Jestem po prostu załamany, po 2 miesięcznej próbie szukania pracy nie znalazłem nic. A to oznacza, że muszę wrócić do swojej starej sezonowej roboty której nienawidzę! Jestem tak cholernie rozgoryczony że szok. Za kilka miesięcy będę bronił tytułu licencjata, ale czy to mi pomoże w znalezieniu lepszej pracy? Coraz bardziej zaczynam w to wątpić tym bardziej, że to Uczelnia prywatna, a wiadomo, że takie w obecnej chwili w Polsce nie są szanowane. Nic w tym kraju człowiekowi się nie udaje, całe życie pod górkę…
20
24
2 miesiące? stary ja szukam już 6 miesięcy, czasem już nie mam nawet nadziei że coś się zmieni. A praca moich marzeń jak na dzisiaj to stała praca na produkcji dość blisko domu (inne miasto też wchodzi w grę, byle nie więcej niż 20 km). I co? i gówno, same agencyjni złodzieje którzy zatrudniają człowieka a potem się okazuje że przysyłają smsy „prosimy nie przychodzić dzisiaj do pracy z powodu braku miejsc”, i człowiek zarabia 200 zł na miesiąc. Też załamka, doskonale Cię rozumiem
Co do tego licencjatu to są dwie glówne teorie, które mówią o związku wykształcenia z wynagrodzeniem. Teoria kapitału ludzkiego (Schultz, Becker, Mincer) oraz teoria sygnałów. W ogromnym skrócie teoria kapitału ludzkiego mówi-wysokość wynagrzodzenia jest determinowana przez rynek (ile pracodawca jest w stanie zapłacić za pracę osoby z dana liczbą lat nauki); wybor lat nauki jest decyzją inwestycyjną (każdy rok nauki przynosi wieksze zarobki w przyszłości ale z drugiej strony pojawiają się koszty alternatywne); rynek jest homogeniczny (wynagrodzenie zależy tylko od naszej produktywności); każdy ma indywidualne preferencje co do przyszłych zarobków. Natomiast teoria sygnałów mówi-edukacja nie tyle zwiększa produktywność, co stanowi informację dla pracodawcy o naszych nieobserwowanych cechach; im jestesmy mniej zdolni, rtym bardziej kosztowna jest dla nas nauka, i tym szybciej jesteśmy skłonni rozpocząć życie zawodowe.
Co z tego wynika dla Ciebie? Ano to, że do polskich realii zdecydowanie bardziej pasuje teoria sygnałów. Zdobedziesz sobie ten swój tytuł licencjata (podejrzewam, że chuja bedziesz umiał), pracodawca spojrzy na dyplom uczelni i powie przykro mi. Po drugie, Polska to nie USA i nie ma u nas wykształconego rynku dyplomów licencjackich (co jest błędem). Powszechnie uznaje się, że taki dyplom jest gówno warty i od wszystkich i wszędzie wymaga się magistra. Nawet na stanowisko „dyrektora od spraw niepotrzebnych”. A na koniec zastanów się co takiego mozesz zaoferowac społeczeństwu? Umiesz zaprojektować most? Znasz się doskonale na prawie podatkowym? Jesli nie jestes wyspecjalizowany w jakiejś ścisłej specjalności to spierdalaj na jabłka do Niemiec! Tutaj nie ma dla Ciebie pracy. Stale kurwa postawy roszczeniowe a większość chuja umie.
Pozdrawiam,
Waldek
Właśnie miałam pisać taką samą chujnię. Właśnie napierdalam szlochem sama do siebie z tego powodu. Jestem tak wkurwiona! Rozumiem Cię doskonale. Wolałabym padać na pysk niż być w tym położeniu, co teraz. Też tracę wiarę. Umrę jako bezrobotna.
Skoro na chuj Ci te studia to rzuć je jak najszybciej, i albo olej wyższą edukację, albo idź na coś rozsądniejszego.
