Skończyła się sesja, zaczęły się wakacje, więc powinienem być szczęśliwy. I może trochę jestem – wiadomo, wolne od nauki, nie muszę mieszkać w pożałowania godnych warunkach na stancji, ale jak sobie pomyślę że te 3 miesiące będą wyglądały jak każde moje wakacje to szlag mnie trafia. Mieszkam na typowej wsi, gdzie jedyną rozrywką jest wiejska dyskoteka raz na tydzień na której czekają mnie takie atrakcje jak: wpierdol od jakichś idiotów, poznanie pustych tapeciar i/lub schlanie się do nieprzytomności. Miła perspektywa, prawda? Najbliższe miasto jest oddalone o 30 kilometrów, ale tam jedynymi atrakcjami są bary, w których mogę doznać tego samego co u siebie na dyskotece. Mimo że to miasto, to nawet żadnych porządnych interesujących dziewczyn w tych barach nie spotkam. Bo interesujące, porządne dziewczyny do takich barów czy lepiej je nazwać – mordowni – nie chodzą. Siedzą w domu tak jak ja z książką w ręku czy przed komputerem. Większe miasto jest oddalone o 120 km, i może tam coś jest, ale chodzić tam samemu nie ma za bardzo po co, bo żadnych znajomych tam nie mam, a poza tym, dojazdy do tej „metropolii” w ciągu tygodnia wypróżniłyby moją kieszeń. Praca? W zasięgu 50 km nie ma nic dla ludzi z moim zdrowiem, którzy nie mogą pracować fizycznie. A jak bym chciał pracować w większym mieście, to muszę coś wynajmować, co skutecznie wydrenuje mi portfel, tak że z tej pracy zostaną marne grosze. Koledzy? Wypić z nimi można, owszem, ale pogadać nie ma o czym. Nie uważam ich za debili, po prostu mamy różne zainteresowania, żyjemy w dwóch różnych światach. Zresztą, chlać codziennie nie będę. Więc cóż mi zostaje? Siedzenie na czterech literach i czytanie, komputer, telewizja, ewentualnie raz na jakiś czas zwiedzanie nielicznych okolicznych zabytków. Tak to jest na prowincji, że ludzie o jakichś szerszych horyzontach kulturalnych nie potrafią się odnaleźć i w efekcie żyją w samotności. A jak ktoś jest nieśmiały, tak jak ja, to i w mieście nie potrafi znaleźć przyjaciela, dziewczyny… Czyli gdybym nawet nie mieszkał na prowincji a na przykład w Warszawie, pewnie byłoby tak samo… A zatem zaczynam 3 miesięczną wakacyjną chujnię, mniejsze zło od żmudnego studiowania w samotności – odpoczynek w samotności…
Wakacje
2011-07-08 23:4338
54
Kurczę, szkoda mi Ciebie Chujowiczu. Ja na Twoim miejscu chyba kupiłbym zamiast telewizora jakiś może rower? I może jeździłbym(przy lepszej pogodzie – lato nap… wreszcie!!!) do tego miasta, w sumie 60 km obydwie strony to nie jest znowu tak daleko, szczególnie przy intensywnej jeździe. Chociażby taki rower i może nabrałbyś pewności siebie? Takie treningi zawsze pomagają. Pozdrawiam Maciex
Jak masz jakiś akwen wodny albo rzeczka to jeśli nigdy nie łowiłeś proponuje zainteresować się wędkarstwem, wędkę może znajdziesz jakąś w domu po ojcu, wujku i kupisz tylko świeże żyłki żeby nic się nie zrywało i mieszcząc się do 50 złotych można już zająć się na kilka godzin dziennie, chyba, że wędka + osprzęt to 100-200 w totalnej podstawie…
Drugi pomysł to zadbać o siebie. Np. zacząć jakis plan treningowy 100 pompek w 6 tygodni, jest na necie, żadnego sprzętu, jedziesz. Itd.
wiesz co facet, aż mi się flaki przewracają w środku od czytania tego narzekania. bo robisz naprawdę problem z niczego – jeśli chodzi o tę prowincję (a nie nieśmiałość. o tym później). Ja też nie mieszkam w metropolii. Mieszkam w niedużym mieście, i również są tu tylko bary. Ludzie też nie wszyscy są zbyt inteligentni, ale wiesz co?Ja mam zamiar korzystać z tych wakacji i to bez wypompowywania mojego portfela. Otóż kochany, jazda na rowerze. Nawet sobie nie wyobrażasz jakie to jest zajebiste. Odpręża. Męczy, ale nie za bardzo. Zdrowe spożytkowanie czasu. Możesz napierdalać rowerem bez celu po okolicy, co jest przyjemne, ale możesz też podskoczyć nad jezioro i tam zażyć kąpieli. Są jeszcze baseny, na które możesz chodzić – zdziwisz się, ale tam też są ludzie, których można spotkać i się zaznajomić. A te zabytki, co mówisz.., Nie pakuj dupska w auto! Pieszo albo rower! Nawet przy swojej nieśmiałości możesz mieć przyjemne wakacje… Zrób sobie listę jakichś książek czy filmów, które zawsze chciałeś obejrzeć/przeczytać i weź to wypożycz i… enjoy! Masz komputer, więc wszystko można ściągnąć z Internetu. Jeżeli masz trochę kaski, możesz zainwestować w tanie rozrywki typu wyjście do kina (chyba, że w tej mieścince nie ma). A poza tym, mieszkasz na wsi – to jest najlepsze co może być! Pokochaj naturę, zobacz jaka może być zajebista! Mówię Ci człowieku, spakuj w plecor mp3 z dobrą muzą, jakąś dobrą książkę i zapierdalaj na łono natury! Siedzenie na jakiejś skamiejce, a jeszcze lepiej trawce i czytanie dobrej książki to jest najlepsze, co możesz robić w wakacje… Wow, ale się rozmarzyłam
A… no i zawsze pozostaje możliwość nauczenia się czegoś nowego… Możesz się zapisać na jakieś tanie wakacyjne kursy np. rysunku, fotografii czy gry na gitarze. Tak więc w skrócie: przede wszystkim rower, jakieś piesze wycieczki, jezioro, nowe doświadczenia: kursy. Aha, ale napierdolić się od czasu do czasu z kolegami nie zaszkodzi
Lato dopiero się zaczęło, a Ty je już przekreśliłeś. Tak nie wolno ;-). Może te wakacje będą Twoje? Pozdrawiam i mimo wszystko życzę miłego wypoczynku (jak najbardziej aktywnego)!
Powiem tak-napisz.5021696…nie ukrywam jestem facetem ale też mnie ogólny prymitywizm wkurwia…chcesz to wpadnę z flaszką i ponarzekamy na ogólny stan rzeczy na prowincji i poza nią(jestem z okolic srarszawy-tfu tfu)
I też mam to samo co ty…
a ja prawie każe wakacje spędzałem z książką w ręku i jak dla mnie to najlepsze co można robić ze swoim wolnym czasem ;). Szkoda że te już są prawdopodobnie ostatnimi.