Od jakiegoś czasu widzę jak lokatorka ze stancji podkrada sobie moje rzeczy. Są to drobiazgi typu mydło w płynie, papier toaletowy, płyn do mycia naczyń. Zrobiłam ostatnio prosty test – nie używałam tych rzeczy, ponieważ używałam ich „duplikatów”, które trzymam w pokoju. I zauważyłam, że wszystkie te „nie używane” rzeczy znikają. Zastanawiam się czy robić jej aferę o ten papier/płyn. Póki co odcięłam ją od „źródełka” zabierając wszystkie rzeczy do pokoju. Dodam jeszcze, że biedna nie jest, co widzę na przykład po zawartości lodówki (np. po ekologicznym jedzeniu, które do najtańszych nie należy). Więc żadna bieda nie tłumaczy jej „kradzieży”.
Dodam również, że współlokatorka jest swego rodzaju „dzikusem”, bo powie tylko „cześć” i idzie do swojego pokoju. Gdy gotuje coś w kuchni to zamknie za sobą drzwi (ucieka od ludzi? boi się, że ją ktoś zobaczy?). Dodam jeszcze, że nie przykłada się w ogóle do jakiegokolwiek sprzątania kuchni/łazienki, co mnie również irytuje. Nie rozumiem jak można nie mieć w głowie czegoś takiego jak np. kupienie kostki do kibla chociaż „od czasu do czasu”…
I tak, lokatorka – studentka, niby człowiek dorosły, a jednak….
Ja dopiero studia skończyłam, ale tak czy owak, nie robię w około siebie burdelu i nie kradnę. Co się dzieje na tym świecie….
Powiedzcie mi, skąd się biorą tacy ludzie jak ta lokatorka…