To nie wina kraju, że poszedłeś na wydział gier i zabaw…
Bardzo trafny koment nr.5 jak idziesz na kierunek gier i zabaw to czego oczekujesz , że 3,000 i super zajebistą prace będziesz miał czlowieku miej dystans do siebie ja pracuje jako automatyk i zarabiam 3,500 zł i to akurat bardzo mało bo się zarabia po 5 i 6K ale nie płacze z tego powodu ponieważ wiem że jeszcze dużo nie wiem i musze inwestowac w wiedze i nie ide do szefa po podwyżke albo nie jade do UK. Sorry ale taka jest prawda nie masz zainteresowań nie masz wiedzy a wymagania nie wiadomo jakie.
@2 masz rację, a gdy jest się już specjalistą w danej dziedzinie, choćby prawo podatkowe czy budowa mostów, o których mowa w Twoim wpisie, to w pewnym momencie następuje zamiana pytań dot. ewentualnego szukania pracy: 'czy znajdziesz’ => 'za ile’. a do szukających: weźcie to pod uwagę, zamiast narzekać.
Do #2 – Waldek dobrze mówi, polać mu. Ja już parę lat po studiach i swoją drogę w końcu znalazłem. Ale pewnie by było inaczej, prościej, szybciej, gdybym na studiach wiedział to, o czym pisze Waldek. Wtedy też myślałem, że odpierdolę dyplom i wszystko załatwione – a tu gówno – trzeba przede wszystkim potrafić coś robić i sobie poradzić. Sam teraz jestem pracodawcą i patrzę co kto umie. A dyplom… No, sam byłem na studiach, to wiem, jak tam jest.
Licencjat nic nie daje
I to na prywatnej to już w ogóle 

Przykra prawda
Jak uniwerek to musisz mieć co najmniej magistra, a jak polibuda to można rezygnować, bo sam inżynier się ceni.
Tak czytam i się zastanawiam… Jakiej Wy pracy szukacie? Ja studiowałem dziennie, na państwowej uczelni, ale doszedłem do wniosku, że to nie to i zrezygnowałem. Po 1-2 miesiącach znalazłem pracę za 20złh po samej tylko maturze. Praca prosta, brak awansu i możliwości rozwoju, ale jest, teraz sobie pójdę na studia zaoczne i połączę je z praca. Jak się chce, to się praca znajdzie.
10. chciałeś napisać: jak się ma znajomych, ma się pracę…
@11
Ogłoszenie było w gazecie normalnie…
Nie poddawaj się! Ja szukałem dłużej, ale w końcu się udało. Powodzenia
Panowie magistrowie i licencjaci,
Oprócz ludzi wykształconych istnieją na świecie jeszcze tacy, których na szkoły nie stać lub po prostu nie mają daru do nauki. Nie ma w tym nic dziwnego bo w końcu ktoś musi wykonywać te mniej ambitne prace, którymi się brzydzicie. Sprzątaczka, rolnik czy kucharz może być tak samo dobrym (lub złym) fachowcem jak każdy inżynier czy informatyk. Gdyby każdy chciał mieć ciepłą biurową posadkę, to zdechnęlibyśmy z głodu i brudu. Osobom o mniejszych kwalifikacjach jest dużo trudniej znaleźć pracę ale to nie znaczy, że należy robić z nich bezmózgów. Tak przy okazji dzięki komu jak nie „wykształciuchom” mamy taki syf jak mamy ? Takim mądralom, co wysyłają ludzi na jabłka do Niemiec mam do przekazania dwie rzeczy:
1. Zastanówcie się dlaczego Niemcy nie przyjeżdżaja do nas w tym samym celu ? Mamy przecież równie wielkie plantacje jak oni.
2. Nigdy nie wiadomo co jeszcze was w życiu spotka, więc nie kozaczcie za dużo. Irlandczykom też się wydawało, że chwycili Pana Boga za nogi a teraz masowo emigrują za pracą z Zielonej Wyspy, również ci wykształceni.