś bo chciałem i miałem na to ochotę. Dzisiaj robię bo muszę”.

Bardzo jestem ciekaw opinii osób w wieku 35+. Czy u Was jest podobnie? Osób 45+, powiedźcie jaki jest następny etap, co można zmienić, czego uniknąć?

Bo ta cholerna szarość codzienność i widzenie życia jako pasma problemów do rozwiązania oraz nie oczekiwania niczego innego jak tylko kolejnych to chujnia. Smutna chujnia :/

86
77

Komentarze do "’Chujnia’ wieku +/- wieku średniego …"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Mam to samo… Tyle że w wieku 28 lat. Aż się boję pomyśleć co będzie za 10, chyba wolę nie dożyć

    0

    0
    Odpowiedz
    1. Ja ma to w wieku 22 lat.

      0

      0
      Odpowiedz
  3. im mniej posiadasz tym mniej jesteś posiadany

    0

    0
    Odpowiedz
  4. Stary słuchaj ja mam to samo. Całe życie kręci się wokół zarabiania na różne opłaty. Wstaje, jadę do roboty, wracam o 16 – 17, obiad, coś zrobię w domu, zaraz spać, i znowu rano do roboty. Z pensji spłacam kredyt na mieszkanie, samochód, i jeszcze jakieś raty za pralkę, życie, opłaty. Odłożę na miesiąc max 100zł. Jak uciułam do sobie z rodziną wyjadę na trzy dni gdzieś na wakacje, a i to nie zawsze bo wyskoczą jakieś „okazyjne” wydatki i po wszystkich oszczędnościach. Nie chcę dołować będzie coraz gorzej…

    2

    0
    Odpowiedz
  5. Życie drogi kolego, życie. 33 latek.

    0

    0
    Odpowiedz
  6. Kiedyś powiedziałem sobie, że nie będę wypowiadał się na chujni, ale to co opisałeś to mój największy lęk zaraz obok nieuzasadnionego lęku przed dentystą. Boję się, że gdy skończę studia, znajdę robotę, kobietę, dorobię się dziecka to zostanę takim niewolnikiem dzisiejszego stanu rzeczy. Że będę harować coraz więcej aby być w stanie utrzymać rodzinę, a po pracy nie będę miał siły/ochoty na cokolwiek. Nie chcę stać się bezmyślnym, zmęczonym robotem na łańcuchu, kursującym tylko między pracą, telewizorem i łóżkiem. Takich ludzi widać wszędzie, sam obserwuję to we własnym domu. Niestety, takie mamy czasy, że pieniądz ważniejszy jest od człowieka i jeśli chcemy prowadzić „normalne” życie to stajemy się niewolnikami tego staczającego się systemu, a monotonia zabija nas powoli od środka. To jest problem globalny i ludzie powinni reagować i próbować zmieniać sytuację. Niestety niemal każdy woli na krótką chwilę uciec od wszystkich problemów do TV, komputera, łóżka czy alkoholu. Ludzie którzy mają największe możliwości kontroli sytuacji w państwie (rząd) są niekompetentni, a obywatele przez obecną sytuację zbyt obojętni i zmęczeni by myśleć nad rozwiązaniem problemu i tworzeniu nowych, kompetentnych partii. Tu zresztą też chujnia, bo panuje myślenie „rządziła partia A, było chujowo, zagłosuję na partię B, ponieważ inne partie i tak nie mają szans mimo, że B też była przedtem u władzy i też było chujowo”. Paranoja z zachodu gani patriotyzm nazywając go skrajnym nacjonalizmem i nikomu w końcu nie zależy na tym kraju. Potrzeba u władzy prawdziwych patriotów zdających sobie sprawę z korzyści jakie niesie posiadanie własnego państwa przez naród. Niestety, takie osoby kończą teraz jak Petelicki. Wielki człowiek, którego darzyłem wielkim szacunkiem skończył tak marnie.

