Mieszkam sobie w bloku już ponad 2 lata. Niedawno jakieś brudasy wprowadziły się obok i na początku był jeden karaluch. Wielki jak krowa, zabiłem go. Dzisiaj w nocy obudziłem się i cały zlew był w tym syfie! Utrzymuję porządek w domu, a od tych brudasów idzie robactwo i nic na to nie poradzę, bo mają szczerze wyjebane na różne środki anty-insektowe. Co poradzić? Jeżeli marudzicie ze swoimi chujniami postawcie się w mojej sytuacji. Na dodatek panna to zobaczyła i teraz się brzydzi przychodzić do mnie, nie wspomninając o nocowaniu.
33
52
to ty idź do panny 😉
Jeśli chodzi o zlew, to proponuję użycie kwasu solnego. Wtedy będzie chujnia dla karaluchów.
Natomiast jeśli chodzi o samo zjawisko… hm, przypomniała mi się taka komedia zrobiona (?) przez MTV, gdzie gościu zaprzyjaźnił się z karaluchami 🙂
A co do sąsiadów, podpal 😉
Moja sąsiadka to pijaczka, niesamowita, lat 70, zakonserwowana przez wódę… miała na spółę kibel na korytarzy z druga pijaczką ale ta już pije z świętym Piotrem… Ale kibel został. Syf totalny, śmierdzi jak z koziej dupy i ogólna tragedia. Też mam problem z małymi, brązowymi kolegami… Polecam kwas borowy. Rozsypujesz na szafkach w kuchni i na podłodze w kątach, tylko jak masz np. psa czy dzieciaka to raczej odpada… Ale generalnie dobra rzecz, jak robale się nawpieprzają to nie ma szans, będzie spokój na jakiś czas…
Wypierdol sąsiadów…mają wyjebane,to pisz donosy,życie uprzykrzaj.