Problem z zamążpójściem

Moja chujnia polega na tym, że nie ma dnia żeby ktoś nie zadał mi pytania o chłopaka/ narzeczonego/ kiedy wychodzę za mąż/ że już lata lecą i że za dzieci się trzeba brać itp….
Chuj mnie strzela!!! Nie mam chłopaka a co dopiero narzeczonego. Ciągle muszę wymyślać jakieś durne historie żeby nie wyjść na jakąś psychopatkę i wieczną singielkę.
Większość moich koleżanek/ rówieśniczek to szczęśliwe mamy i żony. A ja co? Mam 24 lata i czuję się beznadziejnie chujowo. Czuję upływ czasu ale nie jestem aż taka zdesperowana żeby szukać męża, byle tylko go mieć.
wkurwiam się gdy znowu ktoś pyta o moje plany „rodzinne” ale jednocześnie jest mi przykro że mam takie beznadziejne życie….
Taka moja mała chujnia z patatajnią.

71
16

Komentarze do "Problem z zamążpójściem"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Przeprowadź się. Jak najdalej.

    16

    1
    Odpowiedz
  3. „beznadziejne życie”? beznadziejne życie to mają być może twoje koleżanki-mężatki.
    zapierdol przy facecie i dzieciaku od świtu do nocy, kłótnie, zasrane pieluchy , smród rzygowin i włączona pralka cały dzień….a na zewnątrz wszystko cacy i durne pytania ” a ty kiedy”? pytają się ciebie kiedy ty wpierdolisz się tak jak one bo nie mogą patrzeć, że ktoś ma lepiej. Mnie też kiedyś „molestowali” i tylko jedna 15 lat starsza koleżanka z pracy powiedziała mi ” nie spiesz się, nie wychodź za mąż” i ja teraz tobie też tak poradzę jako starsza koleżanka. Jesteś młoda, nie spiesz się. Nie rób nic głupiego pod naciskiem otoczenia bo będziesz żałowała.

    63

    3
    Odpowiedz
    1. Dokładnie. Niech autorka kupi sobie wibrator albo naucz się porządnie masturbacji. Drugi człowiek nie jest do niczego potrzebny w życiu. Mi też dupę truli, ale jednemu się wymsknęło, że to po to żebym miał tak samo przejebane jak oni. Hahaha.

      35

      3
      Odpowiedz
      1. Drugi człowiek jest potrzebny w życiu tylko do tego, że jak się daj Boże czegoś dorobisz, to odchodząc zajebie ci połowę albo i więcej. Dostaniesz też w prezencie ślubnym pojebaną rodzinkę (męża, żony) i będziesz się dusic w każde święta na imprezach „rodzinnych” przy stole i słuchać bełkotania bezmózgów, przechwałek cip jakie to ich bachory mundre i zdolne…zamiast w spokoju pójść do kina , na spacer, pojechać na urlop albo byczyć się kawusią, zimnym piwkiem przed tv.
        Słuchać teściów jakiego to męża( żonę) córeczka(synek) mogli mieć ale ty się wpierdoliłeś(łaś) w paradę i teraz córeczka(synek) ma jak ma itp. Bo nigdy nie jest dość. Cokolwiek byś robił (robiła)
        A na starość i tak (z moich obserwacji ) nic ci nie da czy masz 1 dziecko czy 5 i tak najczęściej mają starych w dupie. Lepiej odłożyć kasę (którą byś wydał(wydała) na bachora i zapłacić opiekunce. Jak będzie do dupy to wywalisz i weźmiesz inną a z rodziną niestety tak nie można zrobić bo mają „prawo” o tobie decydować.

        43

        2
        Odpowiedz
      2. Tak właśnie, inni się zrobili rodzinni i wiedzą że to chujnia. A zjebane typowe matki polki i zarazem „zajebiste żonki” zazdroszczą Tobie, że nie weszłaś w obowiązki rodzinne i chcą żebyś wjebała się tak samo jak one/oni aby razem „ciągnąć wózek” i narzekając przy tym jednocześnie, razem spacerować z wózkami mijając z zazdrością na chodniku wasze koleżanki które korzystają z życia singla. Jak ktoś się mnie pyta; kiedy ślub, a masz chłopaka itp to odpowiadam, że: jak człowiek mniej wie, to lepiej śpi. Powodzenia i pozdrawiam chujowiczów

        12

        0
        Odpowiedz
        1. „mijając z zazdrością na chodniku wasze koleżanki które korzystają z życia singla”.
          Ha, ha, ha za kilka lat będziesz się snuć po tym chodniku wieszając wymalowane oczka na każdym mijanym facecie oczekując by na ciebie spojrzał. Nie wiesz o czym piszesz. Koleżanki przez ten czas podchowają dzieci, ułożą swoje relacje rodzinne lepiej bądź gorzej i pójdą dalej a ty zostaniesz sama szybko zamieniając to „szczęśliwe” życie singla na zwykłą samotność, niespełnienie, zazdrość ( która już kwitnie he he).

          5

          19
          Odpowiedz
          1. Fajnie że jesteś prorokiem

            6

            0
            Odpowiedz
          2. albo dołączą do niej po swoich rozwodach.

            15

            1
            Odpowiedz
    2. Swieta racja, tak wspominam swoje malzenstwo: smrod, balagan i halas. I wielka bolesna rana pomiedzy nogami. Po rozwodzie doszlam do siebie.

      10

      2
      Odpowiedz
      1. ile miałaś lat jak wyszłaś za mąż? możesz powiedzieć coś więcej?

        2

        0
        Odpowiedz
        1. Bylam mloda 22.
          Facio byl z bogatej rodziny, i mimo mlodego wieku mial pospiech do dzieci. Ja glupia koza, uleglam.. Bo bylam glupia i pod wrazeniem zycia za granica…⛈ glupota mlodziencza.
          Dzieci sa fajne i dobrze sie ucza, i wychowanie bylo fajne – ale – tylko jak sie rozeszlismy.
          Najgorsze jest ile facet energii moze wyssac, balaganu narobic i wymagac, i byc wiecznie nie zadowolonym. I porownywac do innych. Bylam wykonczona, co sie zle zaczelo odbijac na dzieci. Po rozwodzie bylo tak: skromnie, nawet czasami biednie bo bez samochodu i wsparcia rodziny ale za to pieniadze szly na jedzenie i istotne sprawy, a nie zachcianki ich ojca. Byla struktura w domu, stale godziny posilkow, spania, budzenia sie. A nie, ze trza chodzic na palcach bo ojciec spi. Albo wieczorem czegos zazywal i do trzeciej nad ranem mial wizje duchowe…Mimo malych dochodow moglam sobie kupic w koncu nowe ubrania, a nie jakies uzywane szmaty retro, dzieci zostaly ladniej ubrane i dom zaczelam odnawiac. Tak, postapilam glupio ze za wczesnie wyszlam za maz i dzieci urodzilam, ale wybrnelam z tego bagna. Jakbym tam zostala to by byla patologia. Wiec moja rada jest taka do wszystkich osob: syf w domu i zle sie uklada na poczatku malzenstwa to od razu wymiatac. bo jak dzieci sie pojawia bedzie tylko gorzej.

          8

          0
          Odpowiedz
      2. Jak nie umiesz zadbać o dom to masz w nim smród i bałagan. Tak się właśnie nadajecie na żony.

        8

        12
        Odpowiedz
        1. to się ożeń z kozą, mniej problemów.

          6

          1
          Odpowiedz
        2. Zamknij sie. Tyralam od rana do wieczora i nie moglam sie polapac, jak to bylo mozliwe ze facet tak balaganil.
          A jednak mozliwe. Byl uzalezniony i caly dzien i czas wolny palil marihuane. I wprowadzal swoje porzadki jak np. Deskami obijal okna by zle swiatlo dzienne mu nie wpadalo i nie draznilo. Nie wymyslam tego!!!

          8

          3
          Odpowiedz
          1. No dobrze. Z tego, co piszesz, koszmar był. Ale pozostaje jednak pytanie: kto takiego sobie wybrał? Nikogo innego nie było?
            Pan twój, Mesio, zadaje te pytania retorycznie. Odpowiedź chyba zna. Emocje były, co?

            To jest całe wasze babskie nieszczęście. Nie ma co zwalać winy na małżeństwo jako samą instytucję. Jak ktoś sobie pościelił, tak się wyspał. Tak więc z tą „świętą racją” z uzasadnieniem tego, że gość był nałogowcem, Pan twój by się nie rozpędzał… /Mesio PS. Bez PS-a.

            4

            1
            Odpowiedz
          2. Jak wyszłaś za ćpuna to czego się spodziewałaś. Zachłysnęłaś się tym, że był z bogatej rodziny to masz za swoje. W życiu za wszystko trzeba zapłacić nie ma nic darmo.

            11

            0
            Odpowiedz
          3. Po pierwsze to nie wyszlam za cpuna. On pozniej zaczal palic. I niestety jeszcze pali.
            Po drugie, to bylam zakochana, ale w nim, w takim jaki przed slubem byl, nie jak zaczal sie rozklejac. Wiec, nie ma co na mnie napadac.
            Ile facetow wyszlo za ladna babka, co po slubie zaczela tyc?

            7

            0
            Odpowiedz
          4. „Ile facetow wyszlo za ladna babka, co po slubie zaczela tyc?”

            Pewnie tylu samo co lasek wychodzących za pijaków, ćpunów, damskich bokserów, złodziei, dziwkarzy itd. Ale to nadal nie jest uzasadnienie do krytyki zakładania rodziny jako takiej -małżeństwa jako instytucji. Bo poza tymi przypadkami (łącznie licznymi) są jeszcze inne. I jest ich wiele.
            Aha, i tycie jest nie najlepszym wyborem przykładu. Czasem nie jest ono wynikiem lenistwa i obżarstwa. A sama osoba charakterologicznie się nie zmieni tylko dlatego, że ma 10kg więcej. /Mesio

            PS. I Pan twój jest za stary na takie bajeczki pt. „on/ona się tak bardzo zmienił/a po ślubie”, bo widział niejedno, także i nałogowców. Owszem, wie, że zdarza się, że ktoś nieprzewidzianie wpada w taki czy inny nałóg. Ale najczęściej już coś jest na rzeczy dużo wcześniej, więc często podjęta decyzja jest ze świadomością, że dana osoba taka jest (jeśli to nie jest nałóg a np. popełnianie przestępstw czy agresja) czy ma jakiś problem z używkami.

            4

            1
            Odpowiedz
          5. nakarm kota dziadzie

            1

            0
            Odpowiedz
          6. Masz racje, szkoda ze tak trafilas. Na szczescie wybrnelas z tego. Niestety 99% polek siedzi w trujacych, toksycznych zwiazkach i bedzie tam siedziec. Bo rozwodka z dziecmi to patologia, bo co powiom sasiedzi, albo baba z warzywniaka. Albo xiadz. Teraz tu chlopy sie madrza i beda cos wypisywac, ale sami sa syfiarzami co biede klepia i w ta biede kobiety biora.

            9

            0
            Odpowiedz
          7. „Teraz tu chlopy sie madrza i beda cos wypisywac, ale sami sa syfiarzami co biede klepia i w ta biede kobiety biora.”

            A ręce ci patałachu płci odmiennej, do obrastajacej w tłuszcz dupy przyrosły? Nie jesteś po to, żeby „leżeć i pachnieć”. To wspólny wózek. A jak się nie podoba to „księżniczkuj” dalej, narzekając na tych złych chłopów”. Pan się nie dziwi, że żaden nie chce… /Mesio PS. PS-a nie będzie, bo nie zasłużyłaś.

            5

            1
            Odpowiedz
    3. Opierasz swoją opinię na temat jednej 15 lat starszej koleżanki z pracy? To gratuluję. Rzeczywiście daj sobie spokój z rodziną, nie będzie ona szczęśliwa.

      0

      7
      Odpowiedz
    4. Moja żona tak wyszła za maż wieku 30lat pod presja otoczenia jak Autorka chujni.
      na początku wszystko ładnie pięknie, a po 3 latach małżeństwa przy byle kłotni wychodzi szydło z worka.wyrzuty są na porządku dziennym

      0

      0
      Odpowiedz
  4. Ja mam 30 lat i mówię kolegom: „małżeństwo jest dla pedałów”, „najlepsza baba to własna graba” oraz „babą chuja nie oszukasz”. Możesz wymyśleć coś podobnego.

    22

    8
    Odpowiedz
    1. no to troche słabe, ale każdy ma swoje ambicje

      5

      7
      Odpowiedz
    2. Przede wszystkim nie każda laska jest dobra w „te klocki” po drugie jak jest już żoną to leniwieje, przestaje sie starać, brzydnie, tyje, ciągle czegoś żąda, zaczyna drzeć morde, itp.Znam to z obserwacji moich „szczęściwych” znajomych i kolegów.

      15

      1
      Odpowiedz
    3. „małżeństwo jest dla pedałów”, „babą chuja nie oszukasz”.
      W życiu nie słyszałem głupszych powiedzeń. Nie bardzo je rozumiem.

      4

      3
      Odpowiedz
  5. tez mam 24 i po dwoch związkach o krok od małżeństwa powiem CI tylko dziewczyno; rob po swojemu. Zauwazylem, ze my ludzie, jako masa, jestesmy na tyle niskim poziomie rozwoju, ze kobiety patrzą tylko na umiejętność radzenia sobie męzczyzny(reprezentowanym przez pieniądze głównie ale i bezczelną, nie uznającą poszanowania innych osobowosc), a mezczyzni patrza tylko na urode kobiety(w drugim rzucie na inteligencje – naprawde rzadko ktos wiaze sie z kobietą o niskim poziomie umiejetnosci kreowania mysli) (zostalo nam to po zwierzetach) i poki swiat jest na poziomie duchowym na jakim jest to to sie nie zmieni 😉 dlatego nie patrz na to co mysla inni tylko zyj pełnią zycia; sama lub z kims, to niewazne. Wazne zebys kochała samą siebie

    28

    2
    Odpowiedz
  6. Ja mam 22 lata i jestem sam, może być młodszy? Mimo wieku to jest dojrzalszy niż reszta, jestem stabilny emocjonalnie do takiego stopnia że nikogo nie mogę znaleźć, a szukam stabilizacji. Z jakiego jesteś województwa? Ja ze śląskiego, podam ci swe namiary jak odpowiesz./

    7

    6
    Odpowiedz
    1. 🙂 miło z Twojej strony ale czy to oby na pewno to dobre miejsce do zawierania znajomości???

      5

      1
      Odpowiedz
      1. Jedyne i najlepsiejsze

        7

        1
        Odpowiedz
        1. To dawaj te namiary na forum, patałachu i koniecznie swoją długość.

          0

          0
          Odpowiedz
      2. Lepiej na chujni niż w chujowym pubie/klubie/disco i tak dalej.

        14

        1
        Odpowiedz
        1. Ale wyobraźcie sobie pozniej dzieci z takiego zwiazku: w szkole pani sie pyta gdzie poznali sie wasi rodzice? A one na chujnia.pl 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 rzeczywiście chujowo 🙂

          4

          2
          Odpowiedz
          1. Dlaczego? Cała Polska w cieniu chujni pl.

            1

            0
            Odpowiedz
  7. 24? Kobiety rodza dzieci i po 40 także spoko, masz czas

    13

    3
    Odpowiedz
    1. Tak wmawiajcie sobie, że każda kobieta może urodzić dziecko po czterdziestce. Takie przekonanie to jak polisa, nie? Najpierw się wybawię, wyżłopię hektolitry piwa na imprezach, wypróbuję wielu partnerów a potem po 40 urodzę sobie spokojnie zdrowe dziecko.