    1

    1
    Odpowiedz
  7. Fuck! Mam 24 lata, a jakbym czytał swoje myśli, obawy. Z tą róźnicą, że nie mam jeszcze żony…

    1

    0
    Odpowiedz
  8. To ciekawe. Ja mam dopiero 22 lata, a sądzę, że czuję się dużo gorzej od Ciebie. Ty przynajmniej cieszyłeś się z czegoś, ja nie. Taaaak, mam dużo większą chujnię.

    0

    0
    Odpowiedz
  9. kurwa, mam to samo! jakbym czytal o sobie :((, J. 35 lat

    0

    0
    Odpowiedz
  10. Nic już nie będzie takie samo jak kiedyś to życie w 21 wieku jest takie sztuczne szare niesprawiedliwe

    0

    0
    Odpowiedz
  11. Jesteście wszyscy popierdoleni. Zgorzkniałe malkontenty. Mało i kiepsko ruchacie, to i chujowo wam się żyje. Generalnie taki stan ducha mają wszyscy, dla których los jest zbyt łaskawy i wszystko przychodzi zbyt łatwo. W dupach się wam poprzewracało. Jedźcie na dwa lata jako wolontariusze na misję do Czadu lub Ugandy, a szybko rura wam zmięknie i pokochacie swoje dotychczasowe życie. Po tygodniu będziecie odkreślać dni do powrotu. Wasze wypociny przypominają mi minę sprzedawcy markecie. Rosły, barczysty, wielki chłop, co gołymi rękoma mógłby dęby ciosać siedzi na kasie i kasuje paniusiom podpaski, waciki, tamponiki i inne dowCIPNE akcesoria. Pięknie!

    0

    1
    Odpowiedz
  12. Gdybyś mieszkał na terenach wiejskich, prowadził gospodarstwo wielkości 200ha, nie miałbyś takich problemów. Wiesz dlaczego? Nie miałbyś czasu na to, by się nad tym zastanawiać. Czytając takie wypowiedzi coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że dobrze robię przejmując to gospodarstwo po rodzicach.

    0

    0
    Odpowiedz
  13. @10 – chuj Ci w dupę.
    @autor wpisu – Ja jestem w wieku dopiero 20 z większym hakiem, ale część Twoich przemyśleń trafia do mnie w zupełności. Praca od 17. roku życia, uczelnia, dziewczyna z którą niedługo mam się hajtać, kredyt wzięty a dzieci w planach. Rutynka jest codzienna i nie ma bata. Radość życia ucieka przez palce a my jesteśmy co dzień starsi. Powiem Ci co mnie trochę od tego odciąga – a może to wydawać się dziwne – programy Wojtka Cejrowskiego „Boso przez świat”. Facet tak zajebiście opowiada i nakręca w Tobie chęć odkrywania, że to jest niepojęte. Zwiedza sobie świat mówiąc do Ciebie – „nie masz kasy? chęci? sprzedaj lodówkę i jedź!”. I to się udziela. Pozdrawiam.

