Witam wszystkich, moja chujnia polega na ekonomicznych aspektach życia w tym wspaniałym kraju. Jako młody dwudziestoparoletni człowiek z każdym porankiem gdy wstaję do pracy uświadamiam sobie że przy moich zarobkach nie stać mnie praktycznie na nic poza wegetacyjną egzystencją od 10 do 10. Pracuję jako kierowca magazynier i ogólnie w pracy muszę się sporo nadźwigać bo nie wszystko można ładować widlakiem a robota jest dość odpowiedzialna gdyż ladunki często mają sporą wartość a właściwe zabezpieczenie przed uszkodzeniami to rzadkość więc często muszę robić coś „na ryzyko”. W ciągu miesiąca robie około 10000 tysięcy kilometrów busem , przeładowuję kilkaset palet, kilkadziesiąt przerzucam ręcznie a oprócz tego sporo czasu tracę na porządki. Czyli w sumie co dzień niezły zapierdol a do tego mój czas pracy jest nie normowany więc nie mogę sobie nigdy niczego zaplanować a najczęściej jest tak że przychodzę na 7 rano , pracuję 2-3 godziny poczym szef wysyła mnie do domu ( dobrze że mam tylko 3 km ) bo rzekomo nie ma dla mnie zajęcia i później przychodzę o 18 i w ciągu godziny odpierdalam robotę za trzech bo muszę wyjechać w trasę( jak nie wyjadę na czas to zjebka od szefa ) w trasie jestem powiedzmy do 1 w nocy a koło 22 dostaję sms żeby jutro być o 6 rano bo przyjeżdża jakiś tir i trzeba go rozładować. Normalnie cały czas chodzę nie wyspany i wkurwiony bo nie mogę w żaden sposób ogarnąć życia prywatnego tz.nie mogę znaleźć sobie dziewczyny a nawet zwykłe piwo z kumplami to rarytas bo oprócz pracy mam na głowie jeszcze studia zaoczne które ogarniam tylko dzięki własnej inteligencji i szczęściu. A teraz najlepsze – moja godzinowa stawka wynosi 8 zł. W miesiącu mam 240-250h co daje około 1900 zł wypłaty. I gdy już wezmę do łapy te ciężko zarobione pieniądze i robie jakieś zakupy to ogarnia mnie pusty gniew gdy uświadamiam sobie jak mało mogę za to kupić a gdy zrobię opłaty za studia i zatankuję auto to z wypłaty zostaje tyle co na jedzenie do pracy i fajki. Mieszkam w małym mieście ( tz ściana wschodnia ) w którym ciężko jest znaleźć jakieś alternatywne zajęcie a nie chcę rzucić tej pracy którą mam by nie stać się ciężarem dla rodziców. Nie wiem co robić bo długo już nie wytrzymam w tej poniżającej wynagrodzeniem i warunkami „firmie” a nie znajduję żadnej alternatywy. To jakiś amok bez szans na osobisty rozwój, na miłość i na normalne życie
Chujnia zarobkowa
2016-04-07 17:513
0