Spadam

Nie umiem zdobywać nowych znajomości, co za tym idzie nie mam pracy, mimo, że chciałbym robić coś pożytecznego i rozwojowego, zarobić na siebie. Gdy jednak mam zrobić 1 krok, przedstawić siebie, zareklamować się to mnie paraliżuje, czuje się jakbym spadał poniżej poziomu dna w wyścigu szczurów, podczas gdy wszyscy inni idą bez problemu w górę. Jedyne osoby, którym zależy na mnie to rodzice i babcia, ale oni kiedyś odejdą. Powoli mi się odechciewa życia, nie pomaga nawet fakt, że wiem jak inni mają trudniej przez nieuleczalne choroby, kalectwo. Ale oni często mają przy tym wielu przyjaciół, jakiś pomysł na siebie mimo wszystko. To siedzi mi w głowie od wielu lat… Czuję, że wystarczyłoby odpowiedzialne stanowisko albo jedna bliska osoba spoza rodziny by wszystko odmienić, jednak co bym nie zrobił z wyglądem zewnętrznym, to moje wnętrze i tak odstraszy każdego. Mam [?] dwóch kumpli, ale jeden z nich sam ma problemy z ogarnięciem się w życiu, jest bardziej moim odbiciem niż jakimś wzorem, drugi też jest trochę spaczony emocjonalnie i do tego spotyka się z dziewczyną, więc dla kumpla już nie ma czasu, pewnie ma mnie dosyć. Już od jakiegoś czasu rozmowa nam się nie kleiła.

60
4

Komentarze do "Spadam"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. To jest wlasnie efekt nadopiekunczosci rodzicow…product jak kwiat szklarniowy w obliczu srogiego srodowiska na zewnatrz szklarni.
    To przykre ale tak wlasnie jest, poprostu rodzice za malo od ciebie wymagali samodzielnosci i za malo kontaktow z innymi ludzmi.
    Jestes nieobyty/nieogarniety a im czlowiek starszy tym trudniej.
    Moja rada :
    1. Zapisz sie na silownie – wzrasta wiara w samego siebie szybciej niz miesnie a to jest to czego teraz potrzebujesz.
    2. zamiast internetu I telewizji wyjdz na spacer, pojezdzij na rowerze, NIE siedz w domu!
    3. NIE zakochuj sie!!! natomiast zaliczyc jakas foczke to jak najbardziej.

    Mozna by wymieniac dalej ale za malo napisales o sobie – wiek itp.

    19

    4
    Odpowiedz
    1. Uprawiam kalistenikę, spaceruję, mam rower, ale to tylko odskocznia na chwilę, by zapomnieć o życiu, na które nie ma pomysłu. Wiekowo bliżej 30 niż 20. Ogólnie w tej chwili już trochę lepiej się czuje, niż wtedy gdy to pisałem, tylko nie wiem ile ten stan potrwa.

      0

      1
      Odpowiedz
  3. „Czuję, że wystarczyłoby odpowiedzialne stanowisko albo jedna bliska osoba spoza rodziny by wszystko odmienić”

    Przestań bujać w obłokach, przecież nawet pracy nie potrafisz znaleźć i czujesz jaki jesteś słaby. Zamiast pracować nad sobą chcesz mieć gotowca, na którym się oprzesz – to nie zadziała. Mężczyzna słaby psychicznie, bez siły przebicia jest tak atrakcyjny jak brzydka, stara kobieta. Żadna kobieta nie doda Ci sił, bo kobiety nie szanują nieudaczników. Potrzeba czasu, byś się zmienił, ktoś wyżej dobrze Ci poradził, od siebie dodam jeszcze, że musisz przyswoić podstawową wiedzę o kobietach. Polecam w internecie felietony Marka Kotońskiego, prowadzi stronę braciasamcy – tylko nie zrażaj się, postaraj zrozumieć, a zyskasz wiele.