    0

    0
    Odpowiedz
  14. W pewnym sensie autor komentarza 10 ma racje. Faktycznie trzeba sobie życie jakoś urozmaicić.

    0

    0
    Odpowiedz
  15. skocz jak magik xD

    0

    0
    Odpowiedz
  16. No niestety życie to monotonia. Dopóki się uczymy to się wszystko zmienia. Szkoła średnia – nowi znajomi, nowe środowisko. Studia – to samo plus nowe miasto. Potem nowa praca. W międzyczasie nowe kobiety, nowe doznania seksualne. Po studiach praca, znowu nowi ludzie, nowe wyzwania. W międzyczasie co niektórzy się hajtają i zakładają rodziny i to też jest nowością, coś się w życiu kręci. Ale potem często jest kapa. Stop klatka. Praca-dom-praca-dom, czasem wypad ze znajomymi, praca-dom-praca-dom. Człowiek popada w rutynę, robi się nudno, życie traci swój smak. Pracę znasz od podszewki więc Cię nudzi, zmiana nic nie pomoże, bo przecież nic innego nie umiesz robić więc musiałbyś szukać w tej samej branży, a więc byłaby to zamiana siekierki na kijek. Żonę przeruchałeś już z 2000 razy, ze 3000 razy opierdoliła Ci berło, więc to też już nie to samo. Niby coś już masz, niby masz poukładane życie, a jednak zaczyna Ci czegoś brakować, chcesz czegoś nowego, żeby coś się działo. I przeważnie wtedy faceci znajdują sobie 10 lat młodsze cipki i zaczynają romanse, które najczęściej tylko pogarszają sytuację. Co prawda zaruchasz nową szparę, ale przeważnie sypie się to co już osiągnąłeś i nie masz już nawet tego a na budowanie od podstaw jesteś zwyczajnie za stary. Moja rada – poszukaj pracy ale w innym mieście, kraju. Przeprowadźcie się. Zacznij może jakieś studia, całkowicie nowy kierunek. To pozwoli snuć Ci w miarę realne plany na zmianę branży. Znajdź sobie jakieś hobby poza siłką, bo w sumie siłka też jest strasznie monotonna. Głowa do góry chujowiczu, każdy facet to przechodzi wcześniej czy później. Z natury jesteśmy myśliwymi i odkrywcami a ten pierdolony dzisiejszy świat nas niszczy.

    0

    1
    Odpowiedz
  17. Do autora 10tki – 'mało i kiepsko ruchacie’. Kurde, seks jest ok ale robienie z niego najwyższego stadium radości na tej ziemi to nieporozumienie, grube nieporozumienie (choć tak ostro lansowane chociażby w mediach). To właśnie zwierzę cechuje kierowanie się odruchami: a te pierwotne to przeżyć, nażreć się i kopulować. Jak się ma naście czy dwadzieścia parę lat to te klapki 'kopuluj! kopuluj! kopuluj!’ faktycznie zasłaniają większość pola widzenia. Później to się zmienia. Niektórym do WŁAŚCIWEJ JAKOŚCI ŻYCIA nie wystarcza pełna lodówka, zmrożona butelka wódki i biuściasta blondynka w łóżku. Chłopie! To też wychodzi nosem po jakimś czasie. Piszesz o Afryce, o sytuacji w Czadzie itd. Napiszę tak: nie ma sensu się porównywać, kompletnie! ZAWSZE znajdziesz kogoś kto ma lepiej i ZAWSZE znajdziesz kogoś, kogo chujnia ma rozmiar galaktyki w porównaniu do Twojej chujni.
    Autor chujni pisze o stracie jakości życia i tyle. Rozumiem go. Owszem, taka chujnia może wydać się wyssana z palca i wydumana dla kogoś kto nie ma co do ust włożyć i mieszka pod mostem, spox, rozumiem. Ale każdy ma taką chujnię na jaką uczciwie zapracował.
    Dużo zdrowia!

    1

    1
    Odpowiedz
  18. palant powyżej czegoś nie rozumie

    za niewolnictwo gdyby była godziwa pensja to byś wydał te pieniądze na ten relaks i było by fajnie, można by odreagować, ale kurwa te pieniądze starczają na jedzenie i opłaty i po pieniądzach, no kurwa.

    Problemem jest stan polskiej gospodarki za którą odpowiadają głąby na górze, oni produkują prawo, prawo=gospodarka. Można harować i być niewolnikiem pewnie ale kurwa coś z tego trzeba mieć nie? bo jak długo można tak ciągnąć!?

    Albo czekamy aż debile u włądzy wymrą i nadejdzie inne pokolenie albo robimy to szybciej, ale trzeba się zebrać i ich wypierdolić, i uważać żeby następne gówno nie wlazła na ich miejsce.