      8

      4
      Odpowiedz
      1. Tak samo jak to, że będę się bawił do 40 a potem na pewno znajdę młodszą o 20 lat, i będzie mnie kochała na zabój bo będę od niej starszy.

        4

        3
        Odpowiedz
        1. no właśnie, jak już szukasz 20 lat młodszej to pamiętaj… dorób się najpierw.

          8

          0
          Odpowiedz
        2. Z tego co wiem, a w mojej rodzinie większość kobiet ma problemy z zajściem w ciąże to nie jest to kwestia wieku, ale predyspozycji. Tzn. jak ktoś w wieku 25 lat ma problemy z płodnością w wieku 40 będzie miał jeszcze większe, natomiast jak ktoś takich problemów nie ma i jest bardzo płodny to urodzi i wieku 45 lat.

          Tak to widzi nauka. Pogadaj z ginekologiem to Ci wytłumaczy.

          Fakt, że kobiety w wieku 35+ narzekają na to, ze nie mogą zajść w ciąże to nie znaczy,że gdyby miały 25 to by zaszły bez problemu. Ten problem byłby minimlanie mniejszy. Po prostu mają problemy z płodnością, które są przyczyną przede wszystkim antykoncepcji hormonalnej, złego żarcia (hormonów w nim zawartych), więc jak ktoś chce urodzić zdrowe dziecko niech ma raczej ubogą w tłuszcze nasycone i cukry proste ( prowadzą do glikacji białek, czyli starzenia komórkowego).

          Natomiast mesiu, który tu wypisuje bzdety to już ma nasienie jak 80-latek, od piwa, chipsów i kebabów + brak ruchu. Pojawiająca się łysina, tez nie pomaga przekoanć potencjalnej samicy, iż ma w sobie jakieś pokłądy testosteronu, no chyba, ze zapisane na dysku C w postaci filmów XXX.

          3

          2
          Odpowiedz
          1. „Natomiast mesiu, który tu wypisuje bzdety to już ma nasienie jak 80-latek, od piwa, chipsów i kebabów + brak ruchu.”

            He, he, he… Jak to patałach koniecznie musi lepszym od siebie dociąć… Kulą w płot jednak. 😛

            Primo, Pan twój piwa nie pija.
            Secundo, Pan twój kebabów nie jada.
            Tertio, Pan twój zje czasem paczkę chipsów, ale to od święta, albo gdy jest w sporadycznej sytuacji, gdy musi się czymś napchać i nie ma czasu na nic innego przez resztę dnia.
            Quatro, Pan twój ma wystarczająco dużo ruchu. Bez trudu by przegonił twój trucht swoim zwykłym marszem. I jak już byś od tego biegu padł, patałachu, to Pan twój dopiero by się rozpędzał…

            Reasumując Pan twój, Mesio, ma nadzieję, że w przyszłości linia jego zapełni się licznymi rzymskimi numerkami. /Mesio

            PS. A poza tym nowoczesna medycyna sojusznikiem Pana twojego. In vitro sprawę załatwi i Pan twój nawet nie będzie musiał się spocić. 😉

            3

            2
            Odpowiedz
          2. żebys tylko jeszcze nasienie miał na to in vitro.

            0

            0
            Odpowiedz
          3. Najgorszy smrod to spermy faceta. Kurwa, jak to gowno smierdzi bialkem, plesnia i syfem. Nie wspomne o innych zapach z innych czesci ciala.
            Plama spermowa na poscieli to strata materialna.

            1

            2
            Odpowiedz
          4. Jak ty uprawiasz seks skoro tak uważasz???

            0

            0
            Odpowiedz
          5. Spokojnie. 🙂 Panu twojemu wystarczy do zaludnienia planety. Albo nawet i kilku. 😉 /Mesio

            PS. A poza tym w dzisiejszych czasach, nawet to nie jest potrzebne. O klonowaniu słyszał, czy w mrokach średniowiecza nadal siedzi?

            0

            0
            Odpowiedz
  8. Jak mawiali starożytni Marsjanie: „jeśli kobieta jest ładna i samotna, jest też pojebana”. I coś w tym jest. Pan twój, Mesio, zna taką jedną 24-latkę w pewnym stopniu spełniającą tę definicję. Owszem, nie ma co lecieć na pierwszego z brzegu, ale tak poza tym, to same sobie winne jesteście… To wasze „pojebanie”, z tego powyższego powiedzenia wzięte, polega na tym, że nie doceniacie takich, z którymi byłoby wam dobrze. A potem jest za późno i zostają płacze w poduszkę w otoczeniu kilku kotów. Albo polecenie w desperacji na pierwszego z brzegu, lub na jakiegoś „księciunia”-szpanerka, przez którego mokro w majtkach. I dopiero wtedy jest płacz. /Mesio
    PS. I Pan twój ma nadzieję, że tą znajomą 24-latką nie jesteś ty.

    16

    11
    Odpowiedz
    1. słabo mesiu.

      12

      3
      Odpowiedz
      1. Ale za to prawdziwie. /Meso PS. Z pamiętnika starej panny: „Czasami golę tylko jedną nogę, żeby mieć wrażenie, że śpię z mężczyzną…”. 😉

        16

        7
        Odpowiedz
        1. no, dzisiaj ci wyszło mesiu. lubie cie, patałachu… (ten od gnojenia ludzi przycichł, i dobrze, niech spierdala)

          0

          0
          Odpowiedz
    2. Jest w tym ziarno prawdy. mozna to przeciągnać… ” i jak facet po 30 jest samotnym prawiczkiem” to fakt musi być pojebany.

      Teraz trochę o pojęciu samotności, którego nie sprecyzowałeś. Samotna to ta osoba, która chce być w związku, ale nie jest bądź nie może nikogo znależć. A nie ta.. która żyje bez partnera.
      Czy ktoś uważa tybetańskich mnichów zyjacych w celibacie za samotnych? raczej nie. i oni też się za takich pewnie nie uważają.

      Teraz do Ciebie chujanko: Nie martw się, po prostu zyjesz w srodowisku gdzie ludzie wychodza za maz w wieku 23 lat. Ale to nie jest norma. Norma to około 30 lub później. i takiego zamążpójścia sobie życzę.

      12

      1
      Odpowiedz
      1. „Teraz trochę o pojęciu samotności, którego nie sprecyzowałeś. Samotna to ta osoba, która chce być w związku, ale nie jest bądź nie może nikogo znaleźć. A nie ta.. która żyje bez partnera.”

        Pan twój, Mesio, się z tym zgodzi. Ale z własnych doświadczeń (i obserwacji) wie też, że czas szybko leci. Smutny efekt jest zaś taki, że potem jest coraz trudniej kogoś znaleźć (z całej litanii powodów). Oczywiście, że w wieku lat 24 to jest jeszcze trochę czasu i nic nie jest przesądzone, ale ten bardzo szybko się zmniejsza. Zwłaszcza kobiecie. Facet lat 30, czy 30+, może bez trudu znaleźć laskę i o 10 lat młodszą (a czasem nawet więcej), kobieta ma na to marne szanse. Biologia jest okrutna. I możliwe jest, że ta z wyboru żyjąca bez partnera osoba potem staje się samotna według twojej definicji powyżej przytoczonej. A to zmienia postać rzeczy. /Mesio

        PS. No a poza tym faktycznie, jeśli jest tak, że ktoś w tym wieku nie znalazł kogoś, to jest tego jakaś przyczyna, leżąca najczęściej w sferze psychiki (osobowości), czy to z powodu wybredności, złych doświadczeń, niedojrzałości, chłodnej osobowości itp., albo nadmiernego przedkładania kariery nad życie osobiste, czy też z powodu jakiś wad, które odstraszają ewentualnych chętnych. Oczywiście są wyjątki od reguły, ale generalnie tak jest (Przy czym, żebyśmy się dobrze zrozumieli wcale nie oznacza to, że koniecznie trzeba szukać na siłę, to też by było błędem).
        Dlatego starożytni Marsjanie mieli sporo racji. 😉

        8

        1
        Odpowiedz
        1. Racja, Statystycznie to mają mniejsze szanse. Problem w tym,że miłość to ze statystyką ma niewiele wspólnego. No chyba ,że szukamy męża dla kasy, to wtedy STATYSTYCZNIE wybór jest bardzo duży, tylko,że problem samotności dalej jest nierozwiązany. lub wrobić kogoś w dziecko i szybki ślub, co nie jest chyba trudne, tylko zostaje ten sam problem.

          Nie wziąłeś pod uwagę tego,że 30 % tych małżenstw wróci do „krwioobiegu” po rozwodzie. Czyli mniej wiecej 30 % facetów będzie znowu wolnych, tak samo z kobietami. Niestety, te czasy,że zameżna kobieta i żonaty facet będą ze sobą do końca zycia jest bardzo niska. Znaczne większe szanse ma ta kobieta, która wyszła za mąż dobrze po 30, jak Pani z postu niżej.

          I nie dołuj dziewczyny tym,że facet ma lepiej. To juz nie te czasy, że kobieta około 35 roku zycia wygląda jak truchło. Dbamy o siebie. I najlepiej wyglądamy około 30.

          6

          1
          Odpowiedz
          1. „Problem w tym,że miłość to ze statystyką ma niewiele wspólnego.”

            Tak i nie. 🙂 Znacznie łatwiej o to młodym. A jak nie wyjdzie, to jest jeszcze czas na ułożenie sobie życia.

            „Nie wziąłeś pod uwagę tego,że 30 % tych małżenstw wróci do „krwioobiegu” po rozwodzie.”

            Zgoda. Tylko to nie jest tak prosto i to już nie jest to samo. Zwłaszcza wtedy, gdy się jeszcze na dokładkę dziećmi jest obłożonym.

            „Niestety, te czasy,że zameżna kobieta i żonaty facet będą ze sobą do końca zycia jest bardzo niska.”

            To zależy od mentalności, a ta od wychowania. Owszem, w obecnych czasach hoduje się pokolenia egoistów nastawionych na konsumpcję, ale to nie znaczy, że wszyscy taką mentalność mają. I co więcej, jest kwestią czasu, gdy ten trend się zmieni.

            „I nie dołuj dziewczyny tym,że facet ma lepiej.”

            To nie jest dołowanie. To jest po prostu prawda.

            Poza wszystkimi innymi czynnikami utrudniającymi znalezienie kogoś wraz z wiekiem, takimi jak kwestie psychiki, przyzwyczajeń, czy tego, że co lepsi są już zajęci, „wartość rynkowa kobiety” spada w dół po przekroczeniu 25 lat. Po przekroczeniu 30 lat wali w dół na pysk. Przy 35 to praktycznie nie ma o czym gadać. To nie jest kwestia tego jakie są czasy. To jest czysta biologia. I póki technologia na to nie pozwoli (medycyna regeneracyjna, nieśmiertelność itp.) nikt tego nie przeskoczy. Takie jest życie.

            Facet ma pod tym względem lepiej. Wolniej się starzeje (choć nadal umiera znacznie młodziej niż baba) i jego problem zegara biologicznego, uniemożliwiający posiadanie dzieci praktycznie nie dotyczy nigdy. Do tego często ma już odpowiedni status materialny. Może sobie znaleźć laskę o 10 (a nawet więcej) lat młodszą i nawet nie spojrzy w stronę jej podstarzałej konkurencji, bo to już żadna konkurencja. Mało tego, młódkę może sobie jeszcze wychować pod siebie, a jak ma dobre geny i zdrowy tryb życia, to różnicy wieku długo nie widać. I tu jest olbrzymie zagrożenie dla takich starych panien (30+) a tym bardziej dla tych z odzysku. Bo role się odwracają i to facet wybiera i decyduje, a nie odwrotnie jak to ma miejsce, gdy laska jest młoda i ma w czym przebierać. Dlatego portale randkowe są pełne starych panien szukających „księciunia”. Tylko księciunio się nie znajduje, bo woli konkurencję (a kto by nie wolał?), bijącą „stare próchno” na głowę. I o ile laska ma rozum, to spuszcza dużo z tonu, jeśli chodzi o listę wymagań. Wtedy może się coś znajdzie. A jak nie, to poczeka parę lat i w desperacji weźmie, co tylko się nawinie. Przy czym jako, że na rynku zostają same odpady, to potem jest „wesoło”. Albo zostaje sama. A to, że sobie dośpiewa, jakąś ideologię do takiego stanu rzeczy dla komfortu psychicznego, to jest już co innego.

            „To juz nie te czasy, że kobieta około 35 roku zycia wygląda jak truchło.”

            Najlepsze specyfiki, wklepanie w dziób wiadra kremu i tapeta nic ci nie da. Wzrok oszukasz (z daleka). Biologii nie. Niestety.

            I nie chodzi o to, że już ma na siłę jakiegoś frajera ciągnąć do urzędu, ale jak ma 24 lata i do tego czasu nie trafił się nikt kompletnie to muszą być tego jakieś powody. I to źle wróży (choć wróżba nie musi się oczywiście spełnić). Bo przecież pomiędzy poznaniem kogoś -o co z wiekiem coraz trudniej- a ewentualnym ślubem jest jeszcze długa, i niepewna, droga (przynajmniej jeśli z głową jakoś się to robi). /Mesio PS. Długie było, to tym razem bez PS-a.

            6

            6
            Odpowiedz
          2. pierdy sadzisz i tyle. twoja wartosc rynkowa tez maleje. myslisz ze jak bedziesz mial laske 15 lat mlodsza? to jak bedziesz mial 50 lat a ona 35 to kto ją będzie obracał? ty raczej nie. za duzo czasu spedzasz przed kompem.

            7

            2
            Odpowiedz
          3. „pierdy sadzisz”

            Tylko po grochówce. 😉 Ale Pan twój lubi i wpierdalał będzie.

            „twoja wartość rynkowa tez maleje.”

            Oczywiście, że tak. Tylko, że nie w takim tempie. U faceta, zwłaszcza, gdy o zdrowie zadba, proces ten następuje wolniej. Facet po prostu dłużej młodziej wygląda. No i może płodzić potomstwo.

            „myslisz ze jak bedziesz mial laske 15 lat mlodsza?”

