Gówniane konwersacje

Jak bardzo trzeba mieć najebane w łbie, żeby na prywatne telefoniczne pogaduszki wychodzić do kibla.
Kibel, jak kibel .. jeden biurowiec, multum firm, multum ludzi i jeden kibel dla facetów, osobny dla kobiet.
W kiblu, jak to w kiblu 2 pisuary i 3 klopy.
Od jakiegoś czasu ta sama sytuacja.. wchodzę, a tu koleś stoi między pisuarami (są zainstalowane po przeciwnych stronach) i napierdala jakieś prywatne konwersacje z doradcą ubezpieczeniowym..
Kilka pierwszych razy trochę speszony odlałem się po cichu i opłukawszy ręce uciekłem..
Ale dzisiaj miałem dość..
Wchodzę i widzę tego gadułę..
Myślę, masz przejebane!
Wlazłem do klopa, leję prosto w tą dziurę, żeby jak najgłośniej pryskało..
Pierdłem, splunąłem okrutnie..
wylazłem myję ręce, długo i na na max odkręconej wodzie.
A potem jeb pod suszarkę obok pisuarów i suszę… suszę i kurwa ręce mam suche, ale dalej suszę!
Chuj.. wychodzę!
Już miałem chwycić za klamkę, a ten kutas do mnie: „może tak ciszej jak rozmawiam?”
A ja do niego: „kibel jest od srania, a nie gadania!”
i jebnąwszy drzwiami, zadowolony w pełni opuściłem ten przybytek fekaliów!
Jeszcze raz go spotkam, zrobię to samo!

119
45

Komentarze do "Gówniane konwersacje"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. W każdej grupie społecznej można spotkać odpady ludzkie,i wcale wyższe sfery nie są wyjątkiem,przeciwnie tam jest najwięcej odpadów ludzkich w stosunku do najniższych warstw społecznych ponieważ wielki świat i mamona wpływa negatywnie na człowieka,demoralizuje go i uwalnia w nim tłamszoną przez niego bestię,dlatego Szwadron Śmierci szczególnie kieruje swoją uwagę w świat wyższych sfer,ponieważ tam ma najwięcej do roboty,dlatego wiedz że każdy kto chce zniszczyć ci życie będzie miał ze Szwadronem Śmierci do czynienia,i nie będzie to dla niego miłe doświadczenie

    0

    0
    Odpowiedz
  3. Popieram Twoje zachowanie odnosnie jednostki ktura fakt faktem sila rzeczy chyba srała i jadła by w tym samym miejscu he he

    1

    1
    Odpowiedz
  4. Może w ten sposób oddaje cześć papajowi, którego ty lżysz i nienawidzisz?

    0

    0
    Odpowiedz
  5. Według mnie dobrze zrobiłeś, kibel to kibel jest do załatwiania się a nie do gadanie i tyle na temat.

    0

    0
    Odpowiedz
  6. Stary, piona dla ciebie! Posrałem się ze śmiechu. Ja pierdolę, jaki pojebany koleś żebyjeszcze japę otwierać… na następny raz wydawaj jeszcze oodgłosy ulgi i pomóż sobie pierdzeniem pachą. Tępić takich chujków!

    1

    0
    Odpowiedz
  7. Esperanto dla wszystkich (podręcznik)

    Na szczęście już dzisiaj nikomu nie trzeba tłumaczyć, co to jest esperanto. Wszyscy wiemy, ze jest to język międzynarodowy. Cudowny zresztą. Łatwy, jak żaden inny na świecie. Dosłownie sam wchodzi do głowy bez względu na wiek, kolor skóry i owłosienia. Przekonamy się o tym po kilku (naprawdę już po kilku!) dniach nauki, gdy niespodziewanie dla siebie samych napiszemy bardzo zręczny i miły list do przyjaciela esperantysty z drugiego końca świata.

    Skąd się ten najmodniejszy, najłatwiejszy i, jak twierdzą znawcy, najładniejszy język wziął?

    W odróżnieniu od języków narodowych, które miliony ludzi tworzyły przez całe wieki, esperanto stworzone zostało przez jednego człowieka w ciągu kilkunastu lat. Człowiek ten, to warszawski lekarz, Ludwik Zamenhof, żyjący w latach 1859 – 1917, wielki marzyciel, pragnący zjednoczenia ludzkości w duchu przyjaźni i pokoju.

    Dziś, gdy międzynarodowe konferencje, festiwale, zjazdy i najrozmaitsze zloty stanowią jedną z form wzajemnego poznawania się narodów i współpracy w licznych dziedzinach, gdy pędzą po świecie różne „Pociągi przyjaźni”, a wycieczki „za siedem mórz i siedem gór” są coraz przystępniejsze, znajomość jakiegś jednego języka, który ułatwiałby porozumienie się przedstawicielom różnych narodów, stała się ludzkości szczególnie niezbędna.

    Nic też dziwnego, że esperanto, język sztucznie stworzony, z natury rzeczy neutralny, nie stanowiący dziedzictwa i własności żadnej grupy ludzkiej, nie mający ambicji wypierania języków narodowych, lecz zadowalający się rolą języka pomocniczego, najbardziej się do tego nadaje.

    W pierwszym okresie swego istnienia, przypadającym na lata dziewięćdziesiąte XIX wieku, miało esperanto licznych wrogów. Uważane było nawet za niechybny znak zbliżającego się końca świata, który (ten koniec!) nastąpić miał z całą pewnością w roku 1900.

    I dziś jeszcze trafiają się ludzie, którzy uważają, ze esperanto jest utopią i nieszkodliwym dziwactwem. Ale są to zaśniedzieli mędrcy, nieodrodni potomkowie tych, co kiedyś utopią i wariactwem nazywali dążenie człowieka do latania w powietrzu, nie mówiąc już o podróżach w kosmos.

    Kończąc to „wprowadzenie” witam najserdeczniej nie tylko tych z Państwa, którzy na adres redakcji „Nowej Wsi”, „Filipinki” i „Żołnierza Polskiego” bombardowali mnie listami z prośbą o podręcznik, ale także i tych, którzy z książką niniejszą zetknęli się przypadkowo. Wszystkich, którzy przerobią podane tu 32 lekcje, zapewniam, że będą mogli nie tylko po esperancku mówić, ale nawet śpiewać i korespondować z całym światem.

    Maria Niemirow

    Info od redakcji: Podręcznik nie jest nowy (m.in dlatego możemy go opublikować na stronie), więc we wprowadzeniu znajdują się informacje, które były aktualne w czasach jego jego pierwszego wydania. Natomiast sama zawartość podręcznika nic nie straciła na aktualnośc

    0

    0
    Odpowiedz
  8. I bardzo dobrze!

    0

    0
    Odpowiedz