    0

    0
    Odpowiedz
  19. Nieżyjący już Mistrz Stanisław Lem ujął to tak:

    Między trzydziestką a czterdziestką, bliżej drugiej: smuga cienia — kiedy już przychodzi akceptować warunki nie podpisanego kontraktu, narzuconego bez pytania, kiedy wiadomo, że to, co obowiązuje innych, odnosi się i do ciebie, że z tej reguły nie ma wyjątków: chociaż to przeciwne naturze, należy się jednak starzeć. Dotąd robiło to po kryjomu ciało — tego już nie dość. Wymagana jest zgoda. Młodzieńczy wiek ustanawia jako regułę gry — nie, jako jej fundament — niezmienność własną: byłem dziecinny, niedorosły, ale już jestem prawdziwym sobą i taki zostanę. Ten nonsens jest przecież podstawą egzystencji. W odkryciu bezzasadności tego ustalenia zrazu tkwi więcej zdziwienia niż lęku. Jest to poczucie oburzenia tak mocne, jakbyś przejrzał i dostrzegł, że gra, do jakiej cię wciągnięto, jest oszukańcza. Rozgrywka miała być całkiem inna; po zaskoczeniu, gniewie, oporze zaczyna się powolne pertraktacje z samym sobą, z własnym ciałem, które można by wysłowić tak: bez względu na to, jak płynnie i niepostrzeżenie starzejemy się fizycznie, nigdy nie jesteśmy zdolni dostosować się umysłowo do takiej ciągłości. Nastawiamy się na trzydzieści pięć, potem na czterdzieści lat, jakby już w tym wieku miało się zostać, i trzeba potem przy kolejnej rewizji przełamania samoobłudy, natrafiającego na taki opór, że impet powoduje jak gdyby nazbyt daleki skok. Czterdziestolatek pocznie się wtedy zachowywać tak, jak sobie wyobraża sposób bycia człowieka starego. Uznawszy raz nieuchronność, kontynuujemy grę z ponurą zaciekłością, jakby chcąc przewrotnie zdublować stawkę; proszę bardzo, jeśli ten bezwstyd, to cyniczne, okrutne żądanie, ten oblig ma być wypłacony, jeżeli muszę płacić, chociaż nie godziłem się, nie chciałem, nie wiedziałem, masz więcej, niż wynosi zadłużenie — podług tej zasady, brzmiącej humorystycznie, gdy ją tak nazwać, usiłujemy przelicytować przeciwnika. Będę ci tak od razu stary, że stracisz kontenans. Chociaż tkwimy w smudze cienia, prawie za nią, w fazie tracenia i oddawania pozycji, w samej rzeczy wciąż walczymy jeszcze, bo stawiamy oczywistości opór, i przez tę szamotaninę psychicznie starzejemy się skokami. To przeciągamy, to nie dociągamy, aż ujrzymy, jak zwykle zbyt późno, że cała ta potyczka, te samostraceńcze przebicia, rejterady, butady też były niepoważne. Starzejemy się bowiem jak dzieci, to znaczy odmawiając zgody na to, na co zgoda nasza jest z góry niepotrzebna, bo zawsze tak jest, gdzie nie ma miejsca na spór ani walkę — podszytą nadto załganiem. Smuga cienia to jeszcze nie memento mori, ale miejsce pod niejednym względem gorsze, bo już widać z niego, że nie ma nietkniętych szans. To znaczy: teraźniejsze nie jest już żadna zapowiedzią, poczekalnią, wstępem, trampoliną wielkich nadziei, bo niepostrzeżenie odwróciła się sytuacja. Rzekomy trening był nieodwołalną rzeczywistością; wstęp — treścią właściwą; nadzieje — mrzonkami; nie obowiązujące zaś, prowizoryczne, tymczasowe i byle jakie — jedyną zawartością życia. Nic z tego, co się nie spełniło, już na pewno się nie spełni; i trzeba się z tym pogodzić milcząc, bez strachu, a jeśli się da — i bez rozpaczy.