            To -spora różnica wieku- się zdarza. Coraz częściej. Dawniej było normą i czasy te wracają. Może nie jest to idealne, ale częste.

            „to jak bedziesz mial 50 lat a ona 35 to kto ją będzie obracał?”

            A myślisz, że ludzie w wieku 50 i więcej seksu nie uprawiają? 🙂 Poza tym w dzisiejszych czasach jest jeszcze łatwiej dzięki osiągnięciom medycyny. I taki, w odróżnieniu od łebka lat dwadzieścia, który ma pusto we łbie a do tego musi od mamusi pożyczyć na dyskotekę, nie dość, że jest ustawiony, nie dość, że umie, to jeszcze może.

            Pan twój jakiś czas temu raczył był zaszczycić PKP swoją obecnością w pociągu na trasie Poznań-Wrocław. W przedziale siedziały jeszcze trzy osoby. Kobieta, lat ok. 35, facet lat 50+ i około 2 letnie dziecko. W pierwszej chwili Pan twój myślał, że kobieta i dziecko jadą z dziadkiem dzieciaka. A okazało się, że z mężem kobiety. I facet nie był jakiś kasiasty, loszka nie była nieatrakcyjna i mało tego, widać po nich było, że dobrze się dogadują.

            „za duzo czasu spedzasz przed kompem.”

            Co ty wiesz, patałachu, o Panu swoim. Co ty wiesz… 😛 /Mesio PS. Bez PS-a.

            5

            3
            Odpowiedz
          4. Za dużo czasu na chujni spędzasz mesiu żeby mesiem jeździć… a wydało się, jeździsz PKP!

            2

            0
            Odpowiedz
          5. Osz ty, patałachu niewierny… Śmiesz wątpić w mesia (W212) Pana twojego, Mesia??? Czy Pan twojego życia i śmierci by cię oszukał? /Mesio PS. A pociągiem Pan twój czasem jeździ, a nawet lubi. Pod warunkiem, że trasa nie jest dłuższa niż 3-4 godziny.

            2

            0
            Odpowiedz
        2. pieprzysz dziadku niemiłosiernie czasami

          4

          0
          Odpowiedz
          1. „pieprzysz dziadku niemiłosiernie czasami”

            Co zrobić? Starość. 😉 /Mesio PS. Bez PS-a.

            5

            2
            Odpowiedz
    3. Mesio, moj Panie jestes bardzo mądrym człowiekiem 🙂
      Ale nie, nie jestem tą znajomą 24-latka 🙂

      0

      0
      Odpowiedz
      1. „Mesio, moj Panie jestes bardzo mądrym człowiekiem”

        Pan twój??? A skąd. 😉 Co prawda jest jednostką wybitną, ale żeby od razu mądrą… /Mesio PS. A co do tego czy znajoma Mesiowi jesteś czy nie… Prawdopodobnie nie. Zdradza cię styl pisania, trochę braków w interpunkcji (bez urazy, chodzi o to, że tamta to perfekcjonistka na tym punkcie), no i ona jeszcze chyba nie myśli tego typu kategoriami, którymi zaczynasz myśleć (czyli: „przykro że mam takie beznadziejne życie”; i tak BTW to jeszcze nie koniec świata, masz jeszcze trochę czasu i „czyste konto”, więc wszystko masz przed sobą, chodzi o to tylko, żeby tego nie spieprzyć), ale kto wie, świat w końcu jest mały…

        2

        1
        Odpowiedz
  9. Co Ty mieszkasz na wsi? Mi też sypią takimi tekstami. ale ja.. nie zostaje im dłużna. Na tekstu typu „dlaczego taka fajna dziewczyna nie ma chlopaka?”, odpowiadam: ” a czemu taki fajny dziadek nie ma zęba ?” I jest cisza.

    25

    0
    Odpowiedz
    1. ”a czemu taki fajny dziadek nie ma zęba ?” – kurwa nie rozumiem o co chodzi w tym tekscie…

      6

      7
      Odpowiedz
      1. Dużo rzeczy pewnie nie rozumiesz. Ale nie zaprzątaj sobie nimi głowy, leć na kebsa.

        7

        1
        Odpowiedz
      2. Nie każdego obdarzyło inteligencją, niestety…

        8

        0
        Odpowiedz
      3. a co tu rozumieć? to jest tylko przykładowy tekst. Jeżeli akurat takie pytanie zadaje dziadek co nie ma zęba. Jakby to pytanie zadała gruba baba to mogłaby odpowiedzieć ” a dlaczego taka ładna kobieta nie dba o siebie i nie uprawia sportu”?
        no naprawdę nie trzeba mieć IQ 170 żeby to ogarnąć…

        4

        0
        Odpowiedz
        1. Ten tekst z tym zębem jest bez sensu. To czy dziadek jest fajny czy nie jest fajny nie ma nic wspólnego z uzębieniem. Ponadto to naturalne, że dziadek ma ubytki w uzębieniu. IQ mam 140 i nadal nie rozumiem co autorka miała na myśli.

          1

          2
          Odpowiedz
          1. Ale tu bardziej chodzi o szybkość riposty, a nie logikę. Chodzi o to, żeby starego dziada zbić z tropu i pokazać mu, że się czepia, a sam nie jest fajny. 🙂

            4

            0
            Odpowiedz
          2. Aha, widocznie mam za wysokie IQ żeby to zrozumieć.

            1

            0
            Odpowiedz
          3. masz pewnie najwyższe na dzielni… grande szacun.

            0

            0
            Odpowiedz
          4. tak, wiemy,że jest tutaj jeden szczepan co niczego „nie rozumi”. Ale tak jak już mówiliśmy, nie zaprzątaj sobie tym głowy. Zaraz zaczyna się dobranocka.

            0

            0
            Odpowiedz
          5. nie 140 tylko 14,5, doczytaj dokładnie głąbie. tekst jest zajebisty i wszystkie dziadki zostaną tak rozjebane na atomy. tak trzymaj dziołcha a jak ktoś nie rozumie to, jak mu już radzili, niech skoczy na kebsa i wbije na domówkę.

            5

            0
            Odpowiedz
      4. Bo odpowiedź powinna brzmieć: „a czemu jesteś głupi jak koza?”. To pytanie do ciebie.

        2

        0
        Odpowiedz
  10. Pewnie jestes gruba, albo pojebana. Jakbys ciagla palke jak nalezy to i w koncu ktos cie kupi. A tak beda testowac, probowac a nikt nie kupuje.

    9

    13
    Odpowiedz
  11. Ludzie ktorzy zadaja tak durne pytania nie maja po prostu taktu. To czy kos zamierza albo nie wyjsc za maz czy sie ozenic to jest prywatna sprawa. To samo sie tyczy posiadania dzieci. Proponuje odpowiadac 'nie twoaja sprawa i cie to nie dotyczy’ ukrocic ra na zawsze, jak sie obraza to nie spieprzaja. Tacy zanomi chyba nie potrzebni ci sa. 24 lata to za mlodo zeby wychodzic za maz albo miec dzieci, a wyszlam za maz maja 35 lat i mam super meza. Po co sie spieszyc? Tylko po to zeby zadowolic kolezanki? To chyba o to chodzi zeby zwiazac sie z odpowiednia osoba a nie byle kim bo juz czas. To takie zasciankowe myslenie, maz I dzieci przed 25… a potem placz ze jest sie nie zgranym malzenstwem, bo sie doroslo i poglady sie zmienily i wslomalzonek sie zmienil, dzieci dra sie, maz czyta gazete albo gra w gierki, zona rzuca garami, klotnie, nie porozumienia, brak kasy, szkolne zebrania, mamuski wszystko wiedzace najlepiej, pieluchy, zero zycia dla siebie, tylko praca i dom wstlu kolchozu, pieprzyc wychodzenie za maz w wieku 24 lat… odpowiadajze nie rozmawiasz na osobiste tematy jak seks, malzenstwo, zdrowie i polityka.. co za chamstwo ja pierdole

    16

    1
    Odpowiedz
    1. święte słowa. Sama mam 25 w tym roku. I czasami zdażało mi się takie rzeczy słyszeć. Ale tak jak Ty, od zawsze chciałam wyjść za mąż po 30, tak właśnie jak ty.

      5

      0
      Odpowiedz
      1. jako facet na „kiedy” odpowiedziałbym „jak się dwie niedziele do kupy zejdą w kalendarzu”. Kiedyś się wstydziłem i taki chujek pozostawał nieukarany a teraz…. przestali już pytać bo wiedzą, że dostali by zjebke konkretną. Się nie przejmuj, pierdol bliźnich takich

        2

        0
        Odpowiedz
  12. Masz dopiero 24 lata i takie teksty Ci rzucają? Jesteś jeszcze młodziutka, masz sporo czasu.
    Ja też nikogo nie mam, 31 lat na karku i tylko czekam aż zaczną pytać czy wolę chłopców, no bo „jak to tak tyle czasu bez żadnej dziewczyny?” Ale ja mam to gdzieś, nie ma to nie ma, będzie to będzie. Grunt to czuć się dobrze samemu ze sobą. A Tobie radzę: nigdy nie wychodź za mąż pod presją otoczenia. To jeden z największych błędów jaki można popełnić. Znam kilka takich ludzi i ich życie to takie piekło za życia.

    17

    0
    Odpowiedz
    1. dokładnie tak samo myślę. nie można się zmuszac do niczego.

      1

      0
      Odpowiedz
  13. 1. Jesteś młoda jeszcze, więc luz.
    2. To Twoje życie, więc olej to co myśli rodzina.
    3. Jak jesteś zdesperowana, to zawsze są przeznaczeni.pl i luz.

    4

    0
    Odpowiedz
  14. Hehe najlepsze jest to, że to przecież w dzisiejszych czasach jest kompletnie nieopłacalne i nieracjonalne. Kiedyś to przynajmniej było tak, że ludzie dzielili się rolami bo inaczej żyć się nie dało i nie można było tego kupić jak teraz (inny poziom rozwoju cywilizacyjnego), życie w parze było więc niezbędne do funkcjonowania a dzisiaj jak masz kasę to żyjesz jak król. A jak nie masz to i tak jest to nieopłacalne bo druga osoba to tylko dodatkowy wydatek związany z droższym stylem życia. Widzę po sobie i po kolegach, ile im zostaje po wypłacie a ile mi. W moim środowisku dziewczyna to przeciętnie na czysto tysiąc złotych mniej w portfelu, i to bez liczenia takich rzeczy jak zwiększone wydatki na tel. i samochód (paliwo). Pożytek z tego taki jest obecnie jak z wpierdalania słodyczy – krótkotrwała przyjemność i uzależnienie aż do przejedzenia, a skutki tego mogą być tragiczne, ze spierdoleniem sobie życia psychicznego i dorobku lat pracy włącznie.
    Ciekawe, że tak rodzice nam stręczą małżeństwo, a jak można zaobserwować większość jeśli nie jest kompletnie nieudana to nie ma tam żadnego szału, nic w tym specjalnego, nic głębokiego, żadnych fajerwerków nie ma. Jakby ludzie mogli robić to powszechnie, to po 2 latach w ogóle by z ta drugą osobą woleli nie mieć do czynienia. Samo to, że co 3 małżeństwo się rozwodzi pokazuje jak bardzo ludzie nie są do tego stworzeni. Rozwód to ostateczność kiedy aż tak to nie boli z innej strony (majątek, dzieci, poczucie porażki, samotność, wstyd przed innymi) albo już aż tak nie da się wytrzymać, zatem skoro to jest na poziomie ponad 30% to chujowych małżeństw albo takich kompletnie bez szału musi być co najmniej 90%.
    Tymczasem czasy się zmieniają, trendem na świecie jest odchodzenie od małżeństw i nawet związków w ogóle, zatem nie masz czym się szczypać. Największy odsetek singli jest w najbogatszych krajach świata – USA, Niemcy, Szwecja, Włochy, Japonia, Wielka Brytania – tam odsetek żyjących samotnie jest od 30% do 50%, przy czym w bogatszych miastach i prowincjach współczynnik ten podchodzi nawet do 80%.
    Społeczeństwo przymusza do takiej formy funkcjonowania bo potrzebni są nowi do zapierdalania na innych oraz potwierdzenie dla tych po ślubie słuszności wybranego schematu i taka jest filozofia.

    12

    1
    Odpowiedz
    1. Dobrze gadasz. Ja też to widzę po swoich żonatych/dzieciatych kumplach. Ich poziom zycia jest wyraźnie niższy od mojego. Sam byłem parę lat żonaty i równiez widzę, że po rozwodzie mam zwyczajnie wiecej kasy, więcej czasu, za to mniej dziamgania nad głową. Seksu też więcej.

      4

      1
      Odpowiedz
      1. a w jakim wieku się ożeniłeś? i ile lat byliscie małżeńsywem, jesli wolno spytać.

        1

        1
        Odpowiedz
        1. 28 lat miałem, jak zrobiłem ten błąd. Po 4 latach go naprawiłem.

          1

          0
          Odpowiedz
          1. a ona jest teraz w ponownym związku?

            0

            0
            Odpowiedz
          2. Nie wiem. Jakiś czas temu kontakt sie urwał. Ostatnie dane mówią, że miaszkała z jakimś bezrobotnym ćpunem, ale to są dane sprzed 3 lat.

            1

            0
            Odpowiedz
    2. No tak, ale co z dziećmi i narodzinami? Takie muslimy wypełnią tę lukę, i świat będzie istniał pod parasolem islamu

      4

      2
      Odpowiedz
      1. A kogo to obchodzi jaka religia panuje? Czy mi płacą za wspieranie jakiejkolwiek religii? Najlepiej to zateizować muzułmanów i chrześcijan bo wy się zawsze będziecie chcieli powybijać. Problemem nie jest islam tylko monoteizm – najbardziej brutalne religie były monoteistyczne.

        8

        1
        Odpowiedz
        1. Czy ja na prawdę muszę Ci tłumaczyć jaki jest islam?

          0

          1
          Odpowiedz
          1. Jak będziesz 6 stóp pod ziemią, to naprawdę będzie to miało dla ciebie znaczenie?

            6

            0
            Odpowiedz
          2. A czy ja muszę Ci naprawdę tłumaczyć jakie jest chrześcijaństwo? Kto jak nie chrześcijański zachód chciał zwiększyć swoje strefy wpływów na bliskim wschodzie, ale im nie wyszło. Teraz nie dość, że to chrześcijanie zrobili piekło na ziemi mieszkańcom bliskiego wschodu to jeszcze mają pretensje, że było kilka zamachów na ich terytorium. To jest szczyt bezczelności. O kryminalnej historii chrześcijaństwa możesz sobie poczytać na internecie.

            24

            1
            Odpowiedz
          3. Bzdury. Prawdziwe chrześcijaństwo, powtarzam, prawdziwe, nie ma z tym z nic wspólnego. To o czym ty mówisz to rzymski katolicyzm, który tylko podaje się za chrześcijaństwo, ale czyny nieraz pokazują, że daleko od tej wiary stoją.