    6

    8
    Odpowiedz
    1. Hehe ten Kotoński to dla mnie patron chujni xDD jak ktoś mówi o Kotońskim to odrazu myślę o chujni haaha xD

      13

      2
      Odpowiedz
      1. Gdyby nie chujnia.pl, to nawet nie wiedziałbym, kto to jest Kotoński.

        9

        0
        Odpowiedz
    2. Taaak? Madralinski co powiesz jesli kobieta jest slaba psychicznie?! To tez nie ma szans na znalezienie faceta ( w miare wartosciowego) ?!

      0

      0
      Odpowiedz
    3. Coś mi się zdaje, że jesteś kolejnym człowiekiem, który ma zamiar wmówić nam, że kobieta to przeciwnik, boss do pokonania. xD Jeszcze to wciskanie męskich ideałów… Zajebałbym tego, kto to uczynił. ._/. W wieku 9-14 lat czytałem podobne rzeczy, co ty i do dzisiaj boje się spojrzeć kobiecie w oczy, jak ja tego kuhva nie chcę mieć. >:@

      4

      3
      Odpowiedz
    4. Współczuje Ci, bo… „mam podobnie”, że tak powiem. Praktycznie od małego-nieśmiałość, apatia, alienacja w środowisku rówieśników, poczucie winy i bycia zerem a jednocześnie chęć odegrania się na wszystkim/-ich.Mijały lata, wkraczałem w dorosłość, specjalnie to się nie zmieniało. Ale pojawił się moment, kiedy założyłem sobie plan-jak pójdę na studia to zmienię to, skończę studia, pozostawię dom rodzinny bo będe miał rozwojową-dobrze płatną pracę. A w czasie studiów poprawie swoje relacje z rówieśnikami, w końcu to najlepsza okazja w życiu-ludzie na poziomie, z innych części kraju z podobnymi zainteresowaniami i celami. Okres studiów-jak to studia-był ciekawy ale zrealizowałem tylko 50% planu-skończyłem je. Kosztowało mnie to sporo poświęcenia, nie powiem, również kosztem relacji z ludźmi. I zawsze miałem jakąś wymówkę-nie idę na imprezę, bo jutro zajęcia, bo kolokwium, bo nic ciekawego mnie tam nie spotka a jeszcze dostanę w ryj, bo jeszcze będe musiał tańczyć ;]. Ograniczałem spotkania towarzyskie do małych grup znajomych z roku, było to może max. 5 osób a za przyjaciela miałem tylko 1. znajomego, był to gość z którym mogłem naprawdę szczerze pogadać, trochę taki typ jak ja-melancholik, więc można było sobie nawzajem powyrzucać żale.No i tak zleciały studia jak z bicza strzelił a w raz z nimi szansa na zahartowanie się w kontaktach towarzyskich. Ale przynajmniej miałem jakiś cel w życiu i mimo, że było ch*$#o to dążyłem do tego celu i to mnie „trzymało przy życiu” mimo, że nie szło to w parze z budowaniem lepszego poczucia własnej wartości w relacjach międzyludzkich. To co nastąpiło po studiach było już jak zjazd ze stromej górki na sankach bez trzymanki i kasku. Zaczęło się po prostu życie…brutalne szare życie. W międzyczasie znalazłem nawet wymarzoną pracę w zawodzie z dala od rodzinnego miasta, która okazała się być utrapieniem, codziennie gdy się budziłem wiedziałem, że coś zrobię nie tak. Poczucie presji, stress, który towarzyszył mi jak tylko zlałem z łóżka a najgorsza była sama droga do roboty. Pracowałem „tam” rok i stwierdziłem, że nie ma sensu się męczyć, mój szef nie widział sensu trzymania w firmie. W międzyczasie nawet odwiedziłem psychiatrę i leczyłem się pół roku, stwierdzono u mnie zaburzenia o podłożu nerwicowym. Nie jestem psychiatrą ale czasem to jest wyjście, ja zrezygnowałem z farmakologi, bo to kosztuje, czy pomogło?-coś tam pomogło, ale okres leczenia był za krótki zdecydowanie. Leki przynoszą ulgę ale nie zmieniły mojej osobowości-neurotycznego nieżyciowego gada, bo już przyszedł moment, że dałem sobie spokój, przestało mi na tym zależeć. Są dni, że myślę, jak by tu nie zwariować, nie ma nic gorszego kiedy wracasz do miasta, do rodzinnego domu i jesteś w punkcie wyjścia. Ja teraz jestem nawet nie w punkcie wyjścia a w jakimś labiryncie bez światła. Mam plan-wyjechać z Polski-sam (w moim przypadku to akt kamikadze) ale właśnie jak to bywa z takimi niemotami jak ja-jesteśmy tytanami myśli, czasem nawet analizowania rzeczy oczywistych, a nie czynu. Eutanazja powinna być legalna.