    Stanisław Lem „Opowieści o Pilocie Pirxie”

    0

    0
    Odpowiedz
  20. ciesz się ze dopiero w wieku 37 lat ci sie zyc oddechciało. Poprostu życie jest chujowe tylko za puźno to odkryłeś !!

    1

    0
    Odpowiedz
  21. ja mam taki kryzys mając 29 lat. skończyłem studia i wpadłem w rutynę pracy nie bardzo wiedząc co dalej…to chyba niezależne od wieku..po prostu trzeba zająć się sobą, pasją i rozwojem. bo innej opcji nie widzę

    0

    0
    Odpowiedz
  22. Chcesz opinii, proszę. Monotonia i szarzyzna zabija wszystko. Pięć lat temu, mając 35 lat doznałem wstrząsu. Zaczęło się niewinnie, głupi wyjazd pod żaglami, który mi uświadomił jaka ze mnie cipa. Myślałem dotychczas jakie jest moje życie zajebiste a tu 3 tygodnie refleksji i było po bańce mydlanej. Dla żony i rodziny zrezygnowałem ze swoich marzeń a nie warto ze wszystkiego rezygnować. Trzeba mieć te swoje pasje i się rozwijać. Jeżeli można zmieniać pracę, to zrobić to, jak nie lub boisz się, wziąć wolne i pojechać do innej pracy w diametralnie innym środowisku. Ja siedzę dużo przy kompie, więc pojechałem z dwoma kumplami na winobranie do Szwajcarii na 3 tygodnie. Niezapomniany wyjazd, było superowo. Totalna odskocznia, praca fizyczna, świetnie się czułem. Zacząłem grać po 20-paru latach znów w tenisa, w pingponga, jeździć na nartach, pływam na łódkach, chodzę po górkach i jaskiniach. Odnalazłem piękno spędzania czasu w męskim towarzystwie (viz. zajęcia powyżej), rozmów przy piwku, kawce itd. Nie planuję za dużo, jest piękny spontan. Dostaję ofertę wyjazdu na parę dni do Budapesztu? Nie zastanawiam się, tylko jadę. Rozwijam się też w innych dziedzinach. Rok temu budowałem ekologiczny dom, zielony dach, urodził się nowy „Ja”. Dziś mogę popracować za darmo, jeżeli widzę w zajęciu sens, idee i czuję się z tym dobrze, że komuś mogę pomóc. Minus taki, że żona nic nie skumała. Tłumaczyłem jak krowie na granicy, ale jest tak mentalnie już ode mnie oddalona, że nie ma szans na uratowanie małżeństwa. Zmieniłem bardzo dużo w swoim życiu i nie żałuję tego. Niestety wynikł z tego problem damsko-męski, z którym nie umiem sobie dać rady, żeby nie rozpierdolić całą rodzinę. Impas i totalna chujnia. A jeśli chodzi o strumień rachunków, to ograniczyłem swoje „muszę mieć” i jest mi z tym dobrze. Pozdrawiam!

    0

    1
    Odpowiedz
  23. 34l. Jakbym sama ta pisała. Ale ktoś mi kiedyś mówił, że życie zaczyna się po 40-tce. Jestem człowiekiem z wizją pójścia na emeryturę w 2045 – czekam cierpliwie. Ciesz się, że nie pracujesz przy maszynie i przez 8-12 h nie wkładasz deseczki do maszyny. Pozdrawiam