            0

            2
            Odpowiedz
    3. Nie wszystko da się przeliczyć na kasę i wygodę, patałachu. /Mesio PS. Małżeństwa się rozpadają, bo często są zawierane pochopnie albo pod wpływem samej chemii. Także ta statystyka rozwodów nie musi mieć odzwierciedlenia w rzeczywistości w takim sensie, że jest tyle i tyle szans na to, że to się rozpadnie, bo jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz.

      3

      1
      Odpowiedz
      1. Mesiu, nawet w najbardziej dobranej parze, gdzie obie strony mają najczystsze intencje, po jakimś czasie wszystko może paść na twarz i odebrać poczucie satysfakcji, bo ludzie, ich charaktery, potrzeby oraz okoliczności się zmieniają. To nie jest niestety matematyka, co byś nie zrobił i jak się nie starał, niczego Ci to nie gwarantuje ani nie podnosi prawdopodobieństwa w takim stopniu żeby można było brać to pod uwagę.
        Pragnę również podkreślić, że statystyka rozwodów to nie jest odsetek chujowych małżeństw tylko odsetek małżeństw aż tak skrajnie chujowych, że aż do tego doszło. Nie można więc powiedzieć, że skoro rozwodów jest 30% to chujowych małżeństw jest 30%. To jest jak procent morderstw przy ogóle przestępstw z użyciem przemocy. Na każde 1 morderstwo statystycznie pobić, gwałtów i innych naruszeń nietykalności cielesnej przypada zawsze znacznie więcej. Skoro odsetek sytuacji nie do zniesienia jest aż tak wysoki to jak wysoki dopiero musi być odsetek po prostu chujowych, kiepskich i takich bez szału? Wychodzi na to że jak 5 czy 10% jest udanych i spełnionych to jest dobrze. A to jest o wiele za mało, żeby stawiać sobie to za priorytet życiowy, warunek szczęścia i w ogóle nadawać temu jakieś specjalne znaczenie.

        2

        1
        Odpowiedz
        1. „Mesiu, nawet w najbardziej dobranej parze, gdzie obie strony mają najczystsze intencje, po jakimś czasie wszystko może paść na twarz”

          Oczywiście, że tak. Tylko wiesz, patałachu, dużo zależy od tego jacy są ci ludzie. Jak żenili się z głową, to szanse na to, że im to „nie padnie na twarz” są większe niż w przypadkach, gdy decydowały tylko hormony, albo gdy wpadli, czy byli niedojrzali, lub gdy nie mają odpowiedniego poziomu edukacji, by zapewnić sobie dobry byt.

          To nie jest matematyka, ale też rządzi się pewną logiką. Jak się dobrze dobiorą, mają ułożone pod kopułami i pobierają się z głową, to łatwiej jest potem wyrabiać zakręty. A to, że nie zawsze jest kolorowo, to już co innego. Żyjąc samemu też nie zawsze będzie kolorowo. I co? Wieszał się będziesz z tego powodu? Nie, żyje się przecież dalej. /Mesio

          PS. A czy to jest „priorytet życiowy i warunek szczęścia”, to zależy od mentalności jednostki. Aczkolwiek większość z nas ma taką potrzebę. Tak jesteśmy uwarunkowani zarówno przez biologię jak i normy społeczne. W efekcie, prędzej czy później taką potrzebę odczuwamy i bez jej zaspokojenia jesteśmy (w różnym stopniu) nieszczęśliwi (choć są gorsze nieszczęścia). Nie przez przypadek to jest tak wysoko w piramidzie potrzeb Maslowa.

          0

          2
          Odpowiedz
          1. „W efekcie, prędzej czy później taką potrzebę odczuwamy i bez jej zaspokojenia jesteśmy (w różnym stopniu) nieszczęśliwi (choć są gorsze nieszczęścia)”.

            To pewnie połowa Szwedów, 40% Amerykanów czy 1/3 Niemców popełnia prędzej czy pozniej samobójstwa:) A taki Manhattan to pewnie zaraz stanie się miejscem ćpunów i pijaków.
            Biologicznie uwarunkowany jest tylko popęd (który dzisiaj bardzo łatwo zaspokoić) a nie chęć życia w związku w tym małżeństwie, reszta to tylko programowanie społeczne które można z powodzeniem odrzucić i zastąpić tak samo jak można żyć bez słodyczy mimo że na początku odczuwa się mocno ich brak – przeprogramowywanie i porzucenie schematów nie jest błyskawiczne i łatwe. Z dupy się to nie bierze, że w bogatych społeczeństwach gdzie są świetne warunki do tworzenia rodziny (nie brakuje kasy i pomocy socjalnej) ludzie od tego odchodzą w szybkim tempie i wolą być sami. Czyżby sobie specjalnie katusze psychiczne urządzali, żeby za dobrze im nie było?

            3

            0
            Odpowiedz
          2. „To pewnie połowa Szwedów, 40% Amerykanów czy 1/3 Niemców popełnia prędzej czy pozniej samobójstwa:)”

            Zapominasz o czymś.
            1. Japończycy -społeczeństwo, które pod względem konsumpcjonizmu, pracoholizmu i życia w pojedynkę jest w miejscu, do którego Zachód dopiero zmierza, mają często duże kłopoty natury psychicznej. Efektem jest np. Aokigahara -słynny las samobójców. Nie wytrzymują takiego życia. I Pan twój nie mówi, że wieszają się jedynie z braku żony/męża, ale samotność jest z pewnością jednym z głównych czynników. I nie pomaga (póki co) ich geniusz technologiczny, przejawiający się na tym polu w postaci prób stworzenia sztucznego zastępstwa drugiego człowieka (Znamienne, że właśnie oni najbardziej nad tym rodzajem wynalazków pracują. Jak myślisz, dlaczego?). W dodatku mają znacznie większy problem ze starzejącym się społeczeństwem, bo u nich ten proces zaistniał dużo wcześniej. I też winą jest konsumpcyjny i „wygodny” styl życia. Wygodny do czasu.
            2. Zachód jest na drodze do tego samego. Może pół Manhattanu się dobrze bawi, ale to jeszcze potrwa dekadę, może dwie, kiedy przyjdzie zapłacić rachunek za zabawę. Zauważ, że poprzednie pokolenie mieszkańców krajów Zachodu, było pod tym względem bardziej tradycyjne. Zakładało rodziny, rozwodów było mniej itd. Dlatego problem nie został dostrzeżony przez ich dzieci. One dostrzegać minusy takiego życia dopiero zaczynają. Za lat 10-20 czeka ich los Japończyków (i w ogóle mieszkańców Wschodniej Azji, Chińczyków np. gnębi dziś efekt polityki jednego dziecka -nie ma kobiet dla dziesiątków milionów zdołowanych i zdesperowanych facetów, którzy pokroić by się dali za żonę). I dla wielu już jest za późno na zmianę.

            „Biologicznie uwarunkowany jest tylko popęd (który dzisiaj bardzo łatwo zaspokoić) a nie chęć życia w związku”

            Ale programowanie społeczne, podobnie jak biologia, jest podstawą bytu człowieka. To fundamenty. Tego się nie da „wyłączyć”. A ponieważ różnimy się od zwierząt, to na samym zaspokajaniu popędu nie ujedziesz. Jakiś czas się możesz najwyżej oszukiwać, mając czas zajęty pracą, szkołą czy jakąś rozrywką. A popęd i jego zaspokojenie? Zerżniesz dziwkę w burdelu (czy, w wersji kobiecej, puścisz się z jakimś), ale potem wrócisz do pustych czterech ścian, gdzie gęby nie będzie do kogo otworzyć. I nie zastąpisz tego braku drugiej osoby niczym. Póki ludzie jeszcze obracają się między ludźmi to jest pół biedy. Ale prędzej czy później przychodzi taki czas, że znajomi ludzie znikają. Są zajęci swoim życiem, są podobnie wygodni i „wystarczają” im powierzchowne kontakty, kończą pracę i idą do siebie, mają kogoś -czyli koniec końców nie mają czasu dla innych. I wtedy co? Książka? Film? Spacer? Flaszka? Internet? Sport? To nie są wystarczające rzeczy. To nawet substytutem w tym wypadku nie jest. Zabierze trochę czasu. Ale to wszystko. A po jakimś czasie to nawet cieszyć nie będzie. Będziesz siedział na dupie, wpatrując się w ścianę, bo nie będziesz miał co ze sobą zrobić. Wszystko za co byś się nie złapał, będzie wydawało się jałowe.

            „Czyżby sobie specjalnie katusze psychiczne urządzali, żeby za dobrze im nie było?”

            Nie robią tego specjalnie. Po prostu nie myślą o konsekwencjach. Te na ogół dopiero nadejdą. „Rachunek do zapłacenia” dopiero czeka. /Mesio PS. Nie ma. Kazanie wystarczy. 😉

            5

            2
            Odpowiedz
          3. ktoś mjeszcze czyta twoje pierdy?
            Idz kota nakarm

            2

            0
            Odpowiedz
          4. „ktoś mjeszcze czyta twoje pierdy?”

            Ty masz czytać, patałachu niedomyty. Z nabożną czcią, i w twoim przypadku choć z jako takim zrozumieniem. A na zadanie domowe ładną rozprawkę na ich podstawie napiszesz. Jak napiszesz, to z nią i CV w zębach, oraz trzema stówkami w łapie, stawisz się potulnie pod bramą naszego Łódzkiego Wydziału Fabrycznego. Tam ci przylepią numerek i dopiszą obok niego literkę „D”. „D” jak „dupa wołowa”. Poczekasz sobie na placu apelowym, a jak Pan twój na przerwie obiadowej wrzaśnie: „dupa wołowa”, to masz przyjść, pokłonić się nisko i podać wspomnianą rozprawkę. Jak się Panu twojemu spodoba, to co przeczyta, to może nie zasadzi ci kopa na rozpęd. /Mesio PS. A koty już jadły. 😉

            5

            0
            Odpowiedz
          5. klikać sobie samemu lajki to jak przybić ze samym sobą piątkę. Wiemy,że masz wprawę w robieniu rzeczy z samym sobą, ale ograniczaj się.

            53

            0
            Odpowiedz
          6. Wszystko zależy od tego co sobie wsadzisz do głowy. Ty mówisz jak narkoman albo palacz. On też jak zajmie się czym innym, odstawi fajki przez chwilę to i tak poczuje prędzej czy pozniej jakiś brak i będzie go to frustrowało, bo tak sobie zaprogramował że fajka da mu przyjemność a jak jej nie ma to jest mu nieprzyjemnie 🙂
            Czemu zaraz ktoś ma się oszukiwać, może to wchodząc w związki ludzie się oszukują, że to będzie ich cieszyć i życie nabierze sensu? Po czasie też nie cieszy i żadnej pustki nie wypełnia. Mąż woli pogadać z kumplami i pojsc na mecz. Albo całymi dniami napierdalać w gierki i serfować po internecie, pracować tyle że w domu jest gościem i tak do usranej śmierci. Żona to samo. Kończy się cel biologiczny i partner może wypierdalać. Pragnienie tego haju tak jak ochota na słodycze jest decydujące. Wystarczy nauczyć się to kontrolować i uświadomić sobie że nie jest to nic nadzwyczajnego a zwykły mechanizm chemiczny i od razu wartość tego dobra spada w oczach. To jest to samo co apetyt na słodycze, używki, pasje tylko trochę silniejsze i wspomagane przez normy społeczne. Ale jak wszystko można skutecznie wygłuszyć i nie dopuścić do rozwinięcia się.
            Z góry zakładasz, że bez tego się nie obejdzie, tak jakby tylko związek i małżeństwo chroniło przed brakiem poczucia sensu i niewiedzą co ze sobą zrobić, jakby wszyscy z natury lgnęli do głębokich relacji i same koleżeńskie im nie wystarczały, jakby musieli z jakimiś konkretnymi osobami mieć częstszy kontakt niż z panią w warzywniaku. To zakładanie że komuś jest niezbędny drugi człowiek, utrzymywanie jakichś bardzo głębokich kontaktów do normalnego funkcjonowania jest tym samym co przekonanie narkomana o amfie czy alkoholika o wódzie. Nabiłeś sobie do głowy pewne przekonania i to Cię steruje jak program komputerowy czy jest Ci przyjemnie czy jest Ci przykro z tego powodu.
            PS. Niemcy, Anglicy i Szwedzi jakoś się nie tną. Włosi też nie. Pojedz tam to zobaczysz czy tam ludzie sa nieszczęśliwi i czy im czegoś brakuje

            2

            0
            Odpowiedz
          7. „Wszystko zależy od tego co sobie wsadzisz do głowy. Ty mówisz jak narkoman albo palacz.”

            Demonizujesz patałachu. 🙂 Wychodzisz tu z założenia, że druga osoba ma być jedyną odpowiedzią na wszystko i na każdy problem. I że skoro tak nie jest (bo oszukują, bo wolą iść z kumplami/koleżankami, pograć na kompie itd.) to się nie opłaca, bo to tylko popęd „cel biologiczny”- a potem „spierdalaj”. A to nie o to chodziło w tym, co ci Pan twój wcześniej napisał. Ta druga osoba nie ma być odpowiedzią na wszystko. Ale związek jest po prostu bardzo ważnym elementem życia. I w tym rzecz.

            Oczywiście możesz sobie wmawiać, że się nauczysz kontroli, że się zaprogramujesz inaczej, że to tylko chemia, ale sam się oszukujesz. To kwestia czasu, aż sobie to uświadomisz. A uświadomisz sobie prędzej czy później. Raz dlatego, że jak mawia powiedzenie: „cokolwiek nie zrobisz i tak będziesz żałował” (częściowo stąd single zazdroszczą zajętym a zajęci singlom). Dwa, z tego powodu, że bez względu na to jak byś sobie nie wmawiał, tego co sobie wmawiasz o kontroli itp., to i tak cię to wszystko, o czym pan twój wspominał, kiedyś dopadnie. Tych biologiczno-społecznych uwarunkowań nie da się oszukać. To, o ile ktoś nie jest np. socjopatą, zawsze w końcu wyjdzie.