      13

      1
      Odpowiedz
    5. Masz sporo racji, ale miewałem nawet atencje kobiet, niestety dla mnie nieatrakcyjnych z charakteru, takich dominujących i przyziemnych, szukających kogoś do urobienia pod swoją modłę, potrzebujących faceta po to by współpracował na kredyty i dziecko im spłodził jak będą miały ochotę na macierzyństwo. I jednak znam też przypadki facetów utrzymywanych/ustawionych przez żonę/rodzinę żony/dziewczyny. Źle to wygląda z mojego punktu widzenia więc nie angażuje nikogo w relacje ze mną, dopóki się nie ogarnę. Nie chce by partnerka się wstydziła mnie przed rodziną, że zakochała się w pierdole bez grosza, a dzieci miały ojca frajera.

      1

      0
      Odpowiedz
  4. Mam bardzo podobnie… Tyle że ja już nie spadam, ja już leżę na dnie. Dobrze Ci radzę – walcz z tym i zrób coś zanim będzie za późno, bo inaczej skończysz jak ja – 32 lata na karku, brak przyjaciół, brak kobiety, brak normalnej pracy, bo brak znajomości, bo brak znajomych (błędne koło) i ogólnie walka z nawrotami depresji. Nie polecam. Trzymaj się i walcz.

    14

    1
    Odpowiedz
    1. Przypomniałeś mi o bardzo smutnym człowieku. Też miał 32 lata. Żadnej rodziny, ni nic. Kontakty pozrywane. Narzeczona nie wiadomo czemu się zabiła, gdy był jeszcze przed 30. Został praktycznie sam. I sam się zabił. Szkoda mi ludzi samotnych. To na prawdę bardzo smutni ludzie. I wiem, że mnie czeka to samo, bo jestem najzwyczajniej w świecie popierdolona psychicznie i sama siebie nie rozumiem. Jeżeli ktoś jest normalny, bez żadnych chorób, życzę byście znaleźli jakąś bliską wam duszę. To na prawdę katorga być samotnym w tym zimnym świecie

      6

      1
      Odpowiedz
      1. Paradoksalnie gdybym był całkiem sam, to bym chyba miał pretekst by postawić wszystko na jedna kartę i wyjechać w świat. Nikt by mnie nie zatrzymywał, nie urabiał, nie oceniał mojego wyboru. A tak to jednak mam strefę komfortu, która mnie trzyma, chociaż jest coraz mniej wygodna przez poczucie winy.

        0

        0
        Odpowiedz
    2. Bliżej mi już do Ciebie, niż do przechodzących załamanie pomaturalne 20-latków. Studia już skończyłem, pracy po nich nie ma, chyba, że z doświadczeniem kilkuletnim. Skończyłem je bardziej by zakończyć to co się zaczęło niż z pasji. Nawet najlepsi ode mnie z roku nie pracują w zawodzie tylko po magazynach, mimo mgr inż. Nie mam zamiaru się zabić, ale źle mi z tym brakiem perspektyw i widmem przesrania najlepszych lat życia na biedowaniu samotnie z powodu wewnętrznych hamulców i dlatego, że jestem przeciętniakiem. Postaram się powalczyć i Ty też walcz.