    0

    0
    Odpowiedz
  24. kiedyś niewolnictwo było bardzo proste: zakuwało się gościa w kajdany i wpajało mu, że jak popełni samobójstwo, to po śmierci czeka go 100 razy gorzej niż ma teraz…
    dziś jest o wiele bardziej wyrafinowane ale i pożytek z niewolników dużo większy, bo trzeba mu dać wizję, jak w matrixie, ba, nawet dać mu pomieszkać w tym mieszkaniu i pojeździć tym samochodem, których właścicielami tak naprawdę są banki, a będzie sam zapierdalał, jak mały samochodzik, żeby to wszystko pospłacać, a w międzyczasie odliczy mu się jeszcze 19% podatku dochodowego od pensji i 23% vatu od każdego zakupionego towaru, że o innych akcyzach ubezpieczeniach obowiązkowych nie wspomnę… A samobójstwa przecież nie popełni, bo nie zostawi żony z długami, a dzieciom nie zafunduje zjebania psychy, więc zapierdala, zapierdala, zapierdala… on 41

    1

    0
    Odpowiedz
  25. Tez tak mam (27lat), wydaje mi się że to przez kobietę,że życie singla było by o wiele lepsze,ale może single znów myśla odwrotnie.Mimo wszystko chujnia, wolałbym pracować co 2gi dzień i nie marnować życia na wirtualne korzyści błędnego koła zarabiania.

    0

    0
    Odpowiedz
  26. Niedługo skończę 37 lat, za kilka miesięcy … resztę napisałeś już Ty, więc nie będę pisał jeszcze raz tego samego. Pozdrawiam.

    0

    0
    Odpowiedz
  27. Proponuję uzbierać kilkanaście tysięcy PLN i razem z synem za te pieniądze stworzyć z nim biznes w chuj. Jak lubicie samochody – biznes samochodowy, a jak lubicie książki – biznes książkowy itd.

    0

    0
    Odpowiedz
  28. Może też problem tkwi w Twoim charakterze. Znam ludzi którzy w Twoim wieku byli niezadowoleni, zmienili wszystko, nawet się rozwiedli, zmienili pracę, wyjechali i po jakimś czasie znowu byli nieszczęśliwi. Powiem Ci tak, życie to jest zapierdalanie, to nie jest bajka. Zawsze są jakieś problemy, większe, mniejsze, czy jesteś bogaty, czy biedny, piękny czy brzydki. Trzeba za wiele nie oczekiwać i cieszyć się drobiazgami i – co najważniejsze – mieć jakiś plan odnośnie swojego życia i starać się go realizować. Bo życie dla życia z dnia na dzień to nie najlpeszy pomysł.

    0

    1
    Odpowiedz
  29. @11 – 110% racji. Wiocha rządzi, jak człowiek ma za dużo wolnego czasu, z którym nie wie co zrobić przychodzą mu do łba głupie, natarczywe myśli i kombinuje, co by tu poprawić – a wiadomo, lepsze jest wrogiem dobrego. Ludzie nie potrafią dziękować, za to, co mają tylko jęczą o więcej i lepiej. Niestety, ich działanie najczęściej na tym się kończy. Brak POWERU i radości w życiu, zniechęcenie, zmęczenie jest objawem wypierania swoich „grzechów” do nieświadomości. Ale to całkiem inna historia na osobną pogawędkę.

    0

    1
    Odpowiedz
  30. @12 – na pieszczoty, kochasiu, to trzeba sobie zasłużyć. Chciałbyś anala za frajer? Monotonia życia jest w tobie, a nie na zewnątrz. Twój wewnętrzny świat jest szary i nudny i przez jego pryzmat właśnie tak, a nie inaczej oceniasz, postrzegasz rzeczywistość, w której żyjesz. Zmień siebie, a zmieni się wszystko dookoła.

    0

    1
    Odpowiedz
  31. @16 – świat to skrzyżowanie rzeźni z burdelem. Nie jesteś w stanie całkowicie wyeliminować tych zwierzęcych popędów, gdyż sam jesteś zwierzęciem i, czy chcesz lub nie, polegasz prawom natury jak wszyscy. Ci, którzy się temu przeciwstawili skończyli marnie, jako świry, szaleńcy, lub dojrzali panowie zdradzający swoje poczciwe żony z małolatami – galeriankami. Nie ma możliwości oszukania natury. Jeść, srać i ruchać musi każdy – im więcej tym lepiej. Więc chuja w dłoń i do boju !