            A czy to przekonanie o potrzebie głębokich relacji jest podobne do nałogowców… Pewnie można to do tego porównać. W końcu za to też odpowiadają procesy chemiczne i z kolei taka relacja wywołuje kolejne procesy chemiczne. Jest coś w tym. Ale widzisz, to jest także pewnego rodzaju argument obosieczny. Dlaczego? Bo zakładasz, że da się z tego wyzwolić i całkowicie wygłuszyć takie potrzeby. Skoro jednak wszyscy jesteśmy ludźmi, to każdym z nas mniej więcej steruje to samo. Nikt tego nie przeskoczył i nie przeskoczy (chyba że będzie się faszerował chemią pozwalającą ominąć problem -wygłuszyć go; ale to wtedy też by był dowód na to, że ma takie potrzeby i farmakologicznie je wytłumia, prawda?). I jak Pan twój wspomniał, do ludzi z Zachodu to zacznie docierać wraz ze starzeniem się -pierwszego właściwie- pokolenia singli. Na razie jest wszystko fajnie, orkiestra gra. Teraz potrzeba tylko czasu by się „radosne single” w wieku średnim, ustawione, mające kasę na rozrywki zastępujące im inne rzeczy, żyjące w czasach swobody seksualnej i ogarnięte pracoholizmem, zorientowały, że to niestety orkiestra z Titanica. Musielibyśmy pogadać za lat 10+, żebyś się o tym przekonał, czy to na ich czy na własnej skórze. Bo dopiero wtedy do samotnych ludzi 30+ zacznie to boleśnie docierać. A wraz z tym straci urok cała resztaich dotychczasowej aktywności i rozrywek. /Mesio

            PS. Pan twój nie był w kinie 3 lata. Raz, dlatego, że rzadko kiedy chodził do kina, bo szmiry nadają. Dwa, bo jego znajoma nie lubi kina, więc nie było z kim tam chodzić. Trzy, bo przyjaciele mieszkają zbyt daleko, a znajoma już Pana twojego nie zna. Cztery, dlatego, że dalsi znajomi niespecjalnie mają czas, a Pan twój jest wybredny i niezbyt chętnie poznaje nowe osoby -nie ma z tym problemu i oporów, by zagadać i kogoś poznać, ale niespecjalnie lubi zadawanie się z całkowicie obcymi ludźmi, więc też zbytnio nie szuka nowych kontaktów.

            Od czasu do czasu w kinie pojawia się jednak coś, co by Pan twój chętnie obejrzał. No więc się wybiera. I wybiera się tak codziennie, codziennie odkładając to na jutro, bo koniec końców nie chce mu się samemu ruszyć dupy do tego kina. Jakoś go przestaje cieszyć ta rozrywka. I przekłada ją na lepszy nastrój. Aż w końcu film zdejmują z emisji i znów nie ma jakiś czas co w kinie obejrzeć. A jeszcze z 10 lat temu Pan twój zapierdalał do kina i to, że w danym momencie idzie sam, go kompletnie nie ruszało, tak jak ciebie teraz (choć nie zapierał się wspominanych tu potrzeb jak żaba błota). Dlaczego? Bo nie sprawia mu to takiej frajdy, jak pójście z kimś kogo się lubi, czy jest się z nim blisko związanym. Pójście samemu a pójście z kimś, to po prostu dwa różne doświadczenia, choć wydawałoby się, że przecież tylko seans w kinie. To jak seks z fajną laską w porównaniu do trzepania. Nie to samo, pomimo tego, że się przecież i tak spuścisz (No weź się „uwarunkuj”. Zaprogramuj się i wmów sobie, że to jest to samo. ;)). I tak jest z wieloma rzeczami. Ludzie, którzy mają kontakt z rodziną czy z kimś znajomym nie odczuwają tego, bo jakaś namiastka relacji międzyludzkich zostaje zaspokojona. Tylko, że te luźne więzi z czasem, z wiekiem, z wielu powodów zanikają lub całkowicie znikają. I dlatego Pan twój mówi, że ludzie na Zachodzie dopiero w niedalekiej przyszłości zaczną stawać przed tym problemem.

            1

            0
            Odpowiedz
          8. Jak się te single zestarzeją to będą mniej więcej w podobnej sytuacji co reszta – bo tamci się do tego czasu porozchodzą, umrze im partner albo odezwie się do nich jak trzeba będzie wyjebać śmieci, bo te relacje już dawno się pospłycają. Niczym się to nie będzie różnić od relacji współlokatorów. Żadne więc to remedium. Potrzeby społeczne można także równie dobrze załatwiać bez bycia w związku i niekoniecznie ciągle z tymi samymi osobami, więc cały ten argument o potrzebach społecznych, że jak nie będzie związku to ni chuja ich nie zaspokoję nie trafia do mnie.
            PS. Te single z zachodu nie mają teraz 30 lat bo ten proces trwa dużo, dużo dłużej i już powinno to być widoczne. A nie jest jakoś. Na ogół potrzeba jakichkolwiek więzi też zanika i spłyca się, to też jest trend światowy i nie wynika on tylko z widzimisię, po prostu ta potrzeba musi widocznie powoli zanikać u ludzi. Pęd do tworzenia więzi też wynika z potrzeb socjalnych (w grupie było łatwiej), dziś to pieniądze i technika a nie życie w stadzie powoduje, że żyje się łatwiej i cała w tym filozofia. Biologia, psychika też się dostosowują

            1

            0
            Odpowiedz
          9. „Jak się te single zestarzeją to będą mniej więcej w podobnej sytuacji co reszta – bo tamci się do tego czasu porozchodzą,”

            I znów czarnowidztwo. 😛
            Zakładasz, na wyrost bo bez żadnego podparcia, że się porozchodzą. Czemu nie założysz, że będą żyli „długo i szczęśliwie? 😉 W końcu więcej jest trwających małżeństw niż wziętych rozwodów. I co ciekawe, masa rozwodników jednak kogoś szuka na miejsce poprzedniej żony/męża. Po co, skoro się sparzyli i to „takie niepotrzebne”?
            Do tego dochodzi fakt posiadania dzieci, wnuków. To też już nie jest taka total samotność.

            No a poza tym to przecież na nic nie ma gwarancji. Argumentacja, że będzie rozwód to za mało, by na tej podstawie rezygnować z możliwości.

            „umrze im partner”

            Wszyscy się kiedyś przekręcimy. To też nie argument. Tym bardziej, że nikt z nas nie wie kiedy. Czasem nawet starsi o dużo przeżywają młodszych. Poza tym medycyna się jednak rozwija.

            „albo odezwie się do nich jak trzeba będzie wyjebać śmieci, bo te relacje już dawno się pospłycają.”

            No jest w tym jakaś część racji. Ale wiesz co? Pan twój, patrząc po ludziach, dochodzi bardzo często do wniosku, że chociaż mówi się, że „podobieństwa się przyciągają”, to jednak na ogół prawdziwsze jest to, że „swój do swego ciągnie”. Innymi słowy, jeśli system wartości i patrzenia na świat ma się podobny, jak ta druga osoba, to potem ma się efekty. I z tej perspektywy relacje wcale nie muszą być coraz bardziej płytkie.

            „Potrzeby społeczne można także równie dobrze załatwiać bez bycia w związku”

            Można. Tylko, że to substytut. Prosty przykład. Załóżmy, że nie masz kobiety za to masz kumpli. I co? Weźmiesz kumpla pod pachę na romantyczną kolacyjkę z finałem w wyrku i śniadankiem do wspomnianego barłogu? To zaproponuj jakiemuś swojemu kumplowi. 😛 „Go ahead… Make my day”. 😉

            „Te single z zachodu nie mają teraz 30 lat bo ten proces trwa dużo, dużo dłużej i już powinno to być widoczne.”

            Nie trwa dużo dłużej. Ci ludzie to plus minus pokolenie Mesia, Pana twojego -ludzie z końca lat 70-tych i początku 80-tych. Wiekowo to czas kiedy do szkoły za późno a na emeryturę za wcześnie. Z powodu zmian, jakie zaszły w społeczeństwach Zachodu, ci ludzie żyją jak dwudziestolatki i nie jest to niczym dziwnym. Ale za lat kilkanaście, czy dwadzieścia, będą w wieku przedemerytalnym. I impreza się skończy. A do jakiejś ich części to już dociera i to -w zależności od jednostki- od pewnego czasu.

            „Na ogół potrzeba jakichkolwiek więzi też zanika i spłyca się, to też jest trend światowy”

            Owszem. Tylko, po pierwsze, to, że jest to trend światowy (choć jeszcze dotyczy tylko krajów wysokorozwiniętych) nie znaczy, że jest on dobry. Jak trendem światowym będzie skok z dachu wieżowca, to też powiesz, że to OK, bo to „trend światowy” i wdrapiesz się na dach?

            Po drugie, to nie jest wynikiem tego, że ludzie się zmienili pod względem ewolucyjnym. Ewolucyjnie jesteśmy tacy sami jak wiele pokoleń przed nami. Zagłuszamy tylko swoje naturalne potrzeby (i jest to, z początku, bardziej efekt uboczny zajęcia się tymi rzeczami, przez co nie mamy czasu na nic innego) zabawą, zabawkami i pracoholizmem.

            Ergo: potrzeby więzi są nadal, a „zanikają” tylko dlatego, że styl życia systematycznie od dziecka pierze mózg. Tylko któregoś dnia okazuje się, że te środki zagłuszające nie są (nie będą) w stanie zagłuszyć naturalnych potrzeb. I życie będzie trudne do wytrzymania. Dlatego to społeczeństwo, które posunęło się w tym „nowoczesnym” kierunku najdalej -japońskie- tak usilnie szuka substytutu w postaci człekopodobnych robotów (albo idzie się wieszać). I oni to osiągną prędzej czy później. Ale nawet wtedy to będzie tylko substytut. Natury nie oszukasz. Potrzeba łączenia się w związki wynika w prostej linii z naszych potrzeb biologicznych. Tworzenie stałej pary, małżeństwa, posiadania potomstwa itd. jest po prostu najkorzystniejszą do ich spełniania opcją. I tego nikt nie przeskoczy chyba że wyewoluujemy z tego jako gatunek. A nie zanosi się na to.

            „dziś to pieniądze i technika a nie życie w stadzie powoduje, że żyje się łatwiej”

            1. To nie zastąpi ci głębokich relacji z drugim człowiekiem (ludźmi).

            2. Nie każdy ma na tyle kasy, żeby mu się „łatwo” żyło. Zwłaszcza na tzw. stare lata. A nawet jak ma, to niekoniecznie będzie łatwo. Cały czas zakładasz, że najbliższa ci osoba (osoby) cię źle potraktują i zostaniesz sam (choćby poprzez rozwód), albo zrobią ci piekło w domu, a wierzysz, że obcy ci ludzie potraktują cię lepiej (zwłaszcza w tak wyrachowanym, bezwzględnym i nastawionym na wygodnictwo świecie) i to wtedy jeszcze, gdy będziesz od nich w jakikolwiek sposób zależny? Widzisz? Sam sobie zaprzeczasz.

            A jak życie w stadzie nie jest już konieczne do zapewnienia tego „łatwego życia”, to spróbuj żyć na odludziu (takim prawdziwym odludziu) i poza stadem. 😉

            3. Biologia się tak szybko nie dostosuje. Poza tym ewolucja jest „ślepa” -losowa. Nie działa zgodnie z jakąś wcześniejszą analizą sytuacji i pomyślunkiem „jak się dostosować”. A psychika? Ci, którzy w ten, czy inny, sposób nie dostali po dupie, jeszcze się bawią (i nie chodzi tu tylko o żeniaczkę, to możesz dopasować też do dowolnej kwestii społecznej). Ci, którzy dostali po dupie, dostrzegają problem i jakoś sobie tam z nim radzą. Ci, którzy nie wytrzymali presji, wieszają się w np. japońskim lesie dla samobójców. Gdzie tu widzisz dostosowanie się psychiki do sytuacji? /Mesio PS.
            PS-a nie ma. Pan twój się nastukał w klawiaturę dość. 😉

            1

            1
            Odpowiedz
          10. Jakie czarnowidztwo, 1/3 rozwodów to sytuacja ekstremalna, więc zdecydowana większość a nie te 30% musi być nieudana zupełnie i trwa bo z jakiegoś powodu musi. Realna ocena sytuacji – z reguły to nie wypala i nie daje zaspokojenia tych potrzeb o których trąbisz. Nie jest to więc żaden skuteczny środek.

            „Można. Tylko, że to substytut. Prosty przykład. Załóżmy, że nie masz kobiety za to masz kumpli. I co? Weźmiesz kumpla pod pachę na romantyczną kolacyjkę z finałem w wyrku i śniadankiem do wspomnianego barłogu? To zaproponuj jakiemuś swojemu kumplowi”
            A myslisz, że branie kogoś na kolację z finałem w barłogu i śniadanie w wyrku tuż po, to jakaś wrodzona potrzeba społeczna? Naprawdę? Ilu ludzi po 50 w ogóle bawi sie w takie rzeczy. Przecież to jest jakieś takie pierdolenie. To jakiś pogląd wydarty z filmów a nie zycia codziennego.
            Jak tak piszesz o biologii i ewolucji, że naturalnie ludzie potrzebują głębokich więzi od zawsze – przecież to bujda, obecny styl życia nie trwa setki tysięcy lat bo ludzie nie zawsze się żenili, chodzili pod rączkę z kobietami, to jest bardzo krótki okres w historii kiedy tak robią, więc wynika wyłącznie z narzuconych norm społecznych. Ewolucyjnie jedyne czego facet potrzebuje od kobiety to ją wyruchać i tyle, nie potrzebuje żadnych kolacyjek, randek, śniadanek do łóżka, stałych rozmów; robi tak bo nie da się tak jak dawniej wziąć pierwszą lepszą z ulicy za włosy i zrobić z nią co zechce. Reszta to narzut społeczny taki jak religia, bo kiedyś to się opłacało logistycznie a teraz już nie i dlatego się od tego odchodzi, a np od samego seksu już nie. Tak samo człowiek od innych ludzi od wieków potrzebował pomocy przy polowaniu tak jak teraz do robienia pieniędzy i dostarczania mu dóbr, a nie spędzania z nimi czasu. Robił to bo był to efekt uboczny. Jeśli mu w tym nie pomagali lub wystarczająco radził sobie sam to miał ich w dupie żeby nie musieć się dzielić. To samo jest dzisiaj a reszta to tylko socjalizacja i pranie mózgów od dziecka. Więc te wywody o wrodzonej potrzebie tworzenia głębokich więzi z kobietami czy kimkolwiek nie są poparte historią ludzkości.
            Co do zakładania, że mnie zle potraktują – ja tylko nie zakładam, że mi się inwestycja w drugiego człowieka zwróci, wolę polegać na sobie, reszta to dodatki, bonus. Więcej można polegać na pieniądzach niż na innych. Bo za kasę zawsze znajdzie się ktoś kto coś dla mnie zrobi, za darmo nawet członek rodziny może mnie olać, bo nie będzie mu się chciało fatygować i nie zawsze mam na to 100% wpływ czy tak będzie czy nie.

            0

            0
            Odpowiedz
          11. „Jakie czarnowidztwo, 1/3 rozwodów to sytuacja ekstremalna, więc zdecydowana większość a nie te 30% musi być nieudana”

            Nawet jeśli założysz, że jakiś odsetek się nie rozwodzi, tylko siedzi ze sobą i się męczy, to co z resztą?
            Dlatego Pan twój nadal stoi na stanowisku, że to zależy od konkretnych jednostek.
            A szanse na powodzenie jednak wyższe niż w totolotku. 😉

            „A myślisz, że branie kogoś na kolację z finałem w barłogu i śniadanie w wyrku tuż po, to jakaś wrodzona potrzeba społeczna?”