      2

      0
      Odpowiedz
      1. niech pocieszeniem dla Ciebie i mnie będzie fakt, że takich niespełnionych zawodowo jest multum…lol

        0

        0
        Odpowiedz
  5. Jezusicku mam tak samo paraliż strun głosowych :-S ale staram się z tym walczyć mimo wszystko walcz!!! Powodzenia zycze

    3

    0
    Odpowiedz
    1. Dzięki. Nie liczyłem, że w ogóle ten wpis się pojawi i jakieś komentarze do tego. Czasem mam 100 świetnych pomysłów do realizacji, a następnego dnia i tak apatia. Niby mam jakiś znajomych poza tymi kolegami, ale dla nich jestem jednym z 800 znajomych na fejsie, dodanym kiedyś tam. Nie chcę odnawiać kontaktów, tylko dlatego, że potrzebuje pomocy w znalezieniu pracy albo jestem w desperacji. Niestety wielu ludzi ma tak jak ja, ci którzy mają nieco lepiej bo niby się z kimś spotykają i pracują też są często strzępkiem nerwów, mając dosyć roboty i braku perspektyw na coś lepszego.

      1

      0
      Odpowiedz
  6. U mnie ta sama sytuacja, ale w końcu powoli z niej wychodzę. Też spadałem i byłem już naprawdę nisko. Podobnie jak Ty mam problem z nawiązywaniem znajomości i przez to też nie mam pracy, ale to się zmienia. Dosłownie 2 tyg temu jeszcze spadałem i byłem blisko dna ale zostałem oszukany przez przyjaciela(?), na pewno osobę z którą spędzałem najwięcej czasu i to był ten impuls do zmian. W końcu wszystko przestało być dla mnie obojętne, w końcu się WKURWIŁEM. Od tego czasu zlapalem za telefon spotkałem się ze starymi znajomymi ze szkoły, poznałem paru fajnych ludzi, zacząłem rozsyłać moje CV, a jutro ide na rozmowe o prace! W końcu zaczynam czuć, że moje życie się zmienia i idzie w dobrym kierunku (przynajmniej w porównaniu do całodziennego siedzenia na dupie przed TV). Musisz też się wkurwić i zrobić ten pierwszy krok i uświadomić sobie, że odkładanie wszystkiego na potem to oszukiwanie siebie bo to potem nigdy nie nadejdzie. Przestań się przejmować tym 'przyjacielem’ który jak znalazł sobie laske to nie ma dla Ciebie czasu. Przypuszczam, że zawsze byłeś na jego zawołanie i zawsze mu pomagałeś gdy czegoś potrzebował a teraz gość ma Cie w dupie. Dlatego tak ja mówiłem wkurw się i zobacz ile czasu straciłeś na to spadanie. Ja gdy zauważyłem i uświadomiłem sobie, że spadałem przez mniej więcej 6 lat (mam teraz 22) to się wkurwiłem i wziąłem się za morde i Tobie życzę tego samego!

    2

    0
    Odpowiedz
    1. Ja bym tak nie potrafił odnawiać kontaktów sprzed 10 lat. Jesteś kilka lat młodszy, wiele bym dał, by móc się obudzić w wieku 22 lat… Daj znać jak rozmowa poszła jeśli tu jeszcze zajrzysz.

      1

      0
      Odpowiedz
      1. Dostałem tę robotę. Z opinii które czytałem na necie i z tego co widziałem to kierowniczka trochę dziwna kobita ale zobaczymy:P. W poniedziałek zaczynam. A wracając do tematu, to okej jesteś trochę starszy ale pamiętaj, że młodszy już nie będziesz. Ja w marcu oblałem semestr na studiach i od tego czasu 'zbieralem’ się do tego żeby poszukać jakiejś pracy. Serio miałem problem nawet z tym żeby wysłać CV czy przejrzeć oferty na OLX. Teraz widzę, że mogłem wcześniej to zrobić wcześniej. Spróbuj się wziąć za siebie żeby w za 10 lat nie powiedzieć sobie 'wiele bym dal żeby obudzić się 10 lat młodszym’. Wiem z doświadczenia że łatwo się mówi a ciężko cos ze sobą zrobić ale mam nadzieje, że Ci się uda! Trzymaj się i powodzenia!

        2

        0
        Odpowiedz