    1

    1
    Odpowiedz
  32. @19 – kontynuując twoją myśl można dojść do wniosku – strzel sobie w łeb na 20 urodziny, bo to co cię potem czeka to sama chujnia z patatajnią, grzybnią i 5 metrów mułu.

    1

    1
    Odpowiedz
  33. Tylko jakaś pasja cię uratuje ! ja mam 40 lat i moja pasja są piesze wędrówki po lasach, górach, sprzątam też przy okazji las, przy okazji czasem za darmo coś komuś pomogę (taki mini wolontariat)
    Gdy praca przestaje być dodatkiem do życia a życie staje się dodatkiem do pracy to jest ten moment kiedy trzeba coś zmienić.

    1

    1
    Odpowiedz
  34. Jestem Kobietą lat 31 i mam to samo

    0

    0
    Odpowiedz
  35. mam 55lat nie mam studiów nie za dobrą prace i zawsze na coś jeszcze liczę wydaje mi się że na moim miejscu popełnił byś samobójstwo

    0

    0
    Odpowiedz
  36. Do autora: Tak cholernie to rozumiem w wieku 38 lat, tylko u mnie jest dużo gorzej, ale nieważne dlaczego. Niegdysiejsi idole okazują się takimi samymi ludźmi jak wszyscy, ze wszystkimi wadami, to w co kiedyś wierzyłem coraz częściej okazuje się funta kłaków niewarte i coraz trudniej w tym syfie znaleźć człowieka, który czymś zainspiruje. Na szczęście po 13 latach pracy w tym samym kołowrotku niedoceniany wcześniej kumpel mnie wyciągnął do innej roboty – to otwiera oczy i trochę potrząsa człowiekiem, trochę więcej można się zastanowić nad swoim zmarnowanym życiem. Jeśli masz jakąś pasję to ją odkurz i rzuć się w nią, jak się da to popracuj fizycznie, może komuś możesz pomóc. Zastanów się czy z czegoś możesz zrezygnować – samochód, plazma, pierdyliard kanałów w TV ? – jeżeli jakiś bufor sobie wypracujesz, to może uda Ci się zaryzykować zmianę pracy albo wręcz własną działalność.

    Do Nr. 18 – ten fragment Lema jest jednym z dwóch tekstów, które mnie prześladują. Drugi leci tak:

    „Ale to się rzadko zdarza i dlatego wędrujemy bez chwały po obszarach
    ujarzmionych i wyzutych z prawdziwej przygody; koń nas nie zrzuci, król nie uściśnie nam ręki, fala nie zamoczy nam stóp, echo nie pójdzie po górach, kiedy skacze na plecy
    nasłany morderca i nim uderzy, wydaje dziki okrzyk bojowy — gdyż oglądamy to tylko w kinie naszej wyobraźni i w fotelu kinowym, obserwując z tej pozycji klownadę naszego gatunku. Ci zaś, którzy tę cywilizowaną gnuśność utożsamią w końcu z brakiem godności i którym fala nienawiści i odwagi uderzy do mózgu, miast wejść na kuter, wchodzą na dziesiąte piętro i przez tę jedną chwilę — tak krótką, że strach nie zdąży powrócić — do nich, obłąkanych ptaków, należy całe niebo, które, kiedy minie ta chwila, skurczy się do
    wykopu o rozmiarach dwa metry na jeden i dwa w głąb.”