            Cóż, to może nie jest jakiś priorytet od którego życie zależy, ale jednak jest istotne.

            1. Życie nie jest lekkie, ale też można sobie je urozmaicić czymś fajnym. Choćby od czasu do czasu. Jak to Pan twój kiedyś usłyszał: „jeśli nie można od czasu do czasu pójść z kimś do dobrej restauracji, nie warto pracować”. 😉

            2. Jest to potrzebne zarówno dla zaspokojenia potrzeb „sfery emocjonalnej” (potrzeby bliskości chociażby), jak i tego, co nam normy społeczne wcisnęły. Nie miałeś nigdy frajdy z tego, że kupiłeś swojej lasce kwiatka na 8-go marca, albo jakiegoś drobiazgu na urodziny, i satysfakcji z tego, że jej sprawiłeś przyjemność? Albo odwrotnie, że ona pamiętała o tobie? I o to chodzi. To jest potrzebne. Jakkolwiek banalnie by nie brzmiało, życie dzięki temu jest po prostu lepsze. A przy okazji przydaje się do utrzymywania dobrych relacji. A że nie zawsze jest sielsko… A jak będziesz sam, to będziesz miał jak w raju?

            „Ilu ludzi po 50 w ogóle bawi sie w takie rzeczy.”

            Czy Pan twój wygląda ci Urząd Statystyczny? Nie wie, ilu ludzi (w dowolnym wieku) się w to bawi. To jednak niczego nie zmienia. Jak się nie bawią, to ich strata. Życie nie polega na ślepym zapierdolu w kieracie. Jak nie można sobie czasem czegoś -w miarę możliwości- zorganizować, czy sprawić, to równie dobrze można się powiesić już dzisiaj, bo po chuj się tak umartwiać.

            Znajoma Mesia, Pana twojego, ma lat 85. I pomimo wieku korzysta jak może z życia. Razem z kółkiem emerytów urządzają sobie imprezki, jeżdżą na wycieczki itd. I ma lat 85. Według ciebie (z takim podejściem) to pewnie od dawna powinna siedzieć z prześcieradłem na cmentarzu przy wykopanym dole i czekać na tę pizdę z kosą, co? 😉

            „To jakiś pogląd wydarty z filmów a nie życia codziennego.”

            Życie codzienne jest takie, jakie sobie układamy. Owszem nie jest lekkie, łatwe i przyjemne. Ale są rzeczy, które tylko od ludzi zależą. Jakiś patałach, zapieprzający na taśmie przez cały tydzień, ma weekend wolny i idzie się upierdolić gdzieś na dyskotece, lub w domu przed TV. I też pewnie uważa, że jakakolwiek inny sposób spędzenia czasu to „pierdolenie rodem z filmów”. A kto mu broni spędzić go inaczej niż przepić sobotę, przerzygać pół nocy i zdychać na kaca w niedzielę?
            Mentalność, patałachu. Mentalność.

            „Jak tak piszesz o biologii i ewolucji, że naturalnie ludzie potrzebują głębokich więzi od zawsze – przecież to bujda, obecny styl życia nie trwa setki tysięcy lat”

            No nie do końca tak jest. 🙂
            Jesteśmy skutkiem mieszanki biologii i cywilizacji z jej normami społecznymi. Jedno wynika z drugiego, jedno nakłada się na drugie. W efekcie potrzebujemy także tych głębokich więzi. I nie jest to od zawsze -małpolud zlazł z drzewa i takich potrzeb od razu nie miał- ale nie jest też od wczoraj. Owszem, naleciałości cywilizacyjne i kulturowe zmieniły to i owo jeśli chodzi np. o zwyczaje, tradycje itp., ale pod tym wszystkim nadal są te same potrzeby, z których te zwyczaje się wywodzą. I jest tak od co najmniej kilkudziesięciu tysięcy lat, a możliwe, że i dłużej. Nawet ludzie pierwotni tworzyli rodziny (stada jak wolisz) i gdyby się to nie opłacało, nie było potrzebne, to nigdy nie wyewoluowałoby to w dzisiejsze instytucje małżeństwa czy rodziny. Wiele gatunków zwierząt żyje osobno. Parzą się tylko a potem do widzenia. Ludzie, nawet ci pierwotni, z jakiegoś powodu wyszli poza ten schemat. A przecież nikt nie bronił żyć samemu, dopaść jakiejś cipy w krzakach przygodnie i dalej żyć samemu. Wyszli poza schemat, bo mieli potrzeby, lub też odkryli te potrzeby i szeroko rozumianą opłacalność takiego trybu życia. Tak czy inaczej było to korzystniejsze od życia samemu.

            „Ewolucyjnie jedyne czego facet potrzebuje od kobiety to ją wyruchać”

            Błędne rozumowanie. 🙂
            Ewolucyjnie facet potrzebuje przekazać swoje geny. Tym samym nie wystarczy wyruchać pierwszą z brzegu. Trzeba jeszcze zapewnić byt potomstwu.
            (I pomijamy tu jeszcze wybór „odpowiedniej jakości” kobiety.)

            Taki instynkt mają nawet zwierzęta (choć nie wszystkie, ale przynajmniej większość tych wyżej na drabinie rozwoju będących). A że dodatkowo człowiek odkrył, że to ma swoje kolejne plusy w postaci np. wzajemnej pomocy w „trudach życiowych”, to tym bardziej mu się to stadne życie opłacało i w tym kierunku działał. Potem doszedł do tego systematyczny rozwój sfery psychiki człowieka, dalej normy kulturowe i rozwijająca się (dzięki temu) cywilizacja i efekt masz w postaci dzisiejszego „porządku świata”.

            „nie potrzebuje żadnych kolacyjek, randek, śniadanek do łóżka, stałych rozmów”

            Można żyć i bez tego. W końcu bez wielu rzeczy w życiu można się jakoś obejść. Fajniej jednak z tym. 😉

            „robi tak bo nie da się tak jak dawniej wziąć pierwszą lepszą z ulicy za włosy i zrobić z nią co zechce.”

            A tam się nie da… 😉 Dyskoteki i ulice są pełne pustaków na wyciągnięcie ręki, z którymi da się zrobić wszystko. Wystarczy tylko -jak zwierzęciu- zaimponować, żeby atawizmy się obudziły (i im większy pustostan umysłowy tym szybciej się obudzą) ewentualnie upić czy odurzyć.

            A mimo to, jakoś nadal ludzie się żenią. Po co? Przecież pustostan da dupy, a za następnym razem wyruchasz sobie kolejny… No ale chyba nie chciałbyś tego pustostanu na stałe, co? Wyobrażasz sobie wychowanie twojego dzieciaka z kimś takim (czy przez kogoś takiego)? No właśnie.

            „To samo jest dzisiaj a reszta to tylko socjalizacja i pranie mózgów od dziecka.”

            To jest socjalizacja. Ale widzisz, jest ona taka a nie inna, bo wbrew temu, co twierdzisz, to się nadal opłaca. Opłaca się społecznie, opłaca się materialnie, opłaca się w zaspokajaniu szerokiej gamy potrzeb od emocjonalnych, przez seksualne, a skończywszy na intelektualnych czy rozrywkowych itd. Póki człowiek będzie homo sapiens a nie kolejnym krokiem ewolucji (który może, ale też nie musi, od tego odejść), to to nadal będzie się opłacało. Inaczej nikt -w ludzkiej historii- by się w to nigdy nie zaczął bawić. Jak to Ferdek Kiepski powiedział, wpatrując się w gruszkę do lewatywy: „Ona się nigdy nie zmieni. A wiesz czemu? Bo ludzka dupa się nigdy nie zmieni” (mniej więcej tak to leciało).

            „Co do zakładania, że mnie zle potraktują – ja tylko nie zakładam, że mi się inwestycja w drugiego człowieka zwróci,”

            No to z takim założeniem, to faktycznie nie bardzo jest sens nawet kogoś szukać. Bo trzeba umieć też wyłożyć coś od siebie. To wspólny wózek. Jak ludzie podchodzą do tego w ten sposób, to nic dziwnego, że im się związki potem rozpieprzają i masz te swoje 30% rozwodów. Tylko nie każdy do tego tak podchodzi. I dlatego im się żyje lepiej niż samemu.

            „Bo za kasę zawsze znajdzie się ktoś kto coś dla mnie zrobi”

            To tylko teoria. A między teorią a praktyką jest sporo różnic. Jak zostaniesz np. roślinką, to nie będziesz w stanie nawet czeku wypisać. A wtedy choćby kasy na koncie było w pizdu, to nikt nie przyjdzie pracować za darmo. Jak trafisz pod jakąś płatną opiekę i kasą np. ZUS wypłaci, to też możesz mieć niewesoło, ale nikt się nie zainteresuje. Jak stracisz robotę i długo nie znajdziesz. to gdzie pójdziesz? Do MOPS-u, lombardu, pod most? I takie przykłady można mnożyć. Jeden ze znajomych dostał udaru w bloku pełnym ludzi. Nawet nie pisnął. Ktoś z rodziny wrócił do domu szczęśliwie na czas i facet normalnie funkcjonuje już ze dwadzieścia lat od tego czasu. A wąchałby kwiatki od spodu, gdyby był sam (no i gdyby nie wrócono na czas, ale to już kwestia czysto losowa). Już mu się opłacało. 🙂

            Owszem, z rodziną możesz wylądować tak samo źle. Na nic w życiu nie ma gwarancji. Prawdopodobieństwo jednak jest mniejsze. W dużym stopniu zależy od tego, jak sobie pościelisz.

            0

            0
            Odpowiedz
          12. A propos jednego zdania: „Tylko nie każdy do tego tak podchodzi. I dlatego im się żyje lepiej niż samemu” – dokładnie tak jest również wbrew temu co sugerujesz wśród wzrastającej rzeszy singli. Bo oni do tego tak podchodzą, że związek nie jest im potrzebny albo wręcz się nie opłaca, i dlatego lepiej im się żyje samym niż w parze i nie mają ani nie będą mieli żadnych katuszy psychicznych z tego powodu, tak jak Tobie, który sobie co innego wmówił na ten temat (i pewnie by przez to przekonanie cierpiał), się to wydaje.
            Socjalizacja odpowiadająca za to, że ludzie jeszcze w topniejącej większości się żenią (podobnie jak odpowiada za to bycie na haju hormonalnym) i w ogóle żyją w nabytym od dziecka w domu, szkole, TV, imprezach rodzinnych, bajkach, filmach itd. przekonaniu, że muszą tak zrobić, jest taka, nie dlatego, że się opłaca ludziom materialnie, emocjonalnie itd., tylko dlatego, że się opłaca ludziom kierującym tym procesem i w ich interesie jest, żeby ludzie zakładali te rodziny i się rozmnażali, mimo że dla samych zainteresowanych żadne to ułatwienie w obecnych czasach. Trend odchodzenia od głębokich relacji tę nieopłacalność potwierdza, to nie dzieje się tylko dla samej zabawy.
            No cóż, obaj się nie przekonamy. Szkoda ciągnąć wątek, bo moglibyśmy się tak bawić miesiącami 🙂 Kończę zatem i pzdr

            0

            0
            Odpowiedz
          13. „dokładnie tak jest również wbrew temu co sugerujesz wśród wzrastającej rzeszy singli. Bo oni do tego tak podchodzą, że związek nie jest im potrzebny albo wręcz się nie opłaca,”

            Owszem i jest w tym nawet jakaś logika (w sensie, że da się to uzasadnić). Tylko nadal pozostaje kwestia tego, czy to rozumowanie jest faktycznie słuszne. A to dopiero czas pokaże.

            Ludzie są coraz bardziej wygodni, egoistyczni, wyrachowani. Mają coraz mniej czasu dla innych, a czasem nawet dla siebie, bo praca, studia, rozrywki itd. To powoduje, ze myślą takimi kategoriami, które dają im tę „logiczną argumentację singielstwa”. Wygoda, obchodzenie się bez cudzej łaski (nikt mnie nie wykiwa, nikt nie rozczaruje, na nikim się nie natnę), to mi się finansowo opłaca itd. A niektórzy nawet nie znają innego życia niż samotne, bo nigdy im się nie przydarzyło dzielić go z partnerem/partnerką. Nie tęskni się za czymś i nie odczuwa się potrzeby, jeśli się tego nie zna. Biorąc to wszystko do kupy i dodając jeszcze kwestie materialne, bo zarobki są jakie są, a rodzinę trzeba mieć z czego utrzymać, masz efekty w postaci rzeszy singli. Tylko, że jak wcześniej Pan twój, Mesio, wspominał, rachunek do zapłacenia dopiero przyjdzie (dla większości, niektórzy, co bardziej czujący potrzebę związania się z kimś, już go otrzymali z np. kilkunastoletnim wyprzedzeniem i obudzili się z ręką w nocniku i takich będzie coraz więcej, co powinno w niedalekiej przyszłości zmienić trend). Dopiero wtedy będzie widać, czy naprawdę życie singla się opłaca. Na pewno jest lepsze niż nieudane życie rodzinne, w którym się ktoś użera. Nie ma też jednej recepty na życie, ono może być w ten czy inny sposób dobre i satysfakcjonujące i dla wiecznego singla i dla kogoś z rodziną. Ale to czy będziesz się z rodziną użerał, zależy od ciebie i tego z kim tę rodzinę stworzysz, a to czy to życie będzie satysfakcjonujące, zależy od potrzeb jednostki. A że wszyscy jesteśmy ludźmi, to mamy mniej więcej te same potrzeby. Stąd jeśli jednak żeniaczka (a choćby i „kocia łapa”) zaspokaja potrzeby na tyle, że ludzie w większości przekładają to nad korzyści z bycia singlem, to coś jest jednak na rzeczy, że to jest jednak lepsze niż życie samemu.

