Wczoraj. Dzisiaj. Jutro…?

Żyjesz w społeczeństwie pogrążonym w niemocy, zatopionym w błogiej nieświadomości. Karmią cię ściekami i nazywają to prawdą. Najpierw jesteś młody. Odważnym krokiem wkraczasz w gmach pod szyldem Edukacja i tuż za progiem wpierdalasz się w epickich rozmiarów gówno. Uczą cię, że ciężka praca popłaca, że władza cię kocha i chce twojego dobra, że politycy są uczciwi a Wujek Sam niesie demokrację uciśnionym ludom. Przy okazji napychają głowę całą masą potrzebnych ci jak chuj na czole pierdół, cobyś przypadkiem nie wykorzystał zaoszczędzonego wolnego miejsca na samokształcenie, rozwój osobisty czy też rzeczy naprawdę ważne. Taplasz się w tym błocie kilkanaście lat swojego życia. Opuszczasz ten Festiwal Spierdolenia, może nawet dumnie dzierżysz świstek głoszący że jesteś magistrem. Wchodzisz na rynek pracy. Bolesne zderzenie z rzeczywistością. Zapierdalasz żeby jakoś dotrwać od pierwszego do pierwszego, nie mając czasu dla rodziny, pasje, chwilę odpoczynku, bo dzięki temu nie zagrażasz swoim myśleniem i ten antyludzki system może funkcjonować, każdego dnia pozbawiając ludzi życia, zdrowia, ich dorobku i nadziei. Jest chujowo. Coś trzeba ze sobą zrobić. Podążasz za radą Jaśnie Oświeconego Ojca Narodu – zmieniasz pracę, bierzesz kredyt. Nie pomogło? Jaka szkoda. Ale twoje zaślubiny z bankiem nie poszły na marne, twojemu Panu żyje się teraz jeszcze lepiej, w końcu zakontraktował kolejną owieczkę do strzyżenia. Myślisz sobie – byle do emerytury. Prędzej zorganizują Tour de France na Saturnie niż ty zobaczysz coś, co choćby w najmniejszym stopniu będzie przypominało emeryturę. Każdego dnia widzisz w mediach wojny, zamachy, śmierć i cierpienie niewinnych ludzi. Czasem łapiesz się na tym, że już cię to nie rusza. Znieczulili cię. To dobrze, tak samo zareagujesz, gdy to wszystko będzie się działo na twojej ulicy, pod twoim oknem, z twoją rodziną. Dobry niewolnik nie protestuje, tylko z pokorą i wdzięcznością bierze to, co daje mu jego Pan. Podzielone społeczeństwa skaczące sobie do gardeł o błahostki, ślepe na to, co jest prawdziwym problemem. Zdeptane ideały. Nowomowa, która pozbawiła znaczenia tak wiele słów. Tolerancja, równość, braterstwo, wolność. Mokry sen paranoika. Widzisz, że coś tu kurewsko nie gra, ale bardziej opłaca się być rozentuzjazmowanym lewakiem niż faszystą, ksenofobem i rasistą. Pytasz gdzie w tym wszystkim jest patriotyzm? Nie ma. Nie ma miejsca dla normalności, normalność jest niebezpieczna. Zachowując zdrowy dystans nie będziesz skłonny bez zastanowienia wyrżnąć ludzi, których Królowie Świata ustawili po drugiej stronie barykady w kolejnej wykreowanej wojnie o ropę, bogactwo i władzę, w której jesteś tylko marnym trybikiem. Nie będziesz chciał mordować w imię ideałów, które nawet nie są twoje. Mówią, że człowiek różni się od innych gatunków tym, że jest zdolny do wielopłaszczyznowego myślenia. W takim razie już dawno przestaliśmy być ludźmi. Pozbawili nas człowieczeństwa. Pozbawili nas godności. Pozbawili nas rozumu Pozbawili nas tak wielu rzeczy. Jesteś niewolnikiem. Ja też nim jestem. Ale zawsze możemy jeszcze wypełnić swoje przeznaczenie i zdechnąć, tak jak życzyliby sobie nasi Rządcy. Wczoraj się nie udało. Dziś jest jeszcze znośnie, jakoś da się wytrzymać. W takim razie może jutro?

4
0