    Waldemar Łysiak – MW

    0

    0
    Odpowiedz
  37. jest już tylko gorzej mnie się kompletnie nie chce żyć i mam czarnowidztwo w mojej głowie, nic kompletnie się dla mnie nie liczy wszystko jest bez sensu po co? na co? straciłem wszelkie zainteresowania. zauważyłem że ludzie się ode mnie odwracają. jest to moja wina, ale co zrobić jak się mi posrało w głowie. żyję z dnia na dzień. pocieszę cię że każdego to nie spotyka

    2

    0
    Odpowiedz
  38. Nie da się? Hipolicie, pierdolicie! Też tak miałem, teraz cztery dychy na karku, smakuję życia i dobrze mi z tym. Zmieniłem pracę po raz kolejny, mam zupełnie inne zadania. Zapierdalam po świecie, cieszę się. Lej na to, co mówią, zajmij się np. lotniarstwem. Póki termika nosi, to lecisz i masz głęboko w dupie wszystkich i wszystko co przyziemne. Zrób licencję i lataj. Zapierdalaj na motorze lub rowerze, jeździj bezdrożami, zajmij się czymś innym. Koledzy się znajdują sami, powaga. Wyskoczysz na piwko, pogadasz. Kto powiedział, że życie jest monotonne? Chyba jakaś głupia kobieta, jak zmienisz siebie, to najwyżej ją zmienisz. Widzisz problem?

    0

    0
    Odpowiedz
  39. Cóż w sumie rozumiem o co Ci chodzi, też czasem to mam. (35 lat) – żona dzieciaczki, rachunki i opłaty. Rozmawiałem jakiś czas temu z moim ojcem – powiedział mi tak: Ja mam 64 lata i nie jestem milionerem, ale coś tam w życiu przeżyłem i zobaczyłem, a Ty nigdy nie będziesz miał na to czasu… Takie przyszły czasy. Ojciec pracował całe życie od godziny 6 do 14 – wracał do domu, zanim jeszcze wróciłem ze szkoły. Załatwił zakupy, podziałał w ogródku, przypilnował co robie i czy odrabiam lekcje. Jeszcze film wieczorem obejrzał w TV i miał czas się spotkać z kolegami. Był pracownikiem w firmie produkcyjnej. Ja prowadzę swoją działalność. Mój dzień pracy zaczyna się o 6 rano, kończy w okolicach 19-20 (żona dzwoni z awanturą, że jeszcze mnie nie ma w domu, mam 2 małych dzieci, które nie wiem kiedy osiągnęły 3 lata i roczek). Co dzień wracam do domu ze świadomością, że nie zrobiłem wszystkiego co było do zrobienia w pracy, czasem spędzam sobote w pracy… Czas mi zapierdala, tak, że nie wiem kiedy minął 2011 rok, i połowa 2012….
    No i co? Takie czasy….??
    Nie martw się, wielu tak ma, nie wiem tylko czy to jest pocieszenie, albo czy jest na to recepta…

    0

    0
    Odpowiedz
  40. O kurwa, jak dobrze że sie jeszcze nie ożeniłem, ale u mnie za to wóda i depresja, taka sama chujnia.

    0

    0
    Odpowiedz
  41. …kreacja rzeczywistości a jej wymierny wycinek jakim staje się egzystencja jest postrzeganie siebie z perspektywy osób które wolnością przytłaczają i które elokwencją powalają . Sam w sobie masz tą kreację doskonałości zapętloną w materialnej rzeczywistości . Ty sam stałeś się częscią tego świata ,który w zewnętrznej postaci dąży do zaspokojenia pierwocin i tłamszeniu duchowości . To jest egzystencja cielesna bez ograniczeń i duchowości . Już nic nie cieszy z zewnątrz, tylko własne myśli czy to pod wpływem emocji czy chwili jeszcze bawią ,a świat czy za nami czy bez nas dobrze sobie poradzi :). Innymi słowy ,sam jesteś wrzechświatem w którym wypełniasz pustkę od ciebie zależy ile wypełnisz nicości ( nie intelektualnie ,nie byciem w swojej rzeczywistości ale ekspresją ) ,hm a kto wie może z tego powstanie inny wszechświat twój twór doskonały z niezliczonych bytów i kreacji …

    0

    0
    Odpowiedz