            „Socjalizacja odpowiadająca za to, że ludzie jeszcze (…) się żenią (…) [w] przekonaniu, że muszą tak zrobić, jest taka, nie dlatego, że się opłaca ludziom materialnie, emocjonalnie itd., tylko dlatego, że się opłaca ludziom kierującym tym procesem i w ich interesie jest, żeby ludzie zakładali te rodziny”

            No to już jest czystej wody teoria spiskowa. 🙂

            Nie ma grupy trzymającej władzę w takim sensie, o jakim mówisz -której zależy na tego typu socjalizacji. Ta socjalizacja wynika z tego, że ustanowiony porządek świata wynika z potrzeb jednostki. A że wszyscy maja podobne, to na skalę światową wykształcono takie normy społeczne. Homoseksualni są w zdecydowanej mniejszości, nie? Stąd też od praktycznie zarania dziejów byli uznawani za gorszych, pozbawiani praw, karani więzieniem, śmiercią, w najlepszym wypadku wyśmiewani, czasem u niektórych budzący wstręt. Dlaczego? Bo jakaś mityczna grupa trzymająca władzę tak chciała? Nie „normalnej” jednostce wydawało się to złe, nienormalne itp. A że na jednego homo przypadały dziesiątki hetero, to ogół uznał za normę społeczną zachowanie heteroseksualnych, w dalszej konsekwencji dorobił sobie jakieś tam usprawiedliwienie swojego zachowania wobec nich (czyli: „szanuj bliźniego swego,tobie nie miłe, ale pedała ukamieniuj”). W efekcie, naturalną koleją rzeczy, dominująca grupa nękała słabszą. Jak w szkole, gdzie banda dzieci znęca się nad jednym. Gdyby było odwrotnie i to homoseksualnych osób było znacznie więcej niż hetero, to role by się odwróciły. To samo masz np. w przypadku segregacji rasowej. /Mesio

            PS. I jeszcze jedno. Gdyby jakaś „grupa trzymająca władzę” rzeczywiście miała robić coś, co się jej opłaca, to robiłaby dokładnie na odwrót niż myślisz -zachęcałaby do singielstwa. Czemu? Czysta logika. Singiel jest opłacalniejszy dla takiej „grupy kierującej”. Raz, wydaje więcej na konsumpcję bo go stać, nie musi oglądać każdej złotówki, oszczędzać na przyszłość dzieci itd. Dwa, singiel pozbawiony praktycznie wszystkich tzw. uczuć wyższych (Bo wobec kogo? Kota?), jest łatwiejszy w sterowaniu. Nie ma dzieci, więc nie musi się martwić, w jakim świecie będą żyły, ani tym, że trzeba im zapewnić jakąś przyszłość. Nie ma żony/męża, więc nie staje przed wyborem: dobro tej drugiej osoby, czy praca albo inne obowiązki -jest więc bardziej produktywny. Ma więcej czasu dla siebie, to z niego korzysta, a jak korzysta z rozrywek, to jest mu dobrze i „za dużo nie myśli” o tym, co grupa trzymająca władzę robi. Itd. To by było dobre dla władzy. Jednostka, którą łatwiej manipulować, bo jest pozbawiona wpływu innych, na których jej zależy bardziej niż nieraz na sobie. Stąd np. myślący dowódca wojskowy nie wyśle na misję bliskich członków jednej rodziny. Bo w sytuacji zagrożenia oni będą bardziej pilnowali siebie nawzajem i własnego dobra niż dobra misji i w ten sposób stanowią zagrożenie dla jej powodzenia. A jak są, nawet jeśli są kolegami, sobie obcy, to nie tylko łatwiej im przychodzi rozkaz olania kolegi, ale na rozkaz, bez większych rozkmin, go nawet odstrzelą, bo każdy w gruncie rzeczy myśli tylko o sobie, w dalszej kolejności o obowiązkach, a dopiero gdzieś na samym końcu o innych. I dlatego jak są sobie obcy, to to pomaga utrzymać całą bandę w ryzach i osiągać wyznaczone cele.
            PS2. Dobrze się gadało. 😉

            0

            0
            Odpowiedz
          14. nie czytamy wypierdów germańskiego ducha

            0

            0
            Odpowiedz
          15. Mesiu, zaczynasz gadać z sensem. Oby tak dalej. Żeby jeszcze tylko szlag trafił tego od 17 tysi…

            0

            0
            Odpowiedz
      2. Przed chwilą radziłeś dziewczynie, że ma do dupy bo jej zegar tyka, a teraz radzisz niepochopne decyzje.

        8

        0
        Odpowiedz
        1. „Przed chwilą radziłeś dziewczynie, że ma do dupy bo jej zegar tyka, a teraz radzisz niepochopne decyzje.”

          Kiedy jedno i drugie ma sens. No niestety, świat jest pełen takich paradoksów. Zegar faktycznie tyka, ale głupotą byłoby się rzucać na szyję pierwszemu z brzegu. Tylko, że trzeba się zawczasu zacząć poważnie rozglądać. I o to chodzi. Bo za np. lat pięć do niej to wszystko dotrze, ale wtedy zrobi się z deka za późno na rozglądanie. KPW? /Mesio PS. Na PS-a Pan twój nic nie ma, chyba temat mu się wyczerpał.

          3

          1
          Odpowiedz
      3. wyżej wymieniłeś statystyczne szanse kobiet po 30, a teraz, ze w rzeczywistosci to jest inaczej jesli chodzi o malzenstwo

        0

        0
        Odpowiedz
    4. Taa bo ty siedzisz swoim kumplom w portfelu, robisz za ich talerz i jednocześnie materac buahaha. Po części w swoim elaboracie masz gdzieś rację, istnieje wiele osób które lecą na kasę i chcą wychujać drugą stronę. Społeczeństwo nakłada takie formy, a nie inne, ale nikt Ciebie do tego nie przymusza i nikogo to nie będzie obchodzić co zrobisz ze sobą. I uwierz mi ludzi zazwyczaj nie obchodzi ”to co ty robisz”, są zabsorbowani tylko i wyłącznie sobą. A jeśli nawet zadają tego typu pytania (rodzina, znajomi bliżsi i dalsi), to tylko dla porównania tymczasowego ”rachunek zysku i strat”, w dłuższej perspektywie nikogo to nie obchodzi. Ty też na takiej samej zasadzie traktujesz związek/małżeństwo jakby to miała być inwestycja, a wystarczy zmienić podejście.

      1

      0
      Odpowiedz
      1. Nie wiem jakich Ty masz kumpli ale skoro o takich rzeczach nie rozmawiacie i tego o sobie nie wiecie, nie widzieliście się w sytuacjach rodzinnych to słabe te relacje tworzysz. Co do tego czy mnie ktoś przymusza – nacisk społeczny, negatywne stereotypy o starej pannie czy kawalerze to też przymus. A co do traktowania związku jak inwestycji to każdy tak robi świadomie lub nie, po prostu wypadkowa mieszanki potrzeb decyduje czy komuś na tym zależy bardziej lub mniej i za jaką cenę. Chcesz mi też pewnie zwrócić uwagę na inne oczekiwane korzyści ze związku związane ze sferą duchową, jakimś wzajemnym oddaniem i zaufaniem (a to też jest przecież inwestycja) ale powiedzmy sobie szczerze – to tak rzadko trwa dłużej niż kilka lat że nawet szkoda brać to pod uwagę i liczyć na to. Na ogół współmałżonkowie szybko przestają się sobą specjalnie interesować i starają się po prostu nie wchodzić sobie w drogę (przynajmniej takie ja mam obserwacje). Takie rzeczy na dłużej to zdarzają się głownie w filmach i bajkach. Prawdopodobieństwo porażki albo przynajmniej sporego rozczarowania w tym względzie jest dla mnie zbyt wysokie, żeby nie brać od uwagę aspektu finansowego.

        0

        1
        Odpowiedz
        1. Drodzy chujowicze. przede wszystkim pilnujcie kasy. Bo jak wam sie sypna te zwiazki, malzenstwa, rodziny, to dupa zimna a glowa w nocniku. A prawie zawsze facet traci na tym interesie. Przede wszystkim kupe forsy, majatku. A tej straty juz b. czesto nie nadrobisz. katastrofa. Tak, bardzo wielka.

          10

          0
          Odpowiedz
    5. widze, ze tutaj to tylko kobiety reprezentują jakiś poziom ogarnięcia międzyludzkiego. Bo te stuleje to tylko : „mam to w dupie, wale konia”, ” nie ineteresuja mnie pizdy”, ” zarabiam 1200 na miesiac i chuj przynajmniej nie mam dziewczyny”,

      6

      5
      Odpowiedz
      1. Jak są szczęśliwi, to co ci do tego? 🙂

        3

        3
        Odpowiedz
        1. ty tez jestes mesiu. z dwoma kotami i fajna paczką z chujni.pl.

          3

          0
          Odpowiedz
          1. „we, happy few…” . 😉

            0

            0
            Odpowiedz
  15. 24 lata?To jeszcze jesteś młoda,bez pośpiechu…

    6

    0
    Odpowiedz
  16. Ja sobie założyłam, że będę się hajtać w wieku 30 lat ,a jak w wieku 30 lat nikogo nie będzie na horyzoncie, to nie będę mężatką proste

    6

    0
    Odpowiedz
    1. po 30 zaczną się rozwody twoich koleżanek. Będziesz miała z czego wybierać.

      10

      0
      Odpowiedz
      1. Faceta z dzieckiem też nie chcę

        8

        0
        Odpowiedz
        1. facet dziecka miec nie bedzie, bo w sadach rodzinnych sprawy o dzieci wygrywaja kobiety, facet jedynie placi…

          0

          0
          Odpowiedz
          1. Po prostu nie chcę faceta z dziekiem. Nie można z nim mieć własnych dzieci, bo płaci alimenty na tamte, i co moje będą mieć ? Gówno
            Do tego matka dziecka zawsze będzie obecna w naszym życiu, będzie faworyzacja jego dzieci i dzielenie wszystkiego między nasze a jego. Nie chcę takiego układu. Nie chcę mieć dzieciatego faceta z tego samego powodu co faceci nie chcący dzieciatych kobiet

            4

            0
            Odpowiedz
          2. Nie chcesz mieć faceta „dzieciatego” Nie wiem ile masz lat ale jesteś bardzo mądra. Ja do tego doszłam za późno i dokładnie tak było jak piszesz. Łącznie z byłą żoną wiecznie obecną w naszym życiu. Nie na moje nerwy więc w miarę szybko wyszłam z tego związku a raczej grupy i uważam, że to była najlepsza decyzja w moim życiu.

            0

            0
            Odpowiedz
  17. Proste nie znajdziesz partnera do 35 roku kup zwierzaka bedzie z niego wiekszy pozytek niz z chujowego meza

    12

    0
    Odpowiedz
    1. 100% trafione. Byłam w 10 lat w związku, 5 lat mężatką i muszę uczciwie powiedzieć, że mój kot jest lepszy. Zasrywa tylko kuwetę a dwóch facetów zasrało mi 15 lat życia.

      11

      1
      Odpowiedz
      1. Pieknie powiedzane

        4

        0
        Odpowiedz
  18. Z cyklu znalezione w sieci. Ku przestrodze.

    „Gdy miała kilkanaście lat i oglądała „Dziennik Bridget Jones”, to śmiechu nie było końca. Bolał ją od niego brzuch, ocierała łzy z policzków i wzdychała do Granta i Firtha, którzy pojawiali się na ekranie. Gdy w wieku 25 lat zasiadła przed laptopem, to już tak do śmiechu jej nie było. Bo miała tę świadomość, że dzieliło ją od tytułowej bohaterki tylko 7 lat. A ta scena, w której, owinięta kołdrą, jadła lody i uświadamiała sobie o mizerności swojego życia uczuciowego, nie była już taka obca i abstrakcyjna.

    Wejdź do głowy 25-letniej singielki, to z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że powrót z niej będzie dość ciężki. A i nawet, gdy wyjdziesz, to jest szansa na to, że nabawisz się zespołu stresu pourazowego. Bo trafiłeś w otchłań umysłu, w którym większość szarych komórek skupionych jest wokół jednej kwestii – dlaczego ja, kurwa, jestem sama na tym świecie?

    Nie ma, że to dopiero ćwierćwiecze chodzenia po tym świecie. Nie ma, że ledwo co studia skończyła i cała przygoda zwana życiem tak naprawdę się u niej rozpoczyna. To nie jest istotne. Istotne jest to, że po pracy wróci do mieszkania, w którym zamieni kilka słów ze współlokatorami. Odgrzeje sobie jakąś prostą obiadokolację, pójdzie do pokoju – zrzuci z siebie wszystkie ciuchy, stanik ciśnie z ulgą na podłogę i przebierze się w dresy. Wślizgnie do łóżka, by przy pomocy kołdry zamienić się w człowieka burrito i zacznie jeść. Danie dodatkowo solone, bo tak nagle może zacząć płakać. Z samotności.

    Bo ona pragnie wszystkiego. Chce miłości, ciepłego torsu do wtulenia się, przyjaciela do dzielenia się sekretami i troskami, walentynek wspólnie spędzanych i takiego seksu w regularnych odstępach, po którym na drugi dzień będzie ledwo co chodzić. Boi się wchodzić na Facebooka, by nie zobaczyć kolejnego postu o zaręczynach. Nie chce tego oglądać, nie chce buszować w galeriach ze ślubów i wesel swoich znajomych, bo dba o swoje zdrowie psychiczne, a rzucanie ‘kurwami’ na lewo i prawo w schemat dbania się nie wpisuje.

    Zaczyna się moment tych egzystencjalnych pytań – czy ona jeszcze kogoś znajdzie? Czy ktoś ją pokocha – taką, jaką jest i czy wreszcie będzie mogła schować na dno szafy ten wibrator, który sobie sprawiała na urodziny rok temu. Zaczyna w jej umyśle kiełkować złowroga myśl, którą podlewa nieustannie – trzeba szukać miłości – i to takiej aż po grób. A przynajmniej po ołtarz.

    Bo na rodzinnych spędach ma dość pytań typu „taka duża i jeszcze nikogo nie masz?”. I przysięga sobie, że jak na kolacji wigilijnej ciocia Hania jeszcze raz o tym wspomni, będą to jej ostatnie święta – bo ciężko przeżyć delikatną aluzję pod tytułem „nie pytaj o to”, mając głowę w talerzu z barszczem i czując mocny chwyt dłoni na karku.

    A jak jeszcze zacznie powtarzać sobie historię poznania jej rodziców, to już w ogóle kaplica. Bo schemat bardzo często podobny. Biblioteka uniwersytecka, gablotki z rewersami. Ona w drucianych okularach i końskim ogonie. On dwa metry obok w źle utrzymanej brodzie i w zmechaconym swetrze. Niby przegląda, niby szuka, ale wzrok jakoś tak ucieka w prawo. I hyc, gablotka bliżej niej, hyc – druga. I w końcu rozmowa, uśmiech, wuzetka, tania kawa w szklance w koszyczku, ślub, akademik, a po roku dziecko. I wspominając z rozrzewnieniem historię, myśli: jak mam zdobyć męża, skoro, kurwa, z ebooków głównie korzystam.

    I czasem zacznie dokonywać w swej głowie obliczeń. Że za dwa lata dobrze byłoby znaleźć obrączkę na swoim palcu. A za 4-5 mieć dziecko, bo czasem, wraz z potrzebą miłości, rozbudza się powoli instynkt macierzyński. Więc skoro za 2 lata ma być już mężatką, to halo, halo – ostatni dzwonek, trzeba szukać, rozglądać się, krzyczeć, wołać tego jedynego, właściwego. Stanąć na Marszałkowskiej z kartonem, na którym zamiast „Darmowe przytulenie” jest „Faceta szukam”.

