Spędzam część wakacji w niewielkim mieście rodzinnym, niesie mi więc z wszystkich okolicznych restauracji okropne dicho z weselnych potupanek i tak co tydzień w sobotnie wieczory i noce. Nosz kurwa ja pierdolę, na trzeźwo ciężko się tego słucha. Nawet jak gdzieś wyjdę na miasto to i tak ta muzyka jest wszędzie, jestem otoczona przez dicho. Jasne, że każdy słucha czego chce, bawi się przy czym chce itp ale dla postronnych to jednak może być koszmar. Wrrr.
30
65
No to wy…jeżdżaj.
Każda muza dla kogoś może być koszmarem. Dla tych słuchających dicho może być koszmarem house albo techno tudzież inny hip-hop. Grunt to słuchać tak żeby nie przeszkadzać innym.
Cisz się, że nikt nie jodłuje o północy – bo to dopiero stawia na nogi, że aż chuj więdnie na tydzień.
Doskonale Cie rozumiem, a pomyśl dodatkowo, że ja wprost nienawidzę wesel – z bardzo wielu względów – a dodatkowo jestem na nie zapraszany regularnie, teraz nawet nie mam partnerki, chujuwa totalna
Też nienawidzę tego wiejskiego szjasu, współczuje ci i łącze się w bólu
Daj sobie na wstrzymanie, spróbuj przywyknąć. Innej drogi NIE MA. Chyba, że jakieś zatyczki…
Osobiście wolę mocniejszą muzykę, ale jakoś się dostosowałem i nie przeszkadza mi dicho z pola czy jakieś techno. Natomiast za słuchanie dubstepu bym zabił, ale zawsze można zagłuszyć tą „muzykę” jakimś black metalem 😉
ja tez nie mam z kim chodzic po weselach i wali mnie to !! najlepiej bawie się sam ze sobą !!
czy to ci się podoba czy nie, na weselu najlepsza zabawa jest przy „majteczki w kropeczki”, „bara, bara, bara, riki, tiki, tak” itp. kawałkach – nie jestem w temacie i pewnie te przeboje są już nieaktualne. a co do chujni – no to masz mega problem 🙂
ja tam bym sie akurat na wesele przeszła, chociaż fanką muzyki weselnej nie jestem. Tylko mnie nikt nie zaprasza, 😀