Niepotrzebne wyjebanie rowerowe…

wielki śrut przechuj sprawił że szala chujni przechyliła się znów w moją stronę.
Pojechałem sobie na rowerze do sklepu z zamiarem kupienia zajebistego kompasu, z którym w miły sposób urozmaicę sobie moje górskie wędrówki.
Wszystko było pięknie, zakup udany, wracam sobie rowerkiem do domku.
Jako, że moja ciekawość funkcjonalności nowozakupionego sprzętu rosła z każdym pokonanym metrem – przyspieszyłem.
I stało się! Dosłownie jakieś 500 metrów przed domem wyjebałem taką dzidę, że do tej pory okładam sobie lodem rozpierdzieloną wargę i na przemian piszę ten wpis na chujni.
Dodatkowo zeszlifowałem sobie dość pięknie lewą rękę i obiłem zęby.
Wyglądam jak Gołota po walce..
I tak to pierdolę i idę jutro w góry! Jedyny plus to, że w pizdu rozjebał się po tej kraksie rower, który miał już zjebane przerzutki i hamulce (które po części były sprawcą wydarzenia)
Pozdro!

22
49