Mój ojciec twierdzi, że jazda na nartach to elitarny sport. Na dzień dzisiejszy – gówno prawda! Będąc w Zieleńcu, i zresztą nie tylko tam, można zaobserwować ciekawe zjawisko. Mianowicie jest sobie ładna kolejka na wyciąg (w moim przypadku 6-cio osobowy), i wszystko byłoby OK gdyby nie palanty, które czekają na swoich krewnych lub przyjaciół na samiutkim końcu kolejki tuż przed bramkami, by pojechać razem wyciągiem, przy okazji zapychając ją oraz tworząc większą. Ja pierdolę! Co strasznego im się stanie, jeśli poczekają na górze? Bo i tak przecież nie będą w nieskończoność zjeżdżać razem! W dodatku wkurwia się obsługa wyciągu, bo przez takich „zapychaczy” ci normalni narciarze nie mogą wsiąść na wyciąg i krzesełka są w połowie puste mimo kolejki na kilometr. Chujnia i śrut.
Chujnia wyciągowa.
2011-07-08 23:4316
39
Nie pierdol. Po prostu w Polsce jak jest śnieg, to musi być kolejka do wyciągu. Tak to się porobiło – drogo, wyciągi powolne, muldy, lód, żarcie na stoku niedobre, a ludzi od chuja i groma – tylko granatami w to napierdalać. I właśnie – jest dodatkowa rozrywka. Mój kumpel kiedyś wziął na stok pistolet do paintballa. Wieczorem, jak już mniej ludzi jeździło i trafiały się sytuacje, że nikt na wyciągu za nami i przed nami nie jechał, to z wyciągu napierdalaliśmy z tego pistoletu do narciarzy na stoku. Ja kurwię – dawno się tak nie ubawiłem. Najfajniej napierdalać w jasne kombinezony – zostają kolorowe ciapki, albo w niepewnych narciarzy – jedna kulka i zdziwiony się od razu wypierdala. Najwięcej punktów było za ustrzelenie dobrego, szybkiego slalomisty, a jak się taki jeszcze wyjebał – to hoho!