    Za obliczeniami przychodzi research otoczenia, po którym ze zgrozą stwierdza, że większość tych fajnych i z olejem w głowie, to już zajęci. I co zostało? Odpadki, nędzne resztki. Tacy, który są w ogóle nieogarnięci życiowo, którzy nie odessali się jeszcze od matczynego cycka, albo są po prostu idiotami. Zgrzyt zębów, zmarszczone czoło i wściekłość w oczach, gdy zacznie ciskać gromami, bo uświadamia sobie, że zmarnowała tyle lat z różnego rodzaju frajerami. Tu do dupy związek, tamten facet był niedojrzały, a jeszcze inny w pewnym momencie stwierdził, że od jej miseczki C bardziej woli literkę D tej szmaty, którą poznał podczas wyjścia do baru z kumplami.”

    8

    3
    Odpowiedz
    1. no i gdzie morał?

      1

      0
      Odpowiedz
      1. A to już sobie samemu poszukaj.

        0

        1
        Odpowiedz
    2. Niestety internet jednak nie kłamie….. gdzie to bylo to przeczytam całość???

      0

      0
      Odpowiedz
      1. Google twoim przyjacielem…

        0

        0
        Odpowiedz
    3. Urzekła mnie twoja historia.

      2

      0
      Odpowiedz
  19. Czym jest „patatajnia”, Droga Autorko?

    0

    2
    Odpowiedz
    1. Hmm, chujnia z patatajnią to taka ogólna beznadzieja:-) ze bardziej chujowo byc nie może 🙂

      3

      0
      Odpowiedz
      1. Ah zu… Czyli że pieruńsko źle! 🙂 Dziękuję za wyjaśnienie. Dodam piękne sformułowanie do własnego słownika.

        3

        0
        Odpowiedz
  20. A po co Ci w ogóle ten mąż? Jak Ci się coś w domu zepsuje, to poproś o pomoc sąsiada albo zadzwoń po fachowca. Jak się czujesz samotna, to poznaj chłopaka. Jak chcesz z kimś pogadać, to zaproś koleżankę. Mąż bedzię Ci tylko dupę truł a Ty jemu, więc nie spiesz się z tym ołtarzem (najlepiej odłóż to na święte nigdy).

    7

    0
    Odpowiedz
    1. Masz rację. Od napraw są sąsiedzi i fachowcy. Lepiej, szybciej, sprawniej i taniej. Do pogadania najlepsza jest koleżanka, nie oczekuj, że z facetem sobie pogadasz na „babskie” tematy. Na zakupy też z nim nie pójdziesz bo faceci mają alergię na sklepy z ciuchami. Do towarzystwa najlepszy zwierzak. Do kina? a kto chodzi do kina? załóż sobie nc+. …a seks? niestety po latach muszę stwierdzić, że jest mocno przereklamowany…a te uniesienia i cuda niewidy, które pokazują na filmach nie mają się nijak do rzeczywistości.

      4

      0
      Odpowiedz
  21. Dziękuję Wam 🙂 potraficie poprawic człowiekowi humor.

    6

    1
    Odpowiedz
  22. Zauważcie, że o samotność czepiają się osoby, które same płodzą/rodzą tylko 1-2 dzieci czyli też są nienormalne.

    5

    0
    Odpowiedz
  23. Kobiety, co wy tu wypisujecie? Nie ma tu chociaż jednej normalnie myślącej? Rzeczywiście hujnia.

    0

    4
    Odpowiedz
    1. normlanie myśląca to jaka?

      „jak nie znajdę męża do 30 to się zabije.”?

      7

      0
      Odpowiedz
      1. albo ” lubię zmywać, sprzątać, gotować, prać osrane gacie, wycierać zasmarkane nosy, nie mam w życiu nic lepszego do roboty”

        5

        0
        Odpowiedz
        1. tak a potem usłyszeć od męża: ” Ty przecież nic nie masz do roboty, siedzisz w domu cały dzień, kiedy ja pracuję!”

          4

          0
          Odpowiedz
        2. Ciekawe swoją drogą, że laski, w swoim zakłamaniu, uważają za „normalne i rozsądne” myślenie, polegające na tym, że nie będą mieć rodziny, bo wiąże się to ze ” zmywaniem, sprzątaniem, gotowaniem, praniem osranych gaci, wycieraniem zasmarkanych nosów”, bo mają „w życiu coś lepszego do roboty”. I wtedy to jest: dojrzałe, rozsądne, mądre i w ogóle naj-. Podobnie jak oświadczenie, że „nie zamierzam wychodzić za mąż” a te, które to robią, to kretynki.

          Ale niech tylko któryś facet napisze, że nie zamierza się żenić (i nie daj co poda uzasadnienie podobne do powyższego, plus zapierdalanie na pasącą się, rozkapryszoną lochę), to zaraz zleci się stado babsztyli z tekstami o „niedojrzałości” faceta, poprawione tym, że „wszyscy jesteście tacy sami” i że „pewnie jest homo”.

          Czy macie coś do powiedzenia na temat podwójnych standardów? 😛 /Mesio

          PS. „Wy nie jesteście złe… Wy jesteście tylko bezdennie głupie” -Waldek Morawiec, „Psy 2”.

          4

          2
          Odpowiedz
        3. No a co masz lepszego do roboty???. Polecisz do Dubaju stawiać klocki i robić karierę przez kundla? A może jesteś taka oczytana, że zaczniesz wymyślać to czego jeszcze nie ma: nowy patent na którym zbijesz kokosy?…. rozwiniesz fizykę, chemię, biologię? Co innego masz do roboty, jak nie pójście do roboty, porządki, gotowanie, oglądanie TV, siedzenie w necie, robienie zakupów, studia, sport, podróże, czytanie, przewijanie kolejnych strony w necie, wychowanie dziecka (wybierz/dopisz co chcesz do tej listy)? Każdy z was tak narzeka… a przecież z takich różnych kwiatków składa się życie… po prostu. Tyle i aż tyle.

          1

          0
          Odpowiedz
        4. Czyli zamierzasz w życiu nie zmywać ( są zmywarki), nie sprzątać, nie gotować, nie prać ( są pralki), no i nie wytrzeć zasmarkanego nosa ( jak rozumiem dziecku bo chyba nie sobie). A co w ogóle zamierzasz robić?

          1

          1
          Odpowiedz
    2. A co spodziewałeś się odpowiedzi w stylu że każda kobieta pragnie męża i dzieci, i że to jest dla niej priorytet? Kiedy do was mężczyźni dotrze, że kobiety są mentalnie takie same jak mężczyźni?

      3

      0
      Odpowiedz
      1. Akurat ci faceci których ja znam wszyscy chcieli mieć dzieci i są dobrymi mężami.

        1

        1
        Odpowiedz
        1. Yhym… to się okaże za kilka lat. bo pierwsze 3 lata to wszystko jest idealnie.
          Musze przyznać, że tez znam kilku facetów dosyć młodych, którzy chcą mieć „Dużo” dzieci, jak mawiają. Ale żaden z nich nie potrafi sobie ugotować nic poza podgrzaniem żarcia z puszki/ pojsciem na pizze/ ciuchy prasuje-pierze matka/a w ogrodzie nie pracuje, bo go nie ma. Takie nastawienie się wynosi z domu. Macie chujowych ojców i matki ( mesio tu przoduje) to nie liczcie na to, że „u mnie będzie inaczej”, bo będzie na 99% dokładnie tak samo. I to czego nie cierpicie u mtaki i ojca, beda wam wypominały wasze dzieci.

          0

          1
          Odpowiedz
  24. A ja myślę, że ładnym dziewczynom jest w życiu łatwiej i tyle. Tak jest właśnie w moim przypadku. Młoda, bardzo ładna, szczuplutka i do tego mądra. Jak wychodziłam za mąż to wiedziałam czego chciałam i jasno to przed ślubem wyartykułowałam. Męża znalazłam sobie zamożnego bo tak chciałam. Mamy dwójkę wspaniałych dzieci, dwie nianie, które się zmieniają w ciągu dnia. Ja mam czas i dla rodziny i na rozwijanie swoich pasji i prowadzenie własnej niewielkiej firmy co mi daje poczucie niezależności. Mąż również bo teraz nie musi już dużo pracować. Podróżujemy, żyjemy po prostu. Dbamy o siebie aby być dla siebie atrakcyjnymi. Ale nie każda z Was może sobie na taki luksus pozwolić. Poza tym z tego co widzę to większości jesteście zgorzkniałe, z niechęcią odnoszące się do rodziny i dzieci, jaki facet to wytrzyma.

    0

    4
    Odpowiedz
    1. następna „piękna”,” mądra” i „szczęśliwa” no i do tego bogata . A na chujni jesteś tylko po to żeby czytać o nieszczęściach innych ????:):):) żałosne

      0

      0
      Odpowiedz
      1. Jestem bo lubię jak mam chwilę czasu i tyle. Nie muszę ci się tłumaczyć.

        0

        1
        Odpowiedz
    2. Jesteś tu żeby udowodnić sobie jaka to jesteś super i w ogóle, a jak inni jak mają źle. Myślę że na głębszym poziomie zdajesz sobie sprawę jakie to wszystko sztuczne i udawane.

      2

      0
      Odpowiedz
  25. 24 lata? serio się przejmujesz takim pieprzeniem? na wsi mieszkasz gdzie jeszcze od razu po liceum się hajtają?

    daj spokój!! pożyj sobie 🙂

    3

    0
    Odpowiedz
  26. Kurwa, ile tutaj komentarzy jest. Widać co Chujan bardzo boli.

    3

    0
    Odpowiedz
    1. bardziej ich boli fakt, że kobieta może chcieć wyjść za mąż dopiero po 30, niż,że jakiś facet jest do 35 roku prawiczkiem.
      Także fakt, widać co ich boli. To,że są prawiczkami tzn. wg nich ,że to wina kobiet, bo gdyby były kochane i czułe, to nie byłoby 35 letnich prawiczków.

      To jest stulejarski tok myślenia. Ale nie wszyscy faceci tak mają,oczywiście, nie mówię o Was z tym zgredziałym leśnym dziadkiemm, jak mu tam było? Me-me.. mesiem na czele.

      1

      0
      Odpowiedz
      1. „bardziej ich boli fakt, że kobieta może chcieć wyjść za mąż dopiero po 30, niż,że jakiś facet jest do 35 roku prawiczkiem.”

        1. Naprawdę sądzisz, że to kiedy się hajtniesz kogokolwiek poza tobą obchodzi a co dopiero „boli”?
        2. Idiotycznym jest założenie, że bez żeniaczki facet jest prawiczkiem. A bo to mało dup jest chętnych i same się wystawiają?

        Widzisz, patałachu (płci odmiennej pewnie)? Dwa razy pudło. 😛 /Me-me…Mesio 😛
        PS. I nie będzie PS-a. Zgred ma sklerozę i zapomniał. 😛

        0

        1
        Odpowiedz
  27. Jak się pochodzi w prostej linii od pańszczyźnianego chłopstwa,to takie teksty nie powinny dziwić. Jeszcze 200 lat musi minąć ,żebyście nabrali ogłady i wiedzieli co wypada komuś powiedzieć,a czego nie.

    1

    0
    Odpowiedz
  28. ty to masz chujnie ,kpina

    0

    1
    Odpowiedz
    1. Co ja na ten temat
      a. za wcześnie się martwić staropanieństwem w wieku 24 lat.
      b.jeśli chodzi o wypytujące towarzystwo to jeśli to nie jest najbliższa rodzina lub bliski przyjaciel to najlepiej tych najbardziej nachalnych ze swoim wypytywaniem usunąć ze swej orbity. Dlatego że ci zawsze będą cię męczyć kiedy odstaniesz w czymś od ogółu. Prostackie, burackie zwyczaje uważane za równe swojskie zachowanie. Zerwać z nimi lub powiedzieć że sobie nie życzysz. Część już po takim zwróceniu uwagi obrazi się ale to i dobrze nie ma czego żałować. Mnie różni o różne rzeczy wypytywali np. babka z osiedla u której nawet w domu nie byłam ani razu tylko dzień dobry w windzie bezpośrednio według listy pytała jak leci co robię, czy mam chłopaka, czy pracuje, gdzie pracuje, a rodzina to gdzie pracuje itd. Przestałam się witać i odpowiadać na powitania. Oni mogą prostacko nagabywać, człowiek nie ma prawa zaprotestować nawet, to krzyżyk na drogę. Czasami lepiej samemu niż dźwigać takie kule u nogi pół życia którzy tylko denerwują. Szukać z trochę szerszymi horyzontami.
      c. przekonałam się że nie ma odpowiedzi dlaczego kobieta nie wychodzi za mąż. Nie wiem od czego to zależy. Jedni mówili mężczyźni boją się silnych kobiet- spotkałam kilku którzy szukali tylko takich w typie biznes. Inni gadali taka co nic nie robi nie pracuje to nie znajdzie- też fak- spotkałam całą masę utrzymywanych bez szemrania, które nic nie robią latami. Inni znowu boją się pięknych. Śmiać mi się chcę jak słyszę gadanie facetów że ach ona to nie wyjdzie za mąż bo brzydka, faceci nie chcą brzydkich a niech się rozejrzą wkoło po swoich sąsiadach i rodzinie czy wszystkie są chociaż przeciętne- i piękne i brzydkie i z nadwagą, z bliznami, krzywymi, grubymi nogami, garbate co kto chce wychodzą. Wychodzą morderczynie, popełniające przestępstwa. Także psychicznie chore schizofreniczki itd. Nie ma na to reguły. Różni faceci na różne rzeczy stawiają jednemu zależy aby miała kase drugi na to średnio lub wogóle nie patrzy. itp, itd. Taki los – wygląda na to nie zależny od nas.

      1

      0
      Odpowiedz
  29. Jak czytam o praniu osranych gaci, czy brudnych skarpetek to się zastanawiam czy wy kobiety oglądacie te rzeczy przed włożeniem do pralki, wąchacie a może coś więcej? Bo ja tego nie rozumiem. Ja po prostu wkładam do pralki i nie interesuje mnie co jest w środku. Od tego są majtki, żeby były osrane jak się już przydarzy. A może tak jesteście nowoczesne, że nadal pierzecie ręcznie bo nie umiecie pralki obsłużyć. Wszystkie tu pieprzycie o nowoczesnym modelu życia bez zobowiązań co jest bardzo łatwe jak za ścianą w drugim pokoju siedzi tatuś z mamusią. Jak podrośniecie to się możecie mądrzyć. A te wszystkie nieszczęśliwe rozwódki też macie to w 99% na własne życzenie bo zwyczajnie nie jesteście przygotowane do roli żon i matek.

    11

    0
    Odpowiedz
    1. swoje osrane to moge sama prać. A jak Ty nasrasz to po sobie sam sprzątaj.

      0

      0
      Odpowiedz