Wiem, że każdy ma swoje bolączki. Innych wkurwia to, innych tamto. Nie wiem na ile poważny jest mój problem na tle innych. Ale podobno nikt tak naprawdę nie ma prawa narzekać na swój los, tak kiedyś usłyszałam.
Mnie wkurwia fakt, że mąż nie potrafi przestać się na mnie drzeć. Przepraszał już mnie za to, udawał, że postara się to zmienić. Teraz wiem, że kłamie, nigdy się nie stara poprawić. Przeprasza wtedy, gdy czuje się już zbyt samotny. Jest ze zjebanej rodziny, gdzie ojciec był alkoholikiem (był, bo zmarł), myślę, że dlatego tak mu łatwo wybaczam. U mnie w domu nikt się na siebie nie darł, a jak jestem z jego matką i całym rodzeństwem, często dochodzi do krzyków i konfliktów słownych. Albo jak słyszę, gdy mąż na matkę swoją się drze to rzygać mi się chcę i mu mówię, żeby się zciszył. Czasem serio mi się odechciewa wszystkiego i wiem, że ten przeklęty krzyk będzie zawsze. Nienawidzę tego. Teraz leżę w łóżku, próbował mnie przytulić. Ale stwierdził, że jak nie, to nie. I do kompa. Bo jego przytulanie było dla mnie jakąś kurwa łaską.
Krzyk
2016-04-06